Zygmunt Bauman: Odpowiem cytatem z innego scenarzysty: „To jest wolny kraj, łaskawa pani. Mamy prawo na forum publicznym uczestniczyć w pani życiu prywatnym" – mówi jeden z bohaterów sztuki Piotra Ustinowa.
Czyli wszystko jest w porządku?
Chodzi mi tylko o to, że kazus Piesiewicza to żaden przełom. Masa podobnych przypadków jest już od kilkudziesięciu lat chlebem naszym codziennym, szczególnie tu, gdzie mieszkam, na Wyspach Brytyjskich. To znaczy, że i w Polsce musimy się z tym pogodzić? W przypadku Piesiewicza możemy się oburzać i pomstować na niecne poczynania mediów. Można też, jak bohater Ustinowa, stawać do boju w imię wolności informacji. Jednego tylko nie można robić: dziwić się temu, że sprawa wyszła na jaw.
Bo zasada „my home is my castle" przestała działać?
W tym sensie, że prywatność przestała być fortecą. Stała się raczej więzieniem, w którym odsiadujemy karę samotności. Posiadanie sekretów osobistych nas już nie bawi. Chcemy je ogłosić na okładkach magazynów, ekranach telewizorów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.