Co trzeci świadek koronny wraca na drogę przestępstwa, z premedytacją oszukując państwo, które go chroni i utrzymuje. Prokuratura i policja nie mają żadnego pomysłu, jak temu zapobiec. W Polsce bezkrytycznie uznano, że ta instytucja się sprawdziła i nie trzeba w niej dokonywać zmian. Tymczasem instytucję świadka koronnego toczy gangrena.
Mały zadymiony pokój na końcu korytarza w Komendzie Głównej Policji – centrum dowodzenia programem ochrony świadków koronnych. Janusz C., pseudonim Stopa, beznamiętnie obserwuje policjantów z Centralnego Biura Śledczego, którzy od tej chwili będą odpowiadać za jego bezpieczeństwo. Kilka miesięcy wcześniej wpadł podczas nieudanego skoku na bank. Poszedł na współpracę z prokuraturą, został koronnym. Rozmowa z policjantami wyraźnie go nudzi. Ożywia się dopiero po kilku godzinach, gdy oficerowie przechodzą do szczegółów programu ochrony. „Jaką ksywkę ma funkcjonariusz, który będzie przy mnie? Skąd jest? Ma rodzinę? Czym będziemy jeździć na zeznania?" – docieka. – Dziwny facet, będą z nim problemy – komentuje jego zachowanie jeden z policjantów.
Więcej możesz przeczytać w 16/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.