Rzesza niedouczonych mężczyzn pełni funkcje autorytetów: moralnych, politycznych, edukacyjnych.
Rok szkolny rozpoczął się w Polsce mszami świętymi. Wszystkie dzieci i wszyscy nauczyciele (zapewne minister Hall również), modlili się o skuteczną naukę, zdrowie papieża i prymasa. W imię Ojca i Ducha Świętego. Jak minister Hall uzasadnia tę praktykę, sprzeczną z zapisami konstytucji o świeckości państwa? I jak tłumaczy religijny, nieformalny, ale jednak – przymus, któremu podlega młodzież niezależnie od wyznania czy orientacji światopoglądowej?
Szkolna religijność wygląda jak pewne praktyki w czasach realnego socjalizmu. Wtedy organizowano apele, pochody i akademie. Nikt nie był zapalonym ich uczestnikiem, jednak lepiej było „się nie wychylać", „wszyscy tak robili”, „inaczej się nie dało”. A przeciwstawienie się temu graniczyło z heroizmem. Dziś władza Kościoła i presja religijna są tak wielkie (ale zarazem „miękkie”), że wydają się nieuniknione, wieczne i naturalne jak komunizm w latach 60. Tyle że teraz żyjemy w wolnym państwie, ponoć również neutralnym światopoglądowo, gdzie religia powinna być jak seks. Sprawą prywatną i rodzinną, a nie szkolną i państwową.
Wielu rodziców jest bezradnych wobec religijnej presji w szkole, ale nie sprzeciwia się, żeby nie zaszkodzić dziecku. Dostaję od nich listy.
W jednej z poznańskich podstawówek rodzic, który nie chciał, aby jego niewierzący sześciolatek szedł na mszę, dostał informację, że to niemożliwe, bo wszystkie dzieci idą ze szkoły do kościoła i razem z niego wracają. Lepiej nie kombinować i dostarczyć dzieciaka rano przed mszą. A poza tym, po co mu robić przykrość, że jest inni niż koledzy? Etyka w szkole? „Nie ma nauczyciela". Czy jest opieka nad dzieckiem, które nie chodzi a religię? „Nie ma sali. Nie ma wolnych nauczycieli”. W jednej ze szkół w gminie na północy kraju, ksiądz domagał się od dzieci, by nie bawiły się z dziewczynką, która nie wierzy w Boga, bo jest diabłem. Rodzice zrobili z tego sprawę, która obiła się o media. Mieli wyjątkową odwagę. Ksiądz ma być wkrótce dyskretnie przeniesiony w stan spoczynku, by nie było sprawy o podżeganie do nienawiści.
Młody bezwyznaniowy nauczyciel powiedział mi przed rozpoczęciem swego pierwszego roku szkolnego, że „to niewyobrażalne, by zaprotestować przeciwko mszom świętym. I niewyobrażalne jestnie wziąć w nich udziału". Połowa nauczycieli w radzie nie ma ochoty na mszę, ale nie ma wyjścia. Chodzi na nią cała władza miasteczka. Nikt się nie wywinie.
W jednym z gimnazjów we wschodniej Polsce rządzi katecheta, jest aktywny, przejmuje władzę nad wszelkimi pozaszkolnymi inicjatywami. Gdy w szkole były przypadki molestowania i dwie uczennice w wieku 14 lat zaszły w ciąże, dyrektorka postanowiła zorganizować zajęcia z trenerami ze stowarzyszenia Ponton, którzy mieli porozmawiać z rodzicami i dziećmi o problemach wychowawczych i seksualnych. Katecheta się sprzeciwił. Nie musiał szukać argumentów. Powołał się na wolę biskupa i dyrektorka zajęcia odwołała. W innej szkole katecheta nie wpuścił lekarzy z organizacji Lekarze bez Granic, a sam przygotował zajęcia o sektach i ich zagrożeniach. Dyrektor nie miał nic do powiedzenia.
Wiejskie dzieci, jeżdżąc na szkolne wycieczki, zwiedzają przede wszystkim miejsca pielgrzymek. Wyjazdy odbywają się w towarzystwie katechety, księży lub sióstr zakonnych, którzy najczęściej nie mają przygotowania pedagogicznego, za to troszczą się o modlitwy i pieśni religijne.
W zeszłym roku przygotowywałam dwie dziewczynki do komunii. Mama pracowała, a poza tym nie rozumiała, czego jej córki się uczą. One też nie. Ciekawa jestem, czy minister Hall zna kuriozalny zestaw pytań i odpowiedzi, których muszą się wyuczyć na pamięć dzieci, przystępując do komunii? Czy zna treści kazań, w których uczestniczy młodzież w ramach zajęć szkolnych? Oczywiście, to nie sprawa „świeckich", ale jeśli kler uczy w szkole, a szkoła chodzi do Kościoła, to może powinno się to stać przedmiotem zainteresowania resortu edukacji, zwłaszcza że za lekcje katechezy płaci państwo.
I jeszcze jedno, co niepokojące i co chyba wyjaśnia wiele kłopotów, jakie państwo polskie ma z Kościołem. Księża, katecheci, a nawet biskupi są – w przytłaczającej większości – źle wykształceni, anachroniczni, by nie powiedzieć – prymitywni. I ta rzesza niedouczonych mężczyzn pełni funkcje autorytetów: moralnych, politycznych, edukacyjnych. Pani Minister, to trzeba zmienić. Księża do nauki, młodzież do szkół, a nie do kościołów.
Szkolna religijność wygląda jak pewne praktyki w czasach realnego socjalizmu. Wtedy organizowano apele, pochody i akademie. Nikt nie był zapalonym ich uczestnikiem, jednak lepiej było „się nie wychylać", „wszyscy tak robili”, „inaczej się nie dało”. A przeciwstawienie się temu graniczyło z heroizmem. Dziś władza Kościoła i presja religijna są tak wielkie (ale zarazem „miękkie”), że wydają się nieuniknione, wieczne i naturalne jak komunizm w latach 60. Tyle że teraz żyjemy w wolnym państwie, ponoć również neutralnym światopoglądowo, gdzie religia powinna być jak seks. Sprawą prywatną i rodzinną, a nie szkolną i państwową.
Wielu rodziców jest bezradnych wobec religijnej presji w szkole, ale nie sprzeciwia się, żeby nie zaszkodzić dziecku. Dostaję od nich listy.
W jednej z poznańskich podstawówek rodzic, który nie chciał, aby jego niewierzący sześciolatek szedł na mszę, dostał informację, że to niemożliwe, bo wszystkie dzieci idą ze szkoły do kościoła i razem z niego wracają. Lepiej nie kombinować i dostarczyć dzieciaka rano przed mszą. A poza tym, po co mu robić przykrość, że jest inni niż koledzy? Etyka w szkole? „Nie ma nauczyciela". Czy jest opieka nad dzieckiem, które nie chodzi a religię? „Nie ma sali. Nie ma wolnych nauczycieli”. W jednej ze szkół w gminie na północy kraju, ksiądz domagał się od dzieci, by nie bawiły się z dziewczynką, która nie wierzy w Boga, bo jest diabłem. Rodzice zrobili z tego sprawę, która obiła się o media. Mieli wyjątkową odwagę. Ksiądz ma być wkrótce dyskretnie przeniesiony w stan spoczynku, by nie było sprawy o podżeganie do nienawiści.
Młody bezwyznaniowy nauczyciel powiedział mi przed rozpoczęciem swego pierwszego roku szkolnego, że „to niewyobrażalne, by zaprotestować przeciwko mszom świętym. I niewyobrażalne jestnie wziąć w nich udziału". Połowa nauczycieli w radzie nie ma ochoty na mszę, ale nie ma wyjścia. Chodzi na nią cała władza miasteczka. Nikt się nie wywinie.
W jednym z gimnazjów we wschodniej Polsce rządzi katecheta, jest aktywny, przejmuje władzę nad wszelkimi pozaszkolnymi inicjatywami. Gdy w szkole były przypadki molestowania i dwie uczennice w wieku 14 lat zaszły w ciąże, dyrektorka postanowiła zorganizować zajęcia z trenerami ze stowarzyszenia Ponton, którzy mieli porozmawiać z rodzicami i dziećmi o problemach wychowawczych i seksualnych. Katecheta się sprzeciwił. Nie musiał szukać argumentów. Powołał się na wolę biskupa i dyrektorka zajęcia odwołała. W innej szkole katecheta nie wpuścił lekarzy z organizacji Lekarze bez Granic, a sam przygotował zajęcia o sektach i ich zagrożeniach. Dyrektor nie miał nic do powiedzenia.
Wiejskie dzieci, jeżdżąc na szkolne wycieczki, zwiedzają przede wszystkim miejsca pielgrzymek. Wyjazdy odbywają się w towarzystwie katechety, księży lub sióstr zakonnych, którzy najczęściej nie mają przygotowania pedagogicznego, za to troszczą się o modlitwy i pieśni religijne.
W zeszłym roku przygotowywałam dwie dziewczynki do komunii. Mama pracowała, a poza tym nie rozumiała, czego jej córki się uczą. One też nie. Ciekawa jestem, czy minister Hall zna kuriozalny zestaw pytań i odpowiedzi, których muszą się wyuczyć na pamięć dzieci, przystępując do komunii? Czy zna treści kazań, w których uczestniczy młodzież w ramach zajęć szkolnych? Oczywiście, to nie sprawa „świeckich", ale jeśli kler uczy w szkole, a szkoła chodzi do Kościoła, to może powinno się to stać przedmiotem zainteresowania resortu edukacji, zwłaszcza że za lekcje katechezy płaci państwo.
I jeszcze jedno, co niepokojące i co chyba wyjaśnia wiele kłopotów, jakie państwo polskie ma z Kościołem. Księża, katecheci, a nawet biskupi są – w przytłaczającej większości – źle wykształceni, anachroniczni, by nie powiedzieć – prymitywni. I ta rzesza niedouczonych mężczyzn pełni funkcje autorytetów: moralnych, politycznych, edukacyjnych. Pani Minister, to trzeba zmienić. Księża do nauki, młodzież do szkół, a nie do kościołów.
Więcej możesz przeczytać w 37/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.