Bajka prawie polityczna
Opis: Smok rozpoczyna kolejny nudny dzień. Od setek lat nikt go nie odwiedza. Wszyscy rycerze albo pokonani, albo może ludzie przestali wierzyć w smoki? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, że Smok jest od dłuższego czasu samotny. Dlatego bardzo się ożywia, gdy na ścieżce prowadzącej do jego pieczary pojawia się tęga postać.
Smok (niby do siebie, ale dosyć głośno): O, wreszcie ktoś! Choć to kobieta… Wiem i rozumiem! „Gdzie diabeł nie może, tam babę PO – ŚLĄ". Żałosne… Ale cóż, trudno, może być i baba.
Krzepka Henryka: Rzeczywiście jakieś 300 lat temu tak się mówiło. Ale teraz „baba" brzmi nieuprzejmie, a czasy takie, że kobiety odważniejsze są od mężczyzn.
Smok: Pani mnie całkowicie nie zrozumiała. A z tą odwagą to rzeczywiście haniebne. W najwyższym stopniu bulwersujące! Niepojęte wręcz. Byli tu tacy różni, walkę pozorowali, a potem chodzą po całym królestwie i opowiadają, co to nie oni.
Smok (wyciągając pazur w górę w geście podkreślającym wagę sentencji):" Ci, co chcą wiedzieć, wiedzą. Ci, co nie chcą wiedzieć, nie wiedzą. Ci stoją tu, a ci kucają tam. I tak już stać i kucać na wieki będą.
Krzepka Henryka: Przepraszam, ale znów nie rozumiem. Zaczynam natomiast rozumieć, dlaczego Smok tu taki sam – ludzie strasznie nie lubią przemądrzałych gburów.
Smok: To niby o mnie?! Ja gbur?! Pani rzeczywiście niczego nie pojmuje!!! Przecież jest wręcz przeciwnie – ja właśnie uwielbiam ludzi i chcę ich ratować, chcę pomagać, a nawet uszczęśliwiać!
Krzepka Henryka: Ratowanie tak standardowo to nie kojarzy się ludziom z ogniem i pazurami. I jeszcze jedno. Może to też Smok uzna za niepojęte, ale ludzie muszą też chcieć być uratowani. Nie da się ich uratować na siłę…
Smok: Jakaś miła dziewczynka mi to chyba kiedyś mówiła…
Krzepka Henryka: No właśnie. Więc jak tak dalej pójdzie, to Smok zostanie tu sam już na zawsze.
Smok (ironicznie): Więc pani potrafi też wieszczyć?
Krzepka Henryka: Nie, to zdrowy rozsądek mi mówi. Smok: A to nie znam. Opis: Zapada niezręczna cisza.
Krzepka Henryka rozgląda się dookoła. Smok spogląda zaś na swoje paznokcie, a potem na obgryzione ziobro jakiegoś dawno pożartego zwierza.
Krzepka Henryka (po chwili): To może, Smoku, choć ze mną zamieszkasz w moim domku. Raźniej ci będzie. Co tu będziesz tak siedział i siedział?
Smok (mrużąc oczy, bardzo smutnym głosem): W sumie czemu nie… (innym, weselszym tonem) A umiesz gotować taką pomidorówkę z… (postacie oddalają się w stronę zachodzącego słońca).
*
Opis: W domu Malinowskich ojciec kończy wieczorne czytanie.
Synek: Tato, a to jest możliwe, żeby Smok tak łagodnie z tą panią poszedł? Tata: W bajkach wszystko jest możliwe. Dobranoc, synku. Synek: Dobranoc, tato.
Smok (niby do siebie, ale dosyć głośno): O, wreszcie ktoś! Choć to kobieta… Wiem i rozumiem! „Gdzie diabeł nie może, tam babę PO – ŚLĄ". Żałosne… Ale cóż, trudno, może być i baba.
Krzepka Henryka: Rzeczywiście jakieś 300 lat temu tak się mówiło. Ale teraz „baba" brzmi nieuprzejmie, a czasy takie, że kobiety odważniejsze są od mężczyzn.
Smok: Pani mnie całkowicie nie zrozumiała. A z tą odwagą to rzeczywiście haniebne. W najwyższym stopniu bulwersujące! Niepojęte wręcz. Byli tu tacy różni, walkę pozorowali, a potem chodzą po całym królestwie i opowiadają, co to nie oni.
Smok (wyciągając pazur w górę w geście podkreślającym wagę sentencji):" Ci, co chcą wiedzieć, wiedzą. Ci, co nie chcą wiedzieć, nie wiedzą. Ci stoją tu, a ci kucają tam. I tak już stać i kucać na wieki będą.
Krzepka Henryka: Przepraszam, ale znów nie rozumiem. Zaczynam natomiast rozumieć, dlaczego Smok tu taki sam – ludzie strasznie nie lubią przemądrzałych gburów.
Smok: To niby o mnie?! Ja gbur?! Pani rzeczywiście niczego nie pojmuje!!! Przecież jest wręcz przeciwnie – ja właśnie uwielbiam ludzi i chcę ich ratować, chcę pomagać, a nawet uszczęśliwiać!
Krzepka Henryka: Ratowanie tak standardowo to nie kojarzy się ludziom z ogniem i pazurami. I jeszcze jedno. Może to też Smok uzna za niepojęte, ale ludzie muszą też chcieć być uratowani. Nie da się ich uratować na siłę…
Smok: Jakaś miła dziewczynka mi to chyba kiedyś mówiła…
Krzepka Henryka: No właśnie. Więc jak tak dalej pójdzie, to Smok zostanie tu sam już na zawsze.
Smok (ironicznie): Więc pani potrafi też wieszczyć?
Krzepka Henryka: Nie, to zdrowy rozsądek mi mówi. Smok: A to nie znam. Opis: Zapada niezręczna cisza.
Krzepka Henryka rozgląda się dookoła. Smok spogląda zaś na swoje paznokcie, a potem na obgryzione ziobro jakiegoś dawno pożartego zwierza.
Krzepka Henryka (po chwili): To może, Smoku, choć ze mną zamieszkasz w moim domku. Raźniej ci będzie. Co tu będziesz tak siedział i siedział?
Smok (mrużąc oczy, bardzo smutnym głosem): W sumie czemu nie… (innym, weselszym tonem) A umiesz gotować taką pomidorówkę z… (postacie oddalają się w stronę zachodzącego słońca).
*
Opis: W domu Malinowskich ojciec kończy wieczorne czytanie.
Synek: Tato, a to jest możliwe, żeby Smok tak łagodnie z tą panią poszedł? Tata: W bajkach wszystko jest możliwe. Dobranoc, synku. Synek: Dobranoc, tato.
Więcej możesz przeczytać w 37/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.