Lucyna Mazgaj, legendarna pierwsza przewodnicząca koła, przeskoczyła przez bańkę z mlekiem, dając początek pierwszej potańcówce.
Na ten moment czekali wszyscy. Okrągłe, trzydzieste urodziny Koła Gospodyń Wiejskich w Pacanowie zapowiadały się naprawdę imponująco. Była to impreza tak wyjątkowa i uroczysta, że zaplanowano ją aż na dwa dni. Starannie dopracowany program przewidywał, że pierwszego dnia odbędzie się uroczysty zjazd, a drugiego msza święta i wieczorny koncert połączony z zabawą. Koło Gospodyń Wiejskich z Pacanowa nie było ot, takim sobie zwykłym kołem. To było piąte koło u wozu, które zmieniło bieg historii nie tylko w mieście, ale i w całym powiecie.
Fachowcy od reklamy dostrzegli w tej okrągłej rocznicy dobrą okazję do promocji Pacanowa. Jasne było, że przyjadą dziennikarze z całego regionu i dawne działaczki. Do urodzin należało się więc dobrze przygotować. Z tej okazji pozyskano fundusze na remont starej stołówki Koła, w której przed laty dziergano pierwsze makatki oraz pieczono ciasta i lepiono pierogi. To nieopodal tej właśnie stołówki Lucyna Mazgaj, legendarna pierwsza przewodnicząca Koła, przeskoczyła przez bańkę z mlekiem, dając początek pierwszej potańcówce, która stała się aktem założycielskim ruchu. Koło, gdy tworzyło się trzydzieści lat temu, było niemile widziane przez mężczyzn. Wąsaci i brzuchaci faceci torpedowali inicjatywy, które mogły zagrozić ich hegemonii. Inicjatywy podejmowane poza oficjalnymi męskimi strukturami uważano w tamtych czasach za bardzo niebezpieczne. – Kto wie, co może wyjść z takiego babskiego gadania? – mówiono. – A po co kobitom taka organizacja? – pytano nie tylko na zebraniach u wójta.
Założenie niezależnego i samorządnego Koła Gospodyń Wiejskich wymagało formalnej zgody władzy. Lucyna Mazgaj i jej koleżanki z komitetu założycielskiego wywalczyły prawo do samoorganizacji dopiero po trzech potańcówkach. – Po prostu zatańczyłyśmy ich i skołowałyśmy tak, że wykończeni podpisali zgodę na utworzenie Koła – wspominały dawne dzieje. Nastał czas radości i wolności. Do Koła lgnęły jednostki, które dusiły się w dotychczasowym systemie. – Nie będziemy więcej cerować męskich skarpet! Nie będziemy więcej prać męskich kalesonów! Mamy dosyć gotowania obiadów! – krzyczały. Działaczki Koła czuły, że zmienia się świat wokół nich, a one same wybijają się na niezależność. Niestety, mężczyźni nie byli zachwyceni taką postawą kobiet skupionych w Kole i postanowili Koło zamienić w Kwadrat. Pewnej grudniowej nocy Koło zlikwidowano, a najbardziej oporne działaczki zamknięto w starej szopie z narzędziami.
Po latach walki Koło odrodziło się, a zmęczeni mężczyźni poszli na ustępstwa. Nastała wolność. Każdy facet od tego czasu sam prał swe kalesony, a dziurawe skarpetki po prostu wyrzucał i kupował nowe. Koło urosło do najważniejszej i najbardziej wpływowej organizacji w całym Pacanowie. Walka Koła stała się symbolem walki z uciskiem mężczyzn w całym powiecie. Niestety, z czasem stare działaczki popadły w konflikt z nowymi, a Koło, wikłając się w rozliczne konflikty polityczne, straciło na znaczeniu. Trzydzieste urodziny były więc świetną okazją do wspomnień o dawnej świetności ruchu i jedynym w regionie udanym proteście zakończonym zwycięstwem. Już pierwszego dnia zaplanowanej imprezy, podczas uroczystego zjazdu dawnych i obecnych działaczek, doszło do konfliktu. W świetle fleszy pluto sobie do zupy i gwizdano. Górę wzięły emocje, dawne zawiści i aktualne sympatie polityczne. Nagle okazało się, że Lucyna Mazgaj to według tajnych papierów sołtysa agentka męskiej Ochotniczej Straży Pożarnej. Podczas uroczystej mszy najbardziej bojowa grupa rzucała pierogami, a sekcja hafciarska wyszyła wielką kuchenną makatkę z napisem „Zdrada". W tej sytuacji radosna wieczorna potańcówka nie mogła się udać, mimo że przygrywał na niej sprowadzony z zagranicy mistrz grania na beczce. Odwołano też konkurs dojenia krowy na czas oraz wspólne pieczenie chleba.
Gościem trzydziestych urodzin Koła Gospodyń Wiejskich w Pacanowie był uparty Koziołek Matołek z radykalnej partii Nasi Nie Wasi. Zdaniem wielu obserwatorów to właśnie jego konfliktowa postawa zadecydowała o tym, że jedyne udane imprezy, jakie miały miejsce podczas zlotu, to bieg przez bagno do kościoła oraz zabawa w podpalanie sąsiadowi chałupy.
Fachowcy od reklamy dostrzegli w tej okrągłej rocznicy dobrą okazję do promocji Pacanowa. Jasne było, że przyjadą dziennikarze z całego regionu i dawne działaczki. Do urodzin należało się więc dobrze przygotować. Z tej okazji pozyskano fundusze na remont starej stołówki Koła, w której przed laty dziergano pierwsze makatki oraz pieczono ciasta i lepiono pierogi. To nieopodal tej właśnie stołówki Lucyna Mazgaj, legendarna pierwsza przewodnicząca Koła, przeskoczyła przez bańkę z mlekiem, dając początek pierwszej potańcówce, która stała się aktem założycielskim ruchu. Koło, gdy tworzyło się trzydzieści lat temu, było niemile widziane przez mężczyzn. Wąsaci i brzuchaci faceci torpedowali inicjatywy, które mogły zagrozić ich hegemonii. Inicjatywy podejmowane poza oficjalnymi męskimi strukturami uważano w tamtych czasach za bardzo niebezpieczne. – Kto wie, co może wyjść z takiego babskiego gadania? – mówiono. – A po co kobitom taka organizacja? – pytano nie tylko na zebraniach u wójta.
Założenie niezależnego i samorządnego Koła Gospodyń Wiejskich wymagało formalnej zgody władzy. Lucyna Mazgaj i jej koleżanki z komitetu założycielskiego wywalczyły prawo do samoorganizacji dopiero po trzech potańcówkach. – Po prostu zatańczyłyśmy ich i skołowałyśmy tak, że wykończeni podpisali zgodę na utworzenie Koła – wspominały dawne dzieje. Nastał czas radości i wolności. Do Koła lgnęły jednostki, które dusiły się w dotychczasowym systemie. – Nie będziemy więcej cerować męskich skarpet! Nie będziemy więcej prać męskich kalesonów! Mamy dosyć gotowania obiadów! – krzyczały. Działaczki Koła czuły, że zmienia się świat wokół nich, a one same wybijają się na niezależność. Niestety, mężczyźni nie byli zachwyceni taką postawą kobiet skupionych w Kole i postanowili Koło zamienić w Kwadrat. Pewnej grudniowej nocy Koło zlikwidowano, a najbardziej oporne działaczki zamknięto w starej szopie z narzędziami.
Po latach walki Koło odrodziło się, a zmęczeni mężczyźni poszli na ustępstwa. Nastała wolność. Każdy facet od tego czasu sam prał swe kalesony, a dziurawe skarpetki po prostu wyrzucał i kupował nowe. Koło urosło do najważniejszej i najbardziej wpływowej organizacji w całym Pacanowie. Walka Koła stała się symbolem walki z uciskiem mężczyzn w całym powiecie. Niestety, z czasem stare działaczki popadły w konflikt z nowymi, a Koło, wikłając się w rozliczne konflikty polityczne, straciło na znaczeniu. Trzydzieste urodziny były więc świetną okazją do wspomnień o dawnej świetności ruchu i jedynym w regionie udanym proteście zakończonym zwycięstwem. Już pierwszego dnia zaplanowanej imprezy, podczas uroczystego zjazdu dawnych i obecnych działaczek, doszło do konfliktu. W świetle fleszy pluto sobie do zupy i gwizdano. Górę wzięły emocje, dawne zawiści i aktualne sympatie polityczne. Nagle okazało się, że Lucyna Mazgaj to według tajnych papierów sołtysa agentka męskiej Ochotniczej Straży Pożarnej. Podczas uroczystej mszy najbardziej bojowa grupa rzucała pierogami, a sekcja hafciarska wyszyła wielką kuchenną makatkę z napisem „Zdrada". W tej sytuacji radosna wieczorna potańcówka nie mogła się udać, mimo że przygrywał na niej sprowadzony z zagranicy mistrz grania na beczce. Odwołano też konkurs dojenia krowy na czas oraz wspólne pieczenie chleba.
Gościem trzydziestych urodzin Koła Gospodyń Wiejskich w Pacanowie był uparty Koziołek Matołek z radykalnej partii Nasi Nie Wasi. Zdaniem wielu obserwatorów to właśnie jego konfliktowa postawa zadecydowała o tym, że jedyne udane imprezy, jakie miały miejsce podczas zlotu, to bieg przez bagno do kościoła oraz zabawa w podpalanie sąsiadowi chałupy.
Więcej możesz przeczytać w 37/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.