Mieszkańcy Minnesoty – przede wszystkim potomkowie emigrantów ze Skandynawii – mają się za miłych, uprzejmych i życzliwych. Tymczasem w filmie „Fargo" z 1994 r. bracia Coen pokazali krainę pełną ludzi chciwych, pustych, nijakich, a do tego pozbawionych wyobraźni i głupich. „Uprzejmość bohaterów filmu maskuje ich zbiorowe załamanie nerwowe" – pisał recenzent „The New Yorker”. Główny bohater, Jerry Lundegaard (William H. Macy), to pracownik salonu samochodowego, który zleca porwanie własnej żony, licząc, że okup wpłacony przez jego bogatego teścia trafi z powrotem do niego i pozwoli mu rozkręcić własny interes.
Film pełen jest wydarzeń tak absurdalnych i bohaterów tak ekscentrycznych, że kiedy na koniec jeden z porywaczy jest mielony w rozdrabniarce drewna, możemy się już tylko śmiać, wiedząc, jak wygląda życie na amerykańskiej prowincji. „Fargo" dostało dwa Oscary: za scenariusz oraz dla najlepszej aktorki Frances McDormand, na co dzień żony Joela, która zagrała ciężarną policjantkę Marge Gunderson.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.