Jacek Gmoch: Kibiców Panathinaikosu nazywają w Grecji gavroche, to nazwa pospolitej ryby podawanej jako zakąska do alkoholu. Gavroche był zawsze tani, kosztował 4 euro, ale teraz trzeba za tę rybę płacić już 8 euro.
Z powodu kryzysu brakuje ryb?
Handlarze ryb, których znam od lat, przestali dostarczać na targ lepsze gatunki, bo ludzie nie mają pieniędzy i nikt ich nie kupuje. Nawet tanie ryby stały się towarem luksusowym. Targowiska świecą pustkami, bo ceny świeżych produktów odstraszają ludzi. Ruch zaczyna się dopiero koło drugiej, gdy handel dobiega końca i sprzedawcy, którzy zostali ze swoim towarem, obniżają ceny.
Brak pieniędzy jest najgorszy?
Najgorsza jest niepewność jutra. Grecy wiele przeszli w historii i podobnie jak Polacy potrafią podejść z humorem do sytuacji kryzysowych. Ale teraz liczą każdy grosz. Pod supermarketami imigranci zawsze dostawali euro za odprowadzenie wózka. Teraz już się tego nie widzi. Znane także w Polsce sklepy okazują się za drogie, nawet Ikea stała się drogim sklepem. Grecja zmienia oblicze. Kryzys dobija nawet tak typowo grecką instytucję jak tawerna. Nawet najbiedniejsi Grecy mieli zwyczaj bywać w tawernie przynajmniej raz w tygodniu, tu się załatwiało różne sprawy, spotykało z rodziną.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.