Otóż mam wrażenie, że nad Wisłą nasilił się ostatnio wyścig o tytuł bohatera dowcipu miesiąca. Zdecydowanie o palmę pierwszeństwa walczy sędzia Maciej Jabłoński z ojcem Tadeuszem Rydzykiem, a na podium pcha się Kuba Wojewódzki.
Pomysł, by przywódcę opozycji skierować na badania psychiatryczne, stawia pytanie, czy w trybie przyspieszonym nie należy jego autora odziać w jakiś gustowny kaftanik. Bo jeżeli to nie jest, nomen omen, chory dowcip, to oznaczałoby, że sędzia albo żyje w jakiejś równoległej rzeczywistości, albo ma dostęp do substancji, przy których dopalacze to herbatka yerba mate, albo wreszcie w swej nienawiści do PiS przekroczył wszelkie możliwe i niemożliwe granice.
Następny żartowniś, czyli utalentowany biznesowo duchowny z Torunia. Nie ma co się czepiać uwag o „niecywilizowanym kraju". W sumie pełna kultura, a i Miro problem wyłożył precyzyjniej, tłumacząc, że to „dziki kraj”. A że rządy totalitarne? Oj tam, oj tam, żadna nowość, diagnozowała już Ewa Stankiewicz, współtwórczyni „Solidarnych 2010”. Na nagrodę zasługuje dopiero stwierdzenie, iż: „tragedią Polski jest to, że od 1939 r. Polską nie rządzą Polacy. Nie chodzi tu o krew ani przynależność. Oni nie kochają po polsku, nie mają serca polskiego”.
Żartem w żarcie jest to, że Tadeusz Rydzyk wygłaszał te dowcipy na imprezie PiS, zaproszony przez PiS i nie był łaskaw uznać, że jednak rządzący w latach 2005-2007 mają te polskie serduszka i miłują po polsku. Na pewno mają poczucie humoru, natychmiast bowiem stanęli murem za ojcem Tadeuszem, broniąc go przed kwękolącymi krytykami. Powołanie kabaretowe poczuł też minister Radosław Sikorski, który ogłosił na Twitterze, że „państwo polskie zareaguje" na te słowa. Znaczy co? Państwo polskie zbombarduje Toruń? Watykan? Czy Sikorski śladem hiphopowców wyzwie Rydzyka na jakiś slam poetyckich grepsów?
Mogłoby być ciekawie: wszak mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Rydzyk oskarżał Lecha Kaczyńskiego, że ten wysługuje się lobby żydowskiemu, Sikorski nazywał prezydenta chamem. Co prawda humoryści z PiS owego chama przypominają przy każdej okazji, a Rydzykowe żarciki mają dla nich powab, by nawiązać do mistrza, perfumerii. Wszak jakiś czas temu, w ramach demaskowania zakamuflowanej opcji niemieckiej, piękny umysł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski podkreślał publicznie, że nie wie, czy Donald Tusk w głębi duszy czuje się Polakiem, buhahaha!
Myślę, że bon motów Suskiemu pozazdrościli panowie Figurski i Wojewódzki, dzięki czemu młodzież o stuningowanych karkach usłyszała w radiu radosne uzasadnienie własnych żarcików w rodzaju rzucania bananami w czarnych piłkarzy czy wydawania odgłosów małp, kiedy taki kopacz dochodzi do piłki. Jakieś afrykańskie i hinduskie ponuraki wprawdzie zupełnie nie załapały śmieszności przekazu i uprawiają pieniactwo, strasząc nawet sądem, ale przecież my, obdarzeni właściwym poczuciem humoru, wiemy, że jeśli: a) nienawidzimy PiS i podkreślamy to cały czas, b) popieramy Platformę i miłościwie panującą władzę, to wniosek jest prosty: nasz rasizm jest zupełnie nierasistowski. Jak prześmiesznie, choć nie do końca zrozumiale wyjaśnił to sam Kuba W.: „Sprawy, idee, ludzi, wydarzenia sprowadzamy do absurdu. Stosujemy zabiegi charakterystyczne dla teatru absurdu. Na przykład odwracamy tradycyjne role przypisane tragizmowi i komizmowi. Ton tragiczny staje się nośnikiem przekazu komicznego, a komiczny – przekazu tragicznego. W ten sposób wywlekamy na wierzch polskie wady przypudrowane poprawnością polityczną".
Capito? No to teraz sprej do ręki, malujemy na ścianach gwiazdy Dawida na szubienicy, a jak nas dorwie policja, tłumaczymy, że w ten żartobliwy sposób zwalczamy antysemityzm. Odwracając tradycyjne role przypisane tragizmowi i komizmowi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.