– Staram się żyć zgodnie z filozofią tao, czyli brać życie, jakim jest, poddawać się jego nurtowi, korzystać z okazji, z przypadku – mówi z uśmiechem, popijając kawę w swym biurze w podwarszawskim Kiełpinie. Przez niedomknięte drzwi za jego plecami widać salę pełną cacek – skórzanych torebek, portfeli, portmonetek, rękawiczek, aktówek, walizek, plecaków, krawatów, szali, apaszek, a nawet… piersiówek.
Na każdym z wyrobów logo Wittchena: tarcza, nad nią – korona, obok – dwa lwy. Ceny: od 300 do 3000 zł. Drugiej polskiej firmy produkującej na taką skalę luksusowe dodatki ze skóry po prostu nie ma. Wittchen w 2010 r. wypracował 66,5 mln zł przychodów i 7,5 mln zł zysku. Wartość firmy wkrótce wyceni giełda (debiut – najpóźniej jesienią), ale już teraz można szacować ją nawet na mniej więcej 100 mln zł. Najprawdopodobniej więc Wittchen jest jedynym w Polsce wyznawcą tao z milionami w kieszeni.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.