Smoleńsk i po-smoleńsk pokazał, że Tusk nie mówi, tylko odpowiada, Kaczyński nie ma o czym mówić, a Palikot tylko gada – uważa politolog Aleksander Smolar. I tłumaczy, że nasz sondaż na temat katastrofy pokazuje Polskę normalnych ludzi.
Piotr Najsztub: Raport Millera zamyka symbolicznie czas katastrofy smoleńskiej. Premier Tusk zmienił się pod jej wpływem, zmienił język?
Aleksander Smolar: W okresie tuż po katastrofie on niesłychanie wyrósł w moich oczach, jego wyczucie, niezwykły takt w sytuacji, która była niesłychanie podminowana, słowa, które z jego ust padały – to wszystko wywoływało we mnie wielką sympatię i często podziw.
A potem ten wizerunek zaczął trochę pękać?
Nie. Już wtedy miałem poczucie, że on przemawia jedynie jako uczestnik żałoby narodowej. Natomiast nie występuje jako przywódca, nie odpowiada na destabilizujące słowa, często pełne nienawiści, które padały również ze strony najwyższych duchownych. Niedawno Donald Tusk powiedział, że „nie będziemy klękali przed księdzem", a wtedy zabrakło takiej elementarnej odwagi, godności władzy. Zabrakło też jego wystąpienia, które dałoby pewną interpretację wydarzeń, żeby Polacy mogli zrozumieć, co się dzieje, poczuć się wspólnotą obywatelską. To jest zresztą cecha Tuska, którą obserwowałem nie raz: on nigdy nie zwraca się do obywateli, nie przemawia do narodu, on odpowiada na pytania dziennikarzy. Polityk powinien zwracać się też bezpośrednio, twarzą w twarz do społeczeństwa, żeby wyjaśnić sprawy podstawowe, nadać sens wydarzeniom i obranej polityce.
Aleksander Smolar: W okresie tuż po katastrofie on niesłychanie wyrósł w moich oczach, jego wyczucie, niezwykły takt w sytuacji, która była niesłychanie podminowana, słowa, które z jego ust padały – to wszystko wywoływało we mnie wielką sympatię i często podziw.
A potem ten wizerunek zaczął trochę pękać?
Nie. Już wtedy miałem poczucie, że on przemawia jedynie jako uczestnik żałoby narodowej. Natomiast nie występuje jako przywódca, nie odpowiada na destabilizujące słowa, często pełne nienawiści, które padały również ze strony najwyższych duchownych. Niedawno Donald Tusk powiedział, że „nie będziemy klękali przed księdzem", a wtedy zabrakło takiej elementarnej odwagi, godności władzy. Zabrakło też jego wystąpienia, które dałoby pewną interpretację wydarzeń, żeby Polacy mogli zrozumieć, co się dzieje, poczuć się wspólnotą obywatelską. To jest zresztą cecha Tuska, którą obserwowałem nie raz: on nigdy nie zwraca się do obywateli, nie przemawia do narodu, on odpowiada na pytania dziennikarzy. Polityk powinien zwracać się też bezpośrednio, twarzą w twarz do społeczeństwa, żeby wyjaśnić sprawy podstawowe, nadać sens wydarzeniom i obranej polityce.
Więcej możesz przeczytać w 31/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.