Dlaczego Amy Winehouse, jedna z najlepszych wokalistek naszych czasów, zmarła 23 lipca? Bo poza muzyką uwielbiała alkohol, narkotyki i najbardziej ponure ulice Londynu.
W Southgate, północnej dzielnicy Londynu, w której Amy spędziła dzieciństwo, jest pięć synagog, kilka niedużych klubów i szpital odwykowy Priory, znany z leczenia sław. Po raz ostatni Amy trafiła tam kilka miesięcy przed śmiercią. Stałym bywalcem kliniki jest Pete Doherty, inny enfant terrible brytyjskiej sceny muzycznej, zaprzyjaźniony z Winehouse. Barmani z lokalnych knajp pamiętają uroczą nastoletnią Żydówkę, która dziesięć lat temu z piwem siadała na barze i swoim śpiewem uciszała rozmowy.
Więcej możesz przeczytać w 31/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.