Znany i sławny atonom (tak o tej specjalności mówią fachowcy), autorytet w dziedzinie wewnętrznej budowy człowieka, profesor Ryszard Aleksandrowicz zwykł mawiać do studentów medycyny, że nawet człowiek brzydki może mieć piękne organy wewnętrzne. To bardzo głęboka myśl i nie dotyczy tylko nauki medycyny. Nie dotyczy również mojego redaktora naczelnego, który zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie jest co najmniej piękny.
Zastanawiając się nad urodą Polaków, sławiąc legendarną na cały świat urodę Polek, patrząc samokrytycznie na swoje oblicze, dochodzę do wniosku, że my, Polacy – mężczyźni, na tle innych nacji nie wypadamy specjalnie okazale. Nie chciałbym urazić tych, którzy ewidentnie są piękni, ale te wyjątki nie zmienią przeciętnej.
Z naukowych badań wynika, że nie tylko nie jesteśmy piękni, ale przede wszystkim brak nam poczucia własnej wartości i stąd może taki Grek czy Włoch wie, że piękny jest, a każdy skromny Polak ma wątpliwości. Wracając do myśli słynnego profesora i nie rozszerzając analizy naszej urody, wyrażam przekonanie, że nasze piękno wewnętrzne jest znacznie ważniejsze. Tym pięknem potrafimy emanować i w kraju, i za granicą. Potrafimy być solidarni, potrafimy jak nikt kochać bliźniego swego, nie zazdrościmy, nie śledzimy, nie donosimy, pomagamy sobie w każdej sytuacji i dlatego wywołujemy w świecie podziw i zachwyt. Często jesteśmy podawani za przykład i wzór godny naśladowania. Umiemy stworzyć sami z siebie za pomocą własnego rozumu światowe patenty. W Świnoujściu na przykład powstał system sprawdzania, czy zostały wybite komary. W systemie tym ogromną rolę odgrywają kontrolerzy. To oni na dany znak wystawiają całe swoje ciało jako wabik dla komara. Jeżeli w ciągu 15 minut stwierdzą, że mają na ciele więcej niż 10 ukąszeń, to znaczy, że komarów jest więcej, niż powinno być, i firma trująca nie otrzymuje wynagrodzenia. Tu przypomniał mi się wybitny polski specjalista od wybijania biednych, robiących sobie kanały i tym samym spulchniających ziemię krecików. Żeby zabić krecika, przywoził na lawecie samochód marki Trabant bez kół, dołączał do rury wydechowej szczelny wąż parciany, a jego końcówkę wkładał do kreciego korytarza i zapuszczał silnik trabanta na lawecie. Godzina pracy silnika załatwiała krecią rodzinę na amen. Jeżeli teraz jest więcej krecików, to znaczy, że mniej jest czynnych trabantów. My, Polacy, wewnętrznie piękni i silni, mamy swoje sposoby, żeby ominąć najnowocześniejsze technologie i działać swoimi metodami. Niepotrzebny nam atom w elektrowniach, skoro zawsze możemy wrócić w końcu do naszego wynalazku, który domowym sposobem przerobimy na własny gaz łupkowy, może nie za naszego życia, ale za to w przyszłości.
To, co piszę, zawiera wakacyjny powiew optymizmu połączony z poczuciem dumy narodowej, ale przede wszystkim wewnętrznej siły, która pozwala śmiało patrzeć w przyszłość, bez oglądania się na innych, mimo że może najładniejsi nie jesteśmy. Jestem przekonany, że tak myślą wszyscy, którzy we własnym ogródku z trabantem lub innym wynalazkiem robią stale coś dla Polski, a tym samym dla siebie.
Nie damy się wepchnąć w polityczne swary, niemerytoryczne przekomarzania naszej klasy politycznej i pójdziemy was wybierać wtedy, kiedy przyłączycie się do nas. Kto się nie przyłączy, tego skreślimy.
Do mojego wakacyjnego zakątka w ostatniej chwili przed oddaniem tekstu do druku dotarła wiadomość, że u marszałka Wenderlicha wykryto dodatkową umiejętność polegającą na mówieniu bez mrugania przez ponad minutę. Jeśli dodamy do tego posłanki Piterę i Kempę, które na jednym oddechu potrafią mówić przez 20 minut, oraz posła Czarneckiego i posłankę Kluzik-Rostkowską, rekordzistów w partyjnej kameleonizacji, to powstaje galeria posłanek i posłów o specjalnych umiejętnościach. Czy będą je mogli doskonalić w następnej kadencji Sejmu, to zależy tylko od nas, i z tego się bardzo cieszymy.
Zastanawiając się nad urodą Polaków, sławiąc legendarną na cały świat urodę Polek, patrząc samokrytycznie na swoje oblicze, dochodzę do wniosku, że my, Polacy – mężczyźni, na tle innych nacji nie wypadamy specjalnie okazale. Nie chciałbym urazić tych, którzy ewidentnie są piękni, ale te wyjątki nie zmienią przeciętnej.
Z naukowych badań wynika, że nie tylko nie jesteśmy piękni, ale przede wszystkim brak nam poczucia własnej wartości i stąd może taki Grek czy Włoch wie, że piękny jest, a każdy skromny Polak ma wątpliwości. Wracając do myśli słynnego profesora i nie rozszerzając analizy naszej urody, wyrażam przekonanie, że nasze piękno wewnętrzne jest znacznie ważniejsze. Tym pięknem potrafimy emanować i w kraju, i za granicą. Potrafimy być solidarni, potrafimy jak nikt kochać bliźniego swego, nie zazdrościmy, nie śledzimy, nie donosimy, pomagamy sobie w każdej sytuacji i dlatego wywołujemy w świecie podziw i zachwyt. Często jesteśmy podawani za przykład i wzór godny naśladowania. Umiemy stworzyć sami z siebie za pomocą własnego rozumu światowe patenty. W Świnoujściu na przykład powstał system sprawdzania, czy zostały wybite komary. W systemie tym ogromną rolę odgrywają kontrolerzy. To oni na dany znak wystawiają całe swoje ciało jako wabik dla komara. Jeżeli w ciągu 15 minut stwierdzą, że mają na ciele więcej niż 10 ukąszeń, to znaczy, że komarów jest więcej, niż powinno być, i firma trująca nie otrzymuje wynagrodzenia. Tu przypomniał mi się wybitny polski specjalista od wybijania biednych, robiących sobie kanały i tym samym spulchniających ziemię krecików. Żeby zabić krecika, przywoził na lawecie samochód marki Trabant bez kół, dołączał do rury wydechowej szczelny wąż parciany, a jego końcówkę wkładał do kreciego korytarza i zapuszczał silnik trabanta na lawecie. Godzina pracy silnika załatwiała krecią rodzinę na amen. Jeżeli teraz jest więcej krecików, to znaczy, że mniej jest czynnych trabantów. My, Polacy, wewnętrznie piękni i silni, mamy swoje sposoby, żeby ominąć najnowocześniejsze technologie i działać swoimi metodami. Niepotrzebny nam atom w elektrowniach, skoro zawsze możemy wrócić w końcu do naszego wynalazku, który domowym sposobem przerobimy na własny gaz łupkowy, może nie za naszego życia, ale za to w przyszłości.
To, co piszę, zawiera wakacyjny powiew optymizmu połączony z poczuciem dumy narodowej, ale przede wszystkim wewnętrznej siły, która pozwala śmiało patrzeć w przyszłość, bez oglądania się na innych, mimo że może najładniejsi nie jesteśmy. Jestem przekonany, że tak myślą wszyscy, którzy we własnym ogródku z trabantem lub innym wynalazkiem robią stale coś dla Polski, a tym samym dla siebie.
Nie damy się wepchnąć w polityczne swary, niemerytoryczne przekomarzania naszej klasy politycznej i pójdziemy was wybierać wtedy, kiedy przyłączycie się do nas. Kto się nie przyłączy, tego skreślimy.
Do mojego wakacyjnego zakątka w ostatniej chwili przed oddaniem tekstu do druku dotarła wiadomość, że u marszałka Wenderlicha wykryto dodatkową umiejętność polegającą na mówieniu bez mrugania przez ponad minutę. Jeśli dodamy do tego posłanki Piterę i Kempę, które na jednym oddechu potrafią mówić przez 20 minut, oraz posła Czarneckiego i posłankę Kluzik-Rostkowską, rekordzistów w partyjnej kameleonizacji, to powstaje galeria posłanek i posłów o specjalnych umiejętnościach. Czy będą je mogli doskonalić w następnej kadencji Sejmu, to zależy tylko od nas, i z tego się bardzo cieszymy.
Więcej możesz przeczytać w 31/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.