W obronie wolności słowa liczy się zapewne nie tylko, co się mówi, ale kto mówi. Prawdziwy patriota może więcej. Nieprawdziwy – znacznie mniej.
22 lipca był dla mnie dniem szczególnym. Już rano rozdzwoniły się telefony. I to z jakimi propozycjami?! Finansowymi. Dzwonili przyjaciele z ofertą pomocy w sprawie wyroku sądowego, który nakazywał mi wzbogacić Fundację im. Brata Alberta sumą 10 tys. zł jako karę za naruszenie dobrego imienia Telewizji Polskiej. Poczułam się wzruszona, choć zapewne nie tak bardzo jak poeta Rymkiewicz, w którego obronie publiczną petycję wystosowali „pisarze polscy i dziennikarze"; głos zabrali również tacy wielcy obrońcy słowa, jak Jan Pospieszalski, Piotr Zaręba i cała „Gazeta Polska”.
Poeta Rymkiewicz za powiedzenie, iż „Gazeta Wyborcza" chce wynarodowić Polaków, ponieważ jej redaktorzy „są duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”, został skazany na karę przeproszenia „GW” oraz dokonania wpłaty 5 tys. zł na cele dobroczynne. Ja zostałam skazana (w pierwszej instancji) na karę wykupienia miejsc w wielu gazetach, by przeprosić Telewizję Polską za naruszenie jej dobrego imienia, sławy i reputacji oraz na wpłatę 10 tys. zł na cele dobroczynne. Za co? Otóż w 2007 r., komentując kondycję publicznej telewizji, powiedziałam w Tok FM: „Mamy w tej chwili ?Misję specjalną?, która jest po prostu, jak to się mówi, przepraszam, że użyję takiego potocznego, absolutnie bez żadnej odpowiedzialności, słowa – ubeckim programem”.
W najwyższym stopniu „zaniepokojeni i wstrząśnięci" pisarze i dziennikarze, ujmując się za Rymkiewiczem, twierdzą, że wyrok na wybitnego poetę jest wyrazem „tłumienia publicznej wymiany myśli”, że przypomina czasy, gdy: „zamykano usta tym, którzy odważyli się głośno wyrażać swoje przekonania”, oraz że taka praktyka sądownicza prowadzi do „kneblowania ust, do dyktatury rodem z dzisiejszej Białorusi”.
Jedynie redaktor Wojciech Maziarski z „Newsweeka" wyraził nadzieję, że wielcy pisarze i dziennikarze, którzy tak bronią wolności słowa poety Rymkiewicza, za moment wspólnym chórem wspierać będą i moją wolność. Ale jakoś nie wspierają.
Może i mają rację. W obronie wolności słowa liczy się zapewne nie tylko to, co się mówi, ale kto mówi. Prawdziwy patriota może więcej, nieprawdziwy – znacznie mniej. Poza tym ważny w problemie wolności słowa jest też obiekt, którego dotyczy. O „Gazecie Wyborczej" można właściwie powiedzieć wszystko. Tak jak o III RP. O IV RP i Telewizji Polskiej pod rządami PiS nie można było powiedzieć zbyt wiele.
Na jednej z rozpraw próbowałam przekonać sąd, że trudno naruszać reputację i dobrą sławę instytucji, skoro ta jej od dawna nie posiada. Ale sąd dał się raczej przekonać telewizyjnym radcom prawnym, którzy pokazywali, że program „Misja specjalna", mając mniej więcej taką samą oglądalność jak poranne „Przygody krecika”, buduje reputację TVP, więc moja wypowiedź mogła ją rzeczywiście naruszyć, a sam krecik jej przecież nie obroni.
Poza tym zostałam ukarana za tchórzostwo. Poeta Rymkiewicz rzeczywiście „odważnie wyraża swoje przekonania", by nie powiedzieć „brawurowo”. Tak dziś, jak kiedyś. A ja opinię o programie „Misja specjalna” tchórzliwie opatrzyłam podwójnym cudzysłowem: odwołałam się do powszechnej opinii („jak to się mówi”) i zadeklarowałam, że nie biorę odpowiedzialności za słowo „ubecki”, a nadto użyłam tego określenia w formie wyraźnie metaforycznej, nie dosłownej. Co stwierdził w sądowej opinii również prof. Michał Głowiński. To trochę tak, jakby o sposobie picia wódki niektórych polityków powiedzieć, że jest „bolszewicki”, lub o paleniu cygar przez Michała Kamińskiego powiedzieć, że jest churchillowskie, co nie znaczy przecież, że ci pierwsi są bolszewikami, a ten drugi ma cokolwiek wspólnego z Churchillem.
Sąd tymczasem (w ostatnim wyroku) domaga się ode mnie, bym w Radiu Tok FM przeprosiła Telewizję Polską za wypowiedź niezgodną z faktami. Ale ja przecież nie mówiłam o faktach, tylko wyrażałam opinię. Jak mogę za to przepraszać? I choć bardzo chcę poddać się wyrokowi z powodu obywatelskiego posłuszeństwa i nabytej praworządności, nie wiem, jak to uczynić. Poeta Rymkiewicz jest w znacznie lepszej sytuacji, bo – jako prawdziwy Polak i patriota – nikogo nie zamierza przepraszać, co uzasadnia, sięgając do serca polskiej tradycji i szlacheckiej mądrości: „Musi to na Rusi, a w Polsce, jak kto chce".
No właśnie. Dwa wyroki, dwie postawy, dwie Polski. Jak to scalić? I jak bronić wolności słowa i praworządności zarazem?
Poeta Rymkiewicz za powiedzenie, iż „Gazeta Wyborcza" chce wynarodowić Polaków, ponieważ jej redaktorzy „są duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski”, został skazany na karę przeproszenia „GW” oraz dokonania wpłaty 5 tys. zł na cele dobroczynne. Ja zostałam skazana (w pierwszej instancji) na karę wykupienia miejsc w wielu gazetach, by przeprosić Telewizję Polską za naruszenie jej dobrego imienia, sławy i reputacji oraz na wpłatę 10 tys. zł na cele dobroczynne. Za co? Otóż w 2007 r., komentując kondycję publicznej telewizji, powiedziałam w Tok FM: „Mamy w tej chwili ?Misję specjalną?, która jest po prostu, jak to się mówi, przepraszam, że użyję takiego potocznego, absolutnie bez żadnej odpowiedzialności, słowa – ubeckim programem”.
W najwyższym stopniu „zaniepokojeni i wstrząśnięci" pisarze i dziennikarze, ujmując się za Rymkiewiczem, twierdzą, że wyrok na wybitnego poetę jest wyrazem „tłumienia publicznej wymiany myśli”, że przypomina czasy, gdy: „zamykano usta tym, którzy odważyli się głośno wyrażać swoje przekonania”, oraz że taka praktyka sądownicza prowadzi do „kneblowania ust, do dyktatury rodem z dzisiejszej Białorusi”.
Jedynie redaktor Wojciech Maziarski z „Newsweeka" wyraził nadzieję, że wielcy pisarze i dziennikarze, którzy tak bronią wolności słowa poety Rymkiewicza, za moment wspólnym chórem wspierać będą i moją wolność. Ale jakoś nie wspierają.
Może i mają rację. W obronie wolności słowa liczy się zapewne nie tylko to, co się mówi, ale kto mówi. Prawdziwy patriota może więcej, nieprawdziwy – znacznie mniej. Poza tym ważny w problemie wolności słowa jest też obiekt, którego dotyczy. O „Gazecie Wyborczej" można właściwie powiedzieć wszystko. Tak jak o III RP. O IV RP i Telewizji Polskiej pod rządami PiS nie można było powiedzieć zbyt wiele.
Na jednej z rozpraw próbowałam przekonać sąd, że trudno naruszać reputację i dobrą sławę instytucji, skoro ta jej od dawna nie posiada. Ale sąd dał się raczej przekonać telewizyjnym radcom prawnym, którzy pokazywali, że program „Misja specjalna", mając mniej więcej taką samą oglądalność jak poranne „Przygody krecika”, buduje reputację TVP, więc moja wypowiedź mogła ją rzeczywiście naruszyć, a sam krecik jej przecież nie obroni.
Poza tym zostałam ukarana za tchórzostwo. Poeta Rymkiewicz rzeczywiście „odważnie wyraża swoje przekonania", by nie powiedzieć „brawurowo”. Tak dziś, jak kiedyś. A ja opinię o programie „Misja specjalna” tchórzliwie opatrzyłam podwójnym cudzysłowem: odwołałam się do powszechnej opinii („jak to się mówi”) i zadeklarowałam, że nie biorę odpowiedzialności za słowo „ubecki”, a nadto użyłam tego określenia w formie wyraźnie metaforycznej, nie dosłownej. Co stwierdził w sądowej opinii również prof. Michał Głowiński. To trochę tak, jakby o sposobie picia wódki niektórych polityków powiedzieć, że jest „bolszewicki”, lub o paleniu cygar przez Michała Kamińskiego powiedzieć, że jest churchillowskie, co nie znaczy przecież, że ci pierwsi są bolszewikami, a ten drugi ma cokolwiek wspólnego z Churchillem.
Sąd tymczasem (w ostatnim wyroku) domaga się ode mnie, bym w Radiu Tok FM przeprosiła Telewizję Polską za wypowiedź niezgodną z faktami. Ale ja przecież nie mówiłam o faktach, tylko wyrażałam opinię. Jak mogę za to przepraszać? I choć bardzo chcę poddać się wyrokowi z powodu obywatelskiego posłuszeństwa i nabytej praworządności, nie wiem, jak to uczynić. Poeta Rymkiewicz jest w znacznie lepszej sytuacji, bo – jako prawdziwy Polak i patriota – nikogo nie zamierza przepraszać, co uzasadnia, sięgając do serca polskiej tradycji i szlacheckiej mądrości: „Musi to na Rusi, a w Polsce, jak kto chce".
No właśnie. Dwa wyroki, dwie postawy, dwie Polski. Jak to scalić? I jak bronić wolności słowa i praworządności zarazem?
Więcej możesz przeczytać w 31/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.