W dużym stopniu kupujemy kota w worku. To, co charakteryzuje tę kampanię wyborczą, to fakt, że tak niewiele w niej treści. Partie odwołują się do pewnych obrazów utrwalonych w opinii publicznej, starając się co najwyżej lekko je modyfikować. To dotyczy przede wszystkim Platformy jako partii solidnej, przewidywalnej, przyjaznej wobec sąsiadów i Europy. PiS skoncentrowało się na łagodzeniu obrazu partii konfrontacji, permanentnej agresji zwróconej ku przeszłości. Jarosław Kaczyński wrócił do wizerunku z kampanii prezydenckiej. Łagodnego starszego pana, który obiecuje godność i normalność. W gruncie rzeczy niewiele wiemy poza tym.
Wybór, przed którym stajemy, to nie jest wybór na miarę problemów, przed którymi stoją Polska, Europa i świat. Wszyscy politycy izolują Polskę od Europy, jedni traktując ją jako wyspę (choćby i zieloną), inni kultywując mentalnie filozofie: „nasza chata z kraja". W gruncie rzeczy podstawowy wybór jest między partią umiaru, która zapewnia spokój, stabilność, dobre stosunki z zagranicą, a partią radykalną, populistyczną, która budzi niepokój – jeżeli nie strach – u dużej części opinii publicznej. Dla innych PiS pozwala wykrzyczeć protest, wyrazić strach przed nowoczesnym światem. Zaskakującemu wzmocnieniu PiS sprzyja naturalne w demokracji zużycie partii władzy, rozczarowanie jej polityką, przypisywanie jej odpowiedzialności nawet za fakty, które mają zródło daleko poza Polską. Takie są zasadnicze rysy sytuacji przedwyborczej. Dodanie SLD, PSL i Palikota niewiele zmieni w tym obrazie, choć może wpłynąć m.in. na szanse zawarcia różnych koalicji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.