JOSE ORTEGA Y GASSET (z przesadną grzecznością): Oczywiście.
STATYSTYCZNY POLAK: Mam dla pana zagadkę: mimo rozlicznych atrakcji wokół – sam pan widzi – część ludzi skupia się w jednym, zupełnie nieatrakcyjnym miejscu. O, tam.
OPIS: Statystyczny Polak wskazuje niewielką scenę, na której ktoś przemawia. Słowa sypią się szybko, tłum faluje i odpowiada od czasu do czasu pomrukami.
WIELKI HIPNOTYZER (spoglądając groźnie w dół na zebranych wokół ludzi): Oczywiście, że dziś żyjecie w kraju, który jest jednym wielkim wychodkiem. Tu nic się nie może udać, wszystko się w rękach rozpada i tylko coraz gorzej być może. Klątwa? Niekoniecznie.
STATYSTYCZNY POLAK (szeptem do ucha Ortegi y Gasseta): Teraz zwykle pojawia się wyjaśnienie, skąd te nieszczęścia.
WIELKI HIPNOTYZER: Oczywiście, że jest wam źle. Bo ktoś się bardzo stara, żeby źle wam było. Możecie tyrać od świtu do nocy, ale nic ten wysiłek nie przyniesie, bo gdy zmordowani w końcu zaśniecie, ktoś wam owoce waszej pracy tak po prostu skradnie. Tak! Żyjemy w kraju beznadziei.
OPIS: Jakby przecząc tej tezie, nad tłumem przelatuje pan z balonami. Najwyraźniej hel wygrał z jego wagą. W bezpiecznej odległości za panem lecą osy.
WIELKI HIPNOTYZER (nie zwracając zupełnie uwagi na przelatujące obiekty): Na nas szarańcza nie musi spadać, bo ona już tu jest. Wyżera wszystko wokół, a wam zostawia spalone pola, żebyście pyłem i kurzem mogli się żywić.
JOSE ORTEGA Y GASSET: Na razie wszystko według wzoru…
STATYSTYCZNY POLAK: A mnie właśnie dziwi, że tak chętnie tych strasznych słów słuchają! Przecież on ich również obraża! I że słuchają tego w kółko, mniej więcej co tydzień. Na koniec zawsze jest obietnica, że od dziś im będzie lepiej, bo hipnotyzer policzy: raz, dwa, trzy, i życie im odmieni. I oczywiście nic się nie dzieje. A mimo to oni za tydzień znów tu przychodzą! Jak to możliwe?
WIELKI HIPNOTYZER: Oczywiście można tę niemoc przezwyciężyć, przegnać, psy, zdrajców, dziwki i złodziei. Razem chwyćmy w zdrowe dłonie miotłę i razem ten brud wymiećmy. I ten, co wokół, i ten z własnych serc. Bo brud wżera się wszędzie. Razem, razem! raz, dwa, trzy.
STATYSTYCZNY POLAK: No i proszę! Pana to nie dziwi?
JOSE ORTEGA Y GASSET: Nie.
STATYSTYCZNY POLAK: Więc to normalka?
JOSE ORTEGA Y GASSET: Pan mnie pyta, czy obecność magów i iluzjonistów na targu to normalka? Że zacytuję tego pana: oczywiście, że normalka. Szkoda tylko, że im gorzej ludziom, tym im żyje się lepiej.
OPIS: Osy decydują się jednak zaatakować pana z balonami. Ten, oganiając się, puszcza nieopatrznie balony, a grawitacja robi swoje. Upadkowi w masę malinowych pomidorów nie towarzyszy jednak śmiech. Wszyscy wokół pozostają poważni i przygnębieni.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.