Jerzy Hoffman: Moim jedynym krytykiem była i jest publiczność. I jak mi ktoś zarzuca, że się rozmijam z publicznością, to trochę jestem zdziwiony, bo np. „Ogniem i mieczem" miało rekord widowni III Rzeczypospolitej!
Rekordy widowni… Nakręcił pan film o jedynym wielkim zwycięstwie bitewnym Polski w XX wieku, więc pewnie i wojsko, i szkoły będą grupowo na niego chodzić. Taka frekwencja to nie łatwizna?
Nie sprawdzam filmu na szkołach. Mam stary, głupi zwyczaj, że przed premierą robię pokazy. To jest film, który ma dużo scen okrutnych, batalistycznych, dla mężczyzn i chłopców.
To chyba najokrutniejszy w tym sensie film polski, jaki widziałem.
Możliwe. A jednocześnie, kto decyduje o pójściu do kina? Dziewczyna, a nie chłopak! I jeżeli dziewczyny wstawały po tym filmie z mokrymi oczami, a wzruszeni byli też chłopcy, to znaczy, że wszystko gra! A prawdziwa konfrontacja odbędzie się nie w czasie premiery, tylko jak się film zderzy z normalną publicznością, bo normalną publicznością nie są dziennikarze. Pierwsze trzy dni normalnych projekcji pokażą, czy król jest nagi i kto ma rację. A krytyka… Nie zgadzam się z trendem, lansowanym przez poważną część naszej krytyki, prowadzenia naszego kina donikąd. Bo dla mnie bluzganie z ekranów, ludzie z marginesu mogą być tematem, ale nie głównym. A oni tego by chcieli.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.