Za młodu słynął głównie z wszczynania pijackich burd i z burzliwych związków."Kiedy dojrzał, jego rysy nabrały szlachetności, a role głębi. Ostatnio jednak Sean Penn od filmów woli prawdziwe akcje: pomaga ofiarom huraganów i trzęsień ziemi. I przyjaźni się z dyktatorami.
Gdy w zeszłym tygodniu amerykańscy turyści Joshua Fattal i Shane Bauer zostali wypuszczeni z irańskiego więzienia, do którego trafili w 2009 r. pod zarzutem szpiegostwa (uprawiali trekking zbyt blisko irańskiej granicy), wenezuelski minister spraw zagranicznych Temir Porras przyznał, że w akcji ich uwalniania maczał palce pewien „amerykański intelektualista". Chwilę później potwierdził to rzecznik prasowy Seana Penna – tym intelektualistą był właśnie hollywoodzki aktor.
Nie była to akcja w bondowskim znaczeniu tego słowa, chociaż nikt by się chyba nie zdziwił,gdyby aktor osobiście wykonał podkop pod więzieniem. Wszak własnymi rękami wyciągał z wody ofiary huraganu Katrina, a spod gruzów ludzi, którzy ucierpieli w trzęsieniu ziemi na Haiti. Tym razem jednak Penn wykorzystał swoją zażyłość z populistycznym prezydentem Wenezueli Hugonem Chávezem, bliskim przyjacielem Mahmuda Ahmadineżada, prezydenta Iranu.
Więcej możesz przeczytać w 40/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.