...różnorodny. Pamiętam, jak w 1989 r. – już coś drgnęło w historii, już dało się czuć powiew wolności, choć układ był jeszcze PRL-owski – oglądałam sejmowe głosowania. Na sali byli wyłącznie mężczyźni ubrani w szare wymięte garnitury (nie pamiętam żadnej kobiety, a jeśli była, to zapewne też nosiła garnitur). Nie wiem, czego dotyczyło głosowanie, ale nagle na pytanie marszałka: „Kto jest przeciw", podniosło się kilkanaście rąk, a potem jeszcze więcej i więcej. Skończyła się szara jednomyślność, która przez wiele lat wydawała mi się naturą demokracji, pojawiły się inspirujące różnice.
Parlament powinien być różnorodny. Taki jak społeczeństwo. A więc składać się z kobiet i mężczyzn. Bowiem, o ile nie wierzę w to, że kobiety zawsze łagodzą obyczaje, to na pewno mają inne potrzeby, interesy i inny sposób rozumienia świata niż mężczyźni. Obecna w dzisiejszym parlamencie garstka pań musi się dostosowywać do priorytetów wyznaczanych przez kolegów, do ich celów, ambicji, kłótliwości, co czyni go monotonnym i ułomnie reprezentującym społeczeństwo. Chciałabym mieć w parlamencie różnorodność poglądów i osobowości. Ich bardzo szeroki mainstream, choć z wyłączeniem skrajności typu faszyzująca Młodzież Wszechpolska czy Korwin-Mikke.
Parlament powinien mieć wzmocnioną lewą stronę ław. Nie chodzi jednak o lewicowość; wszyscy politycy, zwłaszcza w okresie wyborczym, są lewicowi jak bolszewicy: rozdają, czego nie mają i obiecują raj dla biednych. PiS jest pod tym względem bardziej na lewo niż SLD. Nie chodzi więc o deklarowany, choć pusty, polityczny altruizm, chodzi o progresywność. W „płaskim" polskim parlamencie mnożą się „tradycjonaliści", zapatrzeni w przeszłość, religię i historię, której wizja została zakrojona do ich politycznych potrzeb i wąskich horyzontów.
W parlamencie brak „progresywistów", czyli tych, którzy widzą i wspierają zmiany, którzy są otwarci na postęp, różnorodność, eksperyment, którzy potrafią rozmawiać o zniesieniu państwa narodowego i budowaniu rzeczywiście wspólnej Europy, którzy nie boją się imigrantów, którzy nie rozwiązują problemów demografii przez ograniczenia wolności kobiet, którzy rozumieją płynność ról płciowych i zmienne formy rodziny. Jak dowodzi Michał Boni w swoim raporcie o Polsce 2030, największy wzrost gospodarczy jest w krajach ceniących wartości posttradycyjne (różnorodność, tolerancja, indywidualizacja, prawa mniejszości); na dłuższą metę mariaż nowoczesnego państwa dobrobytu z tradycyjnym społeczeństwem XIX-wiecznym (które efektywnie jest wspierane przez polityków, Kościół oraz polski system edukacji) – jest nie do utrzymania i opóźnia postęp. Ale politycy nader chętnie wloką za sobą ciężki kuper naszej historii i tradycji, chwaląc się nim jak pawim ogonem. I takich polityków widziałabym w malowniczej mniejszości.
Potrzeba też w Sejmie ludzi odważnych, nie w gębie jednak, takich mamy zanadto. Chodzi o odwagę poglądów i umiejętność bronienia spraw niepopularnych. Mamy co prawda w parlamencie pana, który chce ustanowić w Polsce monarchię religijną z Jezusem w roli króla, co jest bardzo oryginalne, ale nie mamy nikogo, kto np. walczyłby o los osób transgenderowych. Mamy mnóstwo ostentacyjnych katolików, ale nie mamy ostentacyjnych homoseksualistów (choć to przecież jedna dziesiąta społeczeństwa). Głos w obronie wykluczonych jest bardzo słabo słyszalny, a dyskusji na temat zmian, które przynosi postęp nauki i ludzkiej wolności (in vitro, eutanazja, klonowanie), w ogóle się nie podejmuje. Tymczasem wolna dyskusja i debata są sercem demokracji.
Chciałabym mieć pewność, że w parlamencie takie debaty się prowadzi i że są one rzetelne. To znaczy racjonalne, z argumentami, a nie maczugami, każdy w nich jest równy i nikt nie ma monopolu na prawdę. Taylor warunkował demokratyczną debatę pełną sekularyzacją. I taki też powinien być parlament, co nie znaczy, że jego kaplica musi być zamknięta. Mylenie jednak sali obrad z kaplicą to zubożanie demokracji.
I jeszcze jedno: odpowiedzialność osobista za podejmowane decyzje i za ich brak. No ale nie rozmarzajmy się zbytnio… Byleby 9 października zwyciężył zdrowy rozsądek.Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.