PIOTR NAJSZTUB: Pisze pan w wydanej właśnie autobiografii: „Jazz to nie zawód, tylko wyrok". Pan ma dożywocie?
MICHAŁ URBANIAK: Absolutnie tak! I nałóg! To jest taki stan ducha, który Miles Davis określił kolorami: błękit w zieleni albo zieleń w błękicie, mroczny. Jest w nim też stale obecny, niezależnie od wieku, ten syndrom 27-latków...
Gwiazd, które w okolicach swoich 27. urodzin umierają?
Tak. Dzisiejsza muzyka rytmiczna to jest taki stan uniesienia, którego nagle brakuje, kiedy na przykład skończy się trasa koncertowa. Człowiek jest bardzo zmęczony, ale pojawia się straszna pustka. I wtedy jedyną radą – przynajmniej dla mnie i dla niektórych – są różne używki, to bardzo dobrze działa i zaspokaja potrzebę tych uniesień. Taki 27-latek sukcesu staje się produktem. Musi być zawsze w formie, bo musi wyjść na estradę i zagrać, a nieraz jest stratowany… I coś trzeba zrobić, żeby się „postawić na nogi" i to powoduje, że po tym nieodporni, wrażliwi ludzie przesadzają z używkami i doprowadzają się do ruiny.
Ale dlaczego w wieku 27 lat?
Tego nie wiem. W wieku lat 29 byłem bliski zawału, śmierci. Przez dziewięć miesięcy leżałem w łóżku. Wtedy ze strachu przed śmiercią zacząłem swoją 17-letnią przerwę w piciu.
MICHAŁ URBANIAK: Absolutnie tak! I nałóg! To jest taki stan ducha, który Miles Davis określił kolorami: błękit w zieleni albo zieleń w błękicie, mroczny. Jest w nim też stale obecny, niezależnie od wieku, ten syndrom 27-latków...
Gwiazd, które w okolicach swoich 27. urodzin umierają?
Tak. Dzisiejsza muzyka rytmiczna to jest taki stan uniesienia, którego nagle brakuje, kiedy na przykład skończy się trasa koncertowa. Człowiek jest bardzo zmęczony, ale pojawia się straszna pustka. I wtedy jedyną radą – przynajmniej dla mnie i dla niektórych – są różne używki, to bardzo dobrze działa i zaspokaja potrzebę tych uniesień. Taki 27-latek sukcesu staje się produktem. Musi być zawsze w formie, bo musi wyjść na estradę i zagrać, a nieraz jest stratowany… I coś trzeba zrobić, żeby się „postawić na nogi" i to powoduje, że po tym nieodporni, wrażliwi ludzie przesadzają z używkami i doprowadzają się do ruiny.
Ale dlaczego w wieku 27 lat?
Tego nie wiem. W wieku lat 29 byłem bliski zawału, śmierci. Przez dziewięć miesięcy leżałem w łóżku. Wtedy ze strachu przed śmiercią zacząłem swoją 17-letnią przerwę w piciu.
Więcej możesz przeczytać w 41/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.