Krzyczeli na siebie, kłócili się podczas wielkich turniejów. Wreszcie Agnieszka Radwańska postanowiła, że ojciec już nie będzie jej trenerem. I zaczęła wygrywać. – Tata nie umie oddzielić roli rodzica od szkoleniowca – tłumaczy. Czas na Wielkiego Szlema?
W życiu nie widziałam tak mocnej Agnieszki! Co z tego, że grałam dobrze, przy niej byłam kompletnie bezradna – komplementowała Polkę trzecia tenisistka światowego rankingu WTA, Białorusinka Wiktoria Azarenka, po porażce w półfinale prestiżowego turnieju w Tokio. – Aga była niesamowita. Starałam się coś zrobić, zmienić, ale na nic mi nie pozwoliła – wychwalała czwarta rakieta świata, Rosjanka Wiera Zwonariewa, którą Radwańska ograła po raz pierwszy w życiu w finale turnieju w Carlsbad. Skąd ta nagła eksplozja formy 22-letniej Polki, która od trzech lat nie potrafiła wygrać żadnego turnieju? Eksperci w Polsce i na świecie nie mają wątpliwości: gra Agnieszki zmieniła się po odsunięciu ojca od roli trenera i opiekuna podczas turniejów. Robert Radwański, który wykształcił tenisowo córkę i przez 17 lat towarzyszył jej podczas wszystkich wyjazdów, od sierpnia imprezy z jej udziałem śledzi na ekranie telewizora w Krakowie.
Więcej możesz przeczytać w 41/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.