Skansen PRL. Kolejarski syf w świecie nowoczesnych terminali, ręcznie sterowany z ministerstwa skarbu. Tak mówią o firmie, której oficjalna nazwa brzmi: narodowy przewoźnik.
Przez chwilę było pięknie. Jak u Disneya. Kapitan Wrona lądował boeingiem 767 bez podwozia, dostał brawa od pasażerów, a załoga dostała medale od prezydenta.
Minęły dni, kurz opadł. Z kurzu wyłonił się pracodawca kapitana Wrony – Polskie Linie Lotnicze LOT. Firma po przejściach i w kłopotach.
Dzielny kapitan niechcący sprawił, że oczy całej Polski zwróciły się na LOT. A to ostatnia rzecz, jakiej LOT powinien sobie życzyć.
Więcej możesz przeczytać w 46/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.