Dominique Strauss-Kahn – strażnik światowych finansów, potęgą równy prezydentom – miał być nadzieją Francji. Odkąd okazał się nie tylko napastliwym erotomanem, ale także stałym klientem stręczycieli, jego postać inspiruje już tylko twórców pornografii.
Były szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego politycznie nie zmartwychwstanie już w żadnym wcieleniu. Teraz kona także towarzysko, co dla paryskiego salonowca jest karą ciężką. Przez całe lata przyjaciele i wrogowie zazdrościli mu sławy charmeura i uwodziciela. Przed półroczem zarzuty prób gwałtu mocno ją nadwerężyły, ale – niepoparte wyrokiem sądowym – nie oznaczały infamii. Drzwi salonów zaczęły się zatrzaskiwać przed Straussem-Kahnem w ostatnich tygodniach, w miarę jak prasa z północnej Francji, a potem i najważniejsze tytuły z Paryża, przynosiły kolejne informacje o skandalu w hotelu Carlton w Lille.
Więcej możesz przeczytać w 46/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.