Jednak idea etycznego kodeksu dla parlamentarzystów nie jest zła. Może posłowie/posłanki nowej kadencji, nim wpadną w rutynę, samozadowolenie i poczucie władzy – powinni się nią zainteresować?
Oczywiście nie chodzi o parlamentarną rewolucję moralną czy deklarację świętych wartości (krzyż, rodzina, naród, Smoleńsk), czego mamy w nadmiarze. Nie chodzi nawet o zakazy i nakazy (bo te są w innych dokumentach), chodzi raczej o „mały kodeks dobrych rad dla dobrego parlamentarzysty/ parlamentarzystki", czyli jakich sytuacji i zachowań unikać. Na przykład: „jak unikać korupcji?" lub „jak odróżniać dobry lobbing od złego?”. Poseł musi bowiem działać w interesie swoich wyborców i na rzecz pewnych interesów w ogólności, ale nie zawsze wie, które interesy są słuszne, a które podejrzane oraz co jest tak zwanym konfliktem interesów, a co zwykłym nakładaniem się na siebie społecznych ról, które pełnimy. Czy poseł farmaceuta powinien zasiadać w komisji zdrowotnej? Czy jeśli w takiej komisji się znajdzie – może chodzić na kolacje z przedstawicielami koncernów farmaceutycznych? Czy poseł przedsiębiorca powinien zajmować się w Sejmie ustawami gospodarczymi, czy może bezpieczniej będzie, jeśli zainteresuje się sportem lub Polonią?
Kilka lat temu jeden z ministrów, który – jak się okazało – łączył swoją państwową funkcję z prowadzeniem kancelarii radcy prawnego, bronił się w mediach, mówiąc: „sumienie mam czyste". Pośle/posłanko! Pamiętaj więc, że sumienie nie wystarczy, potrzeba wiedzy! Poza tym ci, co na sumienie się często powołują, mylą jego czystość ze zwykłą ignorancją.
Kodeks mógłby też chronić przed wielkim grzechem, jakim jest nepotyzm. Nie tak dawno jeden z wicepremierów bronił się przed oskarżeniem, że zatrudnia swoją rodzinę w administracji publicznej, stwierdzeniem, że „przecież nie wyśle jej na Madagaskar". My, Polacy, kochamy rodzinę i troska o nią wydaje nam się najwyższym dobrem. Nie jest nim jednak w sferze publicznej. Troska o rodzinę staje tu często w sprzeczności z troską o elementarne reguły demokracji, zgodnie z którymi dostęp do stanowisk powinien być równy dla wszystkich i zależny wyłącznie od kwalifikacji, a nie koneksji, choćby najbardziej świętych, czyli rodzinnych. Parlamentarzysto/parlamentarzystko, lepiej więc, żeby twoja rodzina wyjechała na Madagaskar!
Kodeks może się zająć również definiowaniem dobrej i złej solidarności. Bo wartość ta może zarówno wspierać prestiż, spójność i wiarygodność grupy (np. klubu) poprzez „korygowanie" tych jej członków, którzy te cechy niszczą, lub – przeciwnie – chronić różnych szkodników, co nader często ma miejsce w wielu środowiskach zawodowych, a co obniża ich prestiż, a więc i skuteczność działania. No i jeszcze dwie sprawy. Pierwsza odnosi się do etykiety. Chodzi o jak najprostsze zasady: „zachowuj się przyzwoicie", „bądź życzliwy, punktualny, słowny” oraz „nie pij”, „nie pij w miejscach publicznych” lub „nie pij, bo będziesz plótł jak Dorn”, nawet gdy nie będziesz już pijany (prawdziwość tej tezy można było sprawdzić już na pierwszym posiedzeniu Sejmu przy wyborze marszałka).
Druga sprawa dotyczy owego „plecenia". Chciałoby się umieścić nie tylko w kodeksie, ale i w głównej sali parlamentu ogromny napis: „posłowie/posłanki – nie plećcie!" lub – co najmniej – „szanuj słowo!”. I proszę mi wierzyć, nie byłoby to żadne ograniczenie wolności. Bo wszak wolność tym się różni od bezmyślnej swawoli, że opiera się na pewnych normach. Na przykład: „jak nie wiesz, to nie mów”, „nie kłóć się”, „pamiętaj, że słowa często powtarzane tracą na znaczeniu”, „nie powracaj do spraw jałowych”, „ceń czas innych”, „Sejm to nie teatr”, „odróżniaj oryginalność i spontaniczność od chamstwa”, „wymowa to nie wszystko”.
A tak w ogóle to chodzi o to, by iść za Rzymianami: Non omne licitum honestum! (nie wszystko co dozwolone jest godziwe).
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.