Lejący się strumieniami alkohol, narkotyki i przygodny seks – tak wyglądają imprezy w wielu polskich klubach. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że bawią się w ten sposób nawet 13-letnie dzieci.
To musiało się tak skończyć – pomyślał krakowianin Piotr Paliwoda, kiedy w zeszłą niedzielę usłyszał w telewizji, że w klubie Kitsch zawaliły się schody. Doskonale pamiętał przecież swoją ostatnią wizytę przy ulicy Wielopole 15, gdzie oprócz Kitschu mieściły się jeszcze dwa inne kluby: Łubu Dubu i Caryca. To było jakieś trzy lata temu, poszedł ze znajomym Anglikiem, z zawodu inspektorem nadzoru budowlanego.
– Ten facet nie mógł się nadziwić, że w tak starej kamienicy może działać klub taneczny. Mówił, że stropy w każdej chwili mogą runąć, bo nie są przystosowane do utrzymania ciężaru tylu ludzi. Łapał się za głowę: to nie do pomyślenia, tu przecież nie ma wyjścia ewakuacyjnego, w razie pożaru doszłoby do tragedii – wspomina Paliwoda, redaktor naczelny wydawnictwa Universitas.
Więcej możesz przeczytać w 46/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.