Z drugiej strony, wyrażam swój sprzeciw wobec jakichkolwiek ograniczeń wolności słowa i jeżeli na przykład mój naczelny będzie chciał mi tę wolność słowa ograniczyć, to nie będzie moim naczelnym. Nie wiem, jak się mam ustosunkować do odwagi Zbigniewa Hołdysa, który bezkrytycznie popiera umowę ACTA. Dziwię się bardzo, że Zbigniew Hołdys nie ma w stosunku do niej żadnych wątpliwości. Dziwię się dodatkowo, bo z mojej wiedzy wynika, że Zbigniew Hołdys jest historycznym rockandrollowcem, kompozytorem, autorem i twórcą zespołu Perfect, ale na pewno nie jest – chyba że coś umknęło mojej uwadze – wykształconym w Oksfordzie prawnikiem specjalizującym się w międzynarodowym prawie autorskim.
Każdy, kto jest uczciwy, w sposób naturalny sprzeciwia się złodziejstwu, pod warunkiem że może to złodziejstwo jednoznacznie sklasyfikować, ale jeśli do umowy wnosi zastrzeżenia Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, to ja na pewno wiem, że jest on bardziej wykształcony prawniczo od Zbigniewa Hołdysa i jemu bardziej w tej materii będę wierzył, chyba że zacznie grać na gitarze. Tak naprawdę to wydaje mi się, że wszyscy dotykają materii, z którą nie bardzo wiedzą, co zrobić. Jedni podłączają się do akcji protestacyjnej z powodów politycznych. Nie dziwię się, bo – proszę mi wybaczyć przeżyłem już rządy PiS, a szczególnie pana Ziobry, więc nie jestem pewien, czy ta formacja gwarantuje mi swobody obywatelskie.
Nie rozumiem tej umowy w obecnym kształcie tak jak tysiące demonstrantów, z którymi się solidaryzuję, i tak jak oni przyznaję się, że dokładnie nie wiem, o co chodzi, ale coś złego w trawie piszczy. To coś złego czai się w wypowiedziach ministrów i w wypowiedziach premiera. Wydaje mi się, że tkwi w tym coś więcej niż niepokój i że mamy do czynienia na wszystkich szczeblach oponentów i zwolenników umowy z czymś, co nie jest takie proste, jak by się mogło wydawać. Gdyby chroniący prawa autorskie wiedzieli, jak sobie poradzić z problemem, jak rozgraniczyć kradzież od chęci pozyskiwania dóbr kultury, zrobiliby to już dawno. Metoda restrykcyjna jest najprostszym wyjściem niezałatwiającym jednak całego problemu.
Do tego dodaję dwie wiadomości: jedną złą, a drugą dobrą. Ta zła jest taka, że poseł Suski mimo ostrzeżeń z wielu źródeł znów zażartował. A ta dobra jest taka, że nasza wybitna reżyserka z wybitnym filmem została nominowana do Oscara. Różnica jest większa niż różnica między złem a dobrem. Za posła Suskiego nie będę trzymał kciuków, a za Agnieszkę Holland jak najbardziej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.