1. Kongres Kobiet reprezentuje interesy, potrzeby i opinie całego społeczeństwa, nie tylko kobiet. Kongres stanowi zdrową przeciwwagę dla męskich gremiów, które zasiadająw Sejmie, Senacie, mediach, rządzie i w instytucjach zarządzających biznesem. Sądzimy, że demokracja, gospodarka i media w rękach (niemal wyłącznie) mężczyzn to niepełna demokracja, kulawa gospodarka i spaczona opinia. Kongres działa więc na rzecz normalności.
2. Kongres Kobiet to tygiel, w którym spotykają się i ścierają różne osoby, stanowiska i światopoglądy. Tarć, różnic i gorących dyskusji u nas niemało. Są jak drożdże, dzięki którym Kongres pęcznieje i wylewa się poza michę, czyli Warszawę. Trudno więc powiedzieć, że tak głośno omawiane w prasie „odejście” Jolanty Kwaśniewskiej z KK spowodowane było tarciami i różnicami w jego obrębie. Pani prezydentowa ma wielkie zasługidla Kongresu, ale nie ma jej z nami już od dwóch lat, i to zapewne nie z powodu różnic i tarć, bo te raczej przyciągają kobiety, niż je odpychają.
3. Kongres jest ruchem maksymalnie otwartym: jedne kobiety (i mężczyźni) przychodzą, inne odchodzą (tych pierwszych jest znaczące więcej), jedne się aktywizują, inne wolą biernie uczestniczyć. Jedne działają w stowarzyszeniu KK, inne uczestniczą w spotkaniach Rady lub w regionalnych kongresach Kongresu. Jeśli chodzi o Henrykę Krzywonos, od początku KK nie uczestniczyła w żadnym spotkaniu stowarzyszenia ani gabinetu cieni (w ciągu pięciu lat była dwa razy na spotkaniu Rady), trudno więc, by mogła z nich hucznie zrezygnować. Jednak Henryka Krzywonos, której I Kongres Kobiet nadał tytuł Kobiety Dwudziestolecia, była, jest i będzie bohaterką, nie tylko naszą, ale całej Polski. I nic tego nie zmieni. Sukces Kongresu mierzy się jego aktywnością w terenie. Nie chodzi o budowanie elit, kształcenie politycznych liderek, promocję celebrytek, lecz o pracę u podstaw; pracę w Polsce i dla Polski.
4. Ważnym celem Kongresu jest upodmiotowienie kobiet. Wielka Zmiana Mentalności. Kobietom nie potrzeba w Polsce partii, „opiekuńczych” polityków ani politycznych obietnic. Potrzeba im świadomości, że mogą i powinny wziąć sprawy w swoje ręce. Oraz parytetów.
5. Kongres stawia na zmiany, na modernizację kraju nie tylko techniczną, ale i kulturową. Nie ma jednak charakteru „lewicowego” ani „prawicowego”, jego głównym celem jest egalitarne społeczeństwo dobrobytu, w którym kobiety mają takie same prawa, szanse i możliwości jak mężczyźni, w którym nie ma osób wykluczonych z powodu orientacji seksualnej, wyznania, wieku, etniczności.
6. Kongres należy do wszystkich osób (kobiet i mężczyzn), które go tworzą. Do przedsiębiorczyń, terenowych działaczek, artystek, kobiet działających w samorządach, w partiach, emerytek, studentek. Nie jest więc prawdą, że to „Kongres feministek”, „Kongres przedsiębiorczyń”, „Kongres kobiet PO”, „Kongres kobiet lewicy” czy „pań z Warszawy”, choć wielu dziennikarzy uparcie tak go klasyfikuje. Kongresu nie da się przypisać jednej grupie społecznej, nie da się go ograniczyć jedną identyfikacją. Na tym polega jego siła.
7. Kongres jest ruchem politycznym, choć ponadpartyjnym. Chcemy aktywizować kobiety, bo wiemy, że bez ich udziału we władzy Polska będzie stała w miejscu i obracała się wokół „tradycji”, własnych mitów, ambicji kilku polityków i igrzysk.
8. Kongres wspiera i wspierać będzie kobiety, które pragną brać udział w polityce na różnych poziomach: samorządowym, krajowym, europejskim, i to niezależnie od przynależności partyjnej.
9. Kongres Kobiet nie wyklucza (choć i nie zapowiada) powołania inicjatywy politycznej. Wszyscy są bowiem świadomi, że słabość, skłócenie i zacofanie obecnych partii uniemożliwiają wielu kobietom i mężczyznom działanie w polityce. I to trzeba zmienić (Europa Plus tego z pewnością nie zrobi).
10. O wszystkim będziemy rozmawiać na corocznym Kongresie Kobiet, który odbędzie się 14-15 czerwca w Sali Kongresowej w Warszawie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.