Jest 6 kwietnia 2006 r. W kafejce internetowej w centrum Kassel padają strzały. 60-letni Ismail Yozgat wbiega do kafejki, odkrywa krew na ladzie, za którą leży ranny w głowę jego 21-letni syn. Halit umiera w ramionach ojca. Przez pięć kolejnych lat Ismail przemierza Niemcy wzdłuż i wszerz, szukając zabójcy syna. Ani prokuratura, ani policja nie wpadają na trop sprawców, mimo że mord w Kassel do złudzenia przypomina zabójstwa, które zdarzają się już od sześciu lat. Wszystkie ofiary są drobnymi przedsiębiorcami, wszystkie giną od strzałów w głowę tam, gdzie zwykle bywają lub pracują – na ulicy lub w sklepie. Pierwszy zginął w 2000 r. 38-letni turecki kwiaciarz z Norymbergi, potem krawiec, sprzedawcy warzyw i kebabów, ślusarz, wreszcie Halit. Jedna ofiara pochodzi z Grecji, reszta to Turcy. W podobny sposób zginie też w 2007 r. policjantka z Heilbronn w Badenii-Wirtembergii. Wspólny mianownik sam się narzuca – mordy na tle rasistowskim. Jednak policja sprawdza inne wątki, na przykład turecki: „Policja prześwietliła cały mój dobytek w Turcji, musiałem dać namiary wszystkich krewnych, a oni musieli sięc poddać testom DNA. Wszyscy zostali przesłuchani” – opowiada Ismail Yozgut, ojciec Halita, dodając, że media pisały o rzekomych narkotykowych porachunkach, których ofiarą miał paść jego syn.
Uciekli, bo nikt nie pilnował
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.