Pupil lewicy, i to tej z najwyższych szczebli, bo kumpel Włodzimierza Czarzastego i Aleksandra Kwaśniewskiego, ulubieniec hierarchów kościelnych, szczególnie arcybiskupa Sławoja Leszka Głodzia i były właściciel kantoru w jednym. To Zbigniew Jasiewicz, dyrektor gdańskiego oddziału TVP. Jak został szefem ważnej instytucji, jakim jest menedżerem i dlaczego pracownicy buntują się przeciw niemu?
Jasiu, małpa i tak dalej
– Pani chce rozmawiać z dyrektorem telewizji czy ze Zbigniewem Jasiewiczem? – pyta mnie Zbigniew Jasiewicz, dyrektor telewizji. I dodaje: – Jeśli z dyrektorem, to proszę kierować pytania do rzecznika TVP, jeśli z… – Z panem, prywatnie? – próbuję zgadnąć. – Tak. To proszę napisać na: jasiu, małpa… Pytania o życie zawodowe kieruję więc do rzecznika, prywatne na jasiu, małpa. I jedne, i drugie dotyczą jednak Zbigniewa Jasiewicza, jego działalności opisanej przez pracowników gdańskiego oddziału telewizji w liście skierowanym do prezesa TVP.
Bo na początku był list. Grupa pracowników oddziału gdańskiej TVP napisała i skierowała w lutym tego roku do Juliusza Brauna, prezesa telewizji, i członków zarządu tej instytucji list, w którym oskarżyła swojego dyrektora Zbigniewa Jasiewicza o niekompetencję, mobbing i działania na niekorzyść firmy. List dotarł do prezesa 18 lutego. I na razie cisza. Nic. Żadnej odpowiedzi. – To jest anonim. Na anonimy z zasady nie odpowiadamy – słyszę od rzeczniczki TVP Joanny Stępień-Rogalińskiej, która dodaje: – A pan dyrektor Jasiewicz nie ma obowiązku z panią rozmawiać. Nie chce, nie musi. I rzecznik nie może mu nakazać rozmowy z mediami.
Ucieczka dyrektora
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.