Rozpad ZSRR stworzył realne perspektywy trwałego zabezpieczenia Polski i krajów ościennych przed agresją ze Wschodu. Powtórzyła się szansa, przed którą stała Polska po rewolucji październikowej 1917 r. Wtedy w sposób tradycyjny, a więc drogą zbrojną, starał się ją wykorzystać Józef Piłsudski. Na przeszkodzie stanęła słabość militarna i polityczna odradzającej się Polski. Dzisiaj nasz kraj i wraz z nim Europa stoją wobec perspektywy pozbycia się zagrożenia kremlowskiego, które nie tak dawno temu niczym miecz Damoklesa wisiało nad bezpieczeństwem europejskim. Jeszcze 30 lat temu spośród obecnych 27 państw UE dziewięć było w pełni zależnych od imperium sowieckiego. Kluczem do stałego pozbycia się tej spuścizny jest wydźwignięcie na pełną niepodległość Ukrainy. Bez aneksji bądź przynajmniej pełnego uzależnienia tego państwa Rosja jest mocarstwem klasy B. Dlaczego? Ukraina to jedna piąta potencjału ludnościowego niedawnego imperium, jedna czwarta jego mocy przemysłowej, a także – trakt, którym od stuleci podążały na zachód Europy armie w rosyjskich szynelach. Stąd zabiegi Putina o Ukrainę. Jej niepodległość jest z Kremla często kwestionowana, by wspomnieć niedyplomatyczne stwierdzenie prezydenta Rosji, że Ukraina to nie państwo. To tłumaczy różnorodne szykany Moskwy wobec Kijowa włącznie z przykręcaniem kurka gazowego i blokowaniem handlu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.