Mały Książę, który niechcący urósł – mówi o Wesie Andersonie aktor F. Murray Abraham. Kultowy reżyser, jeden z najciekawszych współczesnych filmowców amerykańskich, sprawia wrażenie, jakby właśnie się urwał z matury. Wysoki, chudy, z prostymi blond włosami do ramion, równo wiszącymi po obu stronach pociągłej twarzy. W beżowym, przymałym garniturze i błękitnej koszuli, 44-letni twórca wygląda młodziej niż na zdjęciach sprzed dekady. Jest ciekawy świata i zachował w sobie dziecięcą fascynację ruchomymi obrazami. Kino jest dla niego sklepem z cukierkami. Nie brakuje w nim cierpienia. Ale zawsze można znaleźć kolorowy lizak na pocieszenie. – Nie umiem rozróżniać komizmu od tragizmu – tłumaczy mi w Berlinie Anderson. – W życiu też nie istnieje taka granica.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.