3,2 mln ton owoców produkują rocznie polscy ogrodnicy. Popyt na niektóre polskie owoce wzrasta na Zachodzie nawet o 20 proc. rocznie. Zysk z uprawy hektara agrestu sięga 30 tys. zł!
Niewiele mniej można zarobić, hodując grusze, śliwy lub maliny. Rentowność gospodarstw sadowników jest 5-15 razy większa niż gospodarstw zajmujących się uprawą zbóż albo hodowlą zwierząt! Sadownictwo może się stać w UE polską specjalnością.
Zerwano pół miliarda euro
Gdy hodowcy świń i plantatorzy zbóż oraz buraków cukrowych sięgają do naszych kieszeni, aby powetować sobie straty spowodowane złym gospodarowaniem, zagraniczni importerzy ustawiają się w kolejce po witaminy z polskiego ogrodu. Z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że Polska należy do największych w świecie producentów agrestu, czarnych porzeczek, truskawek, wiśni, malin i jabłek. Jesteśmy światowym potentatem w produkcji koncentratu jabłkowego (165 tys. ton rocznie). Ze względu na nasz kapryśny klimat polskie jabłka są bardziej aromatyczne niż owoce uprawiane w słonecznych regionach świata, co liczy się zwłaszcza w przetwórstwie. Zaspokajamy 80 proc. popytu Unii Europejskiej na czarne porzeczki i agrest, jeszcze mało popularny na Zachodzie. Jesteśmy znaczącym eksporterem wiśni, czereśni, malin, a także truskawek dla przetwórstwa. W zeszłym roku eksport owoców przyniósł Polsce wpływy w wysokości pół miliarda euro. W tym roku zapewne wzrosną one o 100 mln euro.
Drzewo wiadomości dobrego
Sadownicy i ogrodnicy też organizowali blokady dróg, kiedy przetwórcy chcieli ich "zmusić" do sprzedawania plonów poniżej kosztów własnych. Generalnie jednak sadownictwo jest najbardziej stabilnym segmentem polskiego rynku żywności. Mimo niższej niż na Zachodzie rentowności gospodarstw plantatorzy nie narzekają. Nie otrzymują subwencji państwowych, nie żądają skupu interwencyjnego, nie skarżą się na stosunkowo niskie cła czy brak tzw. kwot importowych. Reagują na zmiany cen znacznie szybciej niż inni producenci żywności. Sprzyja temu stosunkowo niewielka liczba regulacji urzędowych w tej branży - to m.in. dlatego owoce są w Polsce dość tanie. Atutem naszych sadowników jest niski koszt pracy i tania ziemia rolna, a także - na co zwraca uwagę prof. Kazimierz Ścibisz, kierownik Katedry Sadownictwa SGGW - to, że polska gleba, powietrze i wody gruntowe są na ogół czystsze niż na Zachodzie, mniej jest w nich nawozów sztucznych i pestycydów.
- Brytyjczycy mawiają: farmer always complains, co znaczy: rolnik zawsze narzeka. Jak widać, Polacy nie są w tej dziedzinie wyjątkiem - zauważa Krzysztof Hermanowicz, sadownik z powiatu grójeckiego, współwydawca fachowego magazynu "Hortpress". Sam też się skarży, że musiał niedawno dorabiać, zajmując się handlem farmaceutykami. Za zarobione pieniądze dokupił jednak... kilka hektarów ziemi. Jest przekonany, że to się opłaci.
Owocna unia
- Wejście Polski do Unii Europejskiej poprawi sytuację polskich sadowników - uważa Hermanowicz. Dotychczas dawali sobie radę bez subwencji, ale po 1 maja 2004 r. dostaną je tak jak ich koledzy z Zachodu.
- Dzięki tym pieniądzom inwestycje sadownicze wzrosną o 20 proc. - oblicza dr Bożena Nosecka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. - Wejście do unii wiąże się też z wprowadzeniem ceł zaporowych dla naszych najgroźniejszych konkurentów: Chińczyków, Chilijczyków i Nowozelandczyków - dodaje
dr Anna Litwinow z radomskiego ośrodka doradztwa rolniczego. Janusz Gabrysiak, największy plantator agrestu w Polsce, tłumaczy: - Nie chodzi o jałmużnę, lecz o równe szanse w konkurencji z Zachodem. Sadownicy byliby zadowoleni, gdyby subsydia zniesiono, umożliwiając wolną konkurencję.
Stoi w sadzie lokomotywa
- Sadownictwo może się stać lokomotywą, która pociągnie inne sektory polskiej gospodarki - twierdzi prof. Kazimierz Ścibisz. Przesada? - Nie! - przekonuje Ścibisz. - Za tak smaczne owoce jak nasze świat jest gotów dużo płacić. Poza tym sadownictwo to nie tylko uprawa owoców, lecz także wyspecjalizowany, bardzo opłacalny transport, przedsiębiorstwa zajmujące się leasingiem sprzętu rolniczego i naprawą maszyn, przechowalnie owoców, chłodnie oraz firmy konsultingowe i zaplecze badawcze służące sadownictwu. W Polsce właściwie nie ma tego typu firm. Ten, kto je stworzy, wygra.
Zerwano pół miliarda euro
Gdy hodowcy świń i plantatorzy zbóż oraz buraków cukrowych sięgają do naszych kieszeni, aby powetować sobie straty spowodowane złym gospodarowaniem, zagraniczni importerzy ustawiają się w kolejce po witaminy z polskiego ogrodu. Z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że Polska należy do największych w świecie producentów agrestu, czarnych porzeczek, truskawek, wiśni, malin i jabłek. Jesteśmy światowym potentatem w produkcji koncentratu jabłkowego (165 tys. ton rocznie). Ze względu na nasz kapryśny klimat polskie jabłka są bardziej aromatyczne niż owoce uprawiane w słonecznych regionach świata, co liczy się zwłaszcza w przetwórstwie. Zaspokajamy 80 proc. popytu Unii Europejskiej na czarne porzeczki i agrest, jeszcze mało popularny na Zachodzie. Jesteśmy znaczącym eksporterem wiśni, czereśni, malin, a także truskawek dla przetwórstwa. W zeszłym roku eksport owoców przyniósł Polsce wpływy w wysokości pół miliarda euro. W tym roku zapewne wzrosną one o 100 mln euro.
Drzewo wiadomości dobrego
Sadownicy i ogrodnicy też organizowali blokady dróg, kiedy przetwórcy chcieli ich "zmusić" do sprzedawania plonów poniżej kosztów własnych. Generalnie jednak sadownictwo jest najbardziej stabilnym segmentem polskiego rynku żywności. Mimo niższej niż na Zachodzie rentowności gospodarstw plantatorzy nie narzekają. Nie otrzymują subwencji państwowych, nie żądają skupu interwencyjnego, nie skarżą się na stosunkowo niskie cła czy brak tzw. kwot importowych. Reagują na zmiany cen znacznie szybciej niż inni producenci żywności. Sprzyja temu stosunkowo niewielka liczba regulacji urzędowych w tej branży - to m.in. dlatego owoce są w Polsce dość tanie. Atutem naszych sadowników jest niski koszt pracy i tania ziemia rolna, a także - na co zwraca uwagę prof. Kazimierz Ścibisz, kierownik Katedry Sadownictwa SGGW - to, że polska gleba, powietrze i wody gruntowe są na ogół czystsze niż na Zachodzie, mniej jest w nich nawozów sztucznych i pestycydów.
- Brytyjczycy mawiają: farmer always complains, co znaczy: rolnik zawsze narzeka. Jak widać, Polacy nie są w tej dziedzinie wyjątkiem - zauważa Krzysztof Hermanowicz, sadownik z powiatu grójeckiego, współwydawca fachowego magazynu "Hortpress". Sam też się skarży, że musiał niedawno dorabiać, zajmując się handlem farmaceutykami. Za zarobione pieniądze dokupił jednak... kilka hektarów ziemi. Jest przekonany, że to się opłaci.
Owocna unia
- Wejście Polski do Unii Europejskiej poprawi sytuację polskich sadowników - uważa Hermanowicz. Dotychczas dawali sobie radę bez subwencji, ale po 1 maja 2004 r. dostaną je tak jak ich koledzy z Zachodu.
- Dzięki tym pieniądzom inwestycje sadownicze wzrosną o 20 proc. - oblicza dr Bożena Nosecka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. - Wejście do unii wiąże się też z wprowadzeniem ceł zaporowych dla naszych najgroźniejszych konkurentów: Chińczyków, Chilijczyków i Nowozelandczyków - dodaje
dr Anna Litwinow z radomskiego ośrodka doradztwa rolniczego. Janusz Gabrysiak, największy plantator agrestu w Polsce, tłumaczy: - Nie chodzi o jałmużnę, lecz o równe szanse w konkurencji z Zachodem. Sadownicy byliby zadowoleni, gdyby subsydia zniesiono, umożliwiając wolną konkurencję.
Stoi w sadzie lokomotywa
- Sadownictwo może się stać lokomotywą, która pociągnie inne sektory polskiej gospodarki - twierdzi prof. Kazimierz Ścibisz. Przesada? - Nie! - przekonuje Ścibisz. - Za tak smaczne owoce jak nasze świat jest gotów dużo płacić. Poza tym sadownictwo to nie tylko uprawa owoców, lecz także wyspecjalizowany, bardzo opłacalny transport, przedsiębiorstwa zajmujące się leasingiem sprzętu rolniczego i naprawą maszyn, przechowalnie owoców, chłodnie oraz firmy konsultingowe i zaplecze badawcze służące sadownictwu. W Polsce właściwie nie ma tego typu firm. Ten, kto je stworzy, wygra.
Więcej możesz przeczytać w 23/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.