Bohater filmu "W poniedziałek rano" w poszukiwaniu przygód ucieka od codzienności, by na końcu docenić jej smak
Tomasz Raczek: Panie Zygmuncie, film "W poniedziałek rano", mimo że został zrealizowany w XXI wieku, chwilami przypomina kino nieme. Wygląda na to, że reżyser Otar Iosseliani bawił się konwencją filmową, czerpał z historii kina po to, by nam na koniec powiedzieć, że świat nie jest taki zły!
Zygmunt Kałużyński: Powiada pan, że film przypomina nieme kino, a - o dziwo - przynosi on całą paletę realistycznych obserwacji i prawdziwych charakterów, barwnych, a zarazem dziwacznych. Nie jest to żaden paradoks, bo w życiu ludzie nie mówią tak często i tak efektownie jak w kinie. Pod tym względem nieme kino nie było wcale takie odległe od codzienności!
TR: Jest to historia pewnego francuskiego robotnika prowadzącego przeciętne, schematyczne życie, któremu pewnego dnia nadarza się okazja, by przeżyć przygodę. Wyjeżdża do Wenecji, doświadcza innego życia, przydarzają mu się dziwaczne rzeczy, po czym dochodzi do wniosku, że tak naprawdę nie zdarzyło się nic takiego, co byłoby bardziej wartościowe od jego dotychczasowego życia.
ZK: Puenta tego filmu to aprobata zwykłej codzienności, którą się sprawdza, wyrywając się z niej w nadziei, że potrafimy się od niej oddalić
TR: po to, żeby ją docenić.
ZK: Widzę tutaj, panie Tomaszu, połączoną mądrość dwóch tradycji narodowych: francuskiej i gruzińskiej. Reżyser Iosseliani jest autorem kilku naprawdę wybitnych filmów jeszcze z czasów kinematografii Związku Radzieckiego. Dwa z nich były u nas i obydwa miały bardzo podobny klimat. Na przykład w "Był sobie drozd", którego akcja rozgrywa się w Tbilisi, przedstawiono dzieje młodego człowieka grającego w orkiestrze. Właśnie odbywa się koncert, ale ponieważ jego instrument ma wejścia tylko od czasu do czasu, on opuszcza orkiestrę i spotyka się na mieście z różnymi osobami.
TR: A koncert trwa.
ZK: Tak, przy tym on zawsze wraca na czas, żeby odegrać to, co należy w danym momencie, i znowu wychodzi, i znowu ma inną przygodę. A więc podobna mentalność
TR: i podobna konstrukcja filmu. Ale, panie Zygmuncie, byłoby nieprawdą, gdybyśmy powiedzieli, że atrakcyjność filmu sprowadza się do historii, którą on opowiada. Dużą część tej atrakcyjności "W poniedziałek rano" zawdzięcza sposobowi filmowania. Sceny w fabryce zrealizowane zostały jak swoisty balet z figurami. W tym wypadku figurą jest ukradkowe palenie papierosa; w owej fabryce jest ono zakazane i w związku z tym wszyscy obserwowani przez nas robotnicy palą papierosy, na różne sposoby ukrywając to przed sobą. Jest to połączenie kina niemego (bo oni nie rozmawiają z sobą) z baletem i humoreską. Kiedy zaś oglądamy spotkanie głównego bohatera z przyjacielem jego ojca mieszkającym w Wenecji, mamy wrażenie, że to groteska w stylu Felliniego, ale film przypomina mi także dzieła francuskiego komika kina Jacques'a Tatiego.
ZK: Owszem, zgadzam się! W tym filmie (jak zresztą w każdym jego filmie) też jest takie towarzystwo, które siedzi przy stole i śpiewa. Prawdopodobnie są to rosyjscy emigranci, bo jeden z nich ma fantazyjny mundur wyglądający na carski. Od razu skojarzyło mi się to z ową fałszywą tradycją, według której, jeśli ktoś się niestosownie zachował, mówiło się: za mniejsze przewinienia w naszym lejbgwardyjskim cesarskim pułku byłbyś zdegradowany do zwykłego generała piechoty Tutaj właśnie jest ten klimat! Ciekawe, że przy tym "stole szczęścia" nie ma kobiet. To nie znaczy, że one się nie liczą. Po prostu i świat gruziński, i francuski są podobne.
TR: Jak to podobne?! Kobiety w kulturze francuskiej są wszędzie i odgrywają przecież bardzo ważną rolę, panie Zygmuncie.
ZK: W Gruzji też, proszę pana, tylko one mają swój kobiecy świat. Bo kobiety powinny mieć kobiecość, a mężczyźni powinni mieć męskość. I w takiej sytuacji ten cały feminizm i wszystkie ruchy wolnościowe stają się niedorzecznością. W gruncie rzeczy "W poniedziałek rano" opowiada o zwykłym człowieku mieszkającym na przedmieściu, ale po obejrzeniu tego filmu codzienność zaczyna nam się jawić jako szczęście.
Więcej możesz przeczytać w 23/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.