Nadal nie wszczęto śledztwa w sprawie ujawnionych przez Masę powiązań mafii z politykami
Masa przysparza coraz więcej problemów politykom i prokuratorom. Po publikacji zeznań świadka koronnego w artykule "To tylko mafia" ("Wprost", nr 29) doczekaliśmy się śledztwa, które ma ustalić, jak zyskaliśmy wgląd w wyjaśnienia Masy, oraz pozwu ze strony SLD o naruszenie dóbr osobistych. Ciągle nie podjęto jednak najważniejszego śledztwa - w sprawie politycznych wątków zeznań skruszonego gangstera z "Pruszkowa".
Jak ukryć zeznanie świadka koronnego
Masa w swoich wyjaśnieniach mówił o związkach mafii z politykami, policjantami i prokuratorami, podając konkretne nazwiska. Opowiadał o współpracy "Pruszkowa" z SLD w przynoszącym ogromne zyski interesie na automatach do gier, ale także m.in. o powiązaniach i wspólnych przedsięwzięciach z gangiem Bogdana T., byłego przewodniczącego Rady Warszawy z nadania AWS. Prokuratorzy w ogóle nie podjęli tych wątków, mimo że od chwili złożenia przez Masę wyjaśnień upłynęły trzy lata. Choć Zygmunt Kapusta, szef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, potwierdził na konferencji prasowej, że opublikowane przez nas zeznania są prawdziwe i zostały złożone w latach 2000-2001, to śledztwa w sprawie wątków politycznych nie rozpoczęto. Doczekaliśmy się oskarżeń, że nasza publikacja doprowadzi do podważenia zaufania do instytucji świadka koronnego. Jest przeciwnie: zaufanie do instytucji świadka koronnego podważa sama prokuratura, wybiórczo podchodząc do jego wyjaśnień, podejmując jedne wątki, inne przemilczając, bo "to tylko gangster".
- Padły nazwiska polityków, więc dlaczego tego nie wyjaśniono? Jeśli ktoś mówi o współpracy polityków z bandytami, trzeba sprawdzić takie informacje, a potem na przykład ogłosić, że to bzdura albo nie. Przecież to wiąże się z istotnymi interesami państwa. Dlaczego tego do dziś nie wyjaśniono i nie poinformowano o efekcie? - pyta Stanisław Iwanicki, były minister sprawiedliwości. - Bardzo często zdarza się, że za zasłoną tajemnicy służbowej czy państwowej ukrywa się zwykłą nieudolność albo niechęć do szybkiego zakończenia śledztwa.
Barbara Piwnik, była minister sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera, zwraca uwagę, że w wypadku świadków koronnych istnieje możliwość utajnienia ich zeznań na zawsze. Zna je tylko prokurator i tylko on decyduje, co dalej z nimi zrobić. Prokurator Kapusta odmówił niedawno prawa wglądu w wyjaśnienia Masy sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, choć jej członkowie mają dostęp do najściślejszych tajemnic państwowych.
Gdańsk przesłucha Masę?
Kłopoty z dotarciem do nich mają też prokuratorzy zajmujący się sprawami, w których zeznania Masy mogłyby doprowadzić do skazania przestępców. Zeznań tych nie znają na przykład prokuratorzy z wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Od ponad pół roku prowadzą oni w Trójmieście śledztwo związane ze ściąganiem przez rezydentów "Pruszkowa" haraczy od właścicieli lokali, w których stoją automaty do gier. A właśnie Masa trzy lata temu mówił na ten temat bardzo obszernie. I właśnie w tej sprawie splatają się wątki dotyczące interesów "Pruszkowa" i SLD.
Gdańskie Centralne Biuro Śledcze i prokuratura ustaliły, że za milionowymi zyskami z haraczy, które zaczęto zbierać w 1998 r., stali członkowie pomorskiego odłamu gangu pruszkowskiego. Wiosną tego roku do aresztu trafił m.in. Sergiusz A., bliski współpracownik Pershinga. Robert Frankowski (Franek), o którym wspomina w swoich zeznaniach Masa i który miał się zajmować pobieraniem haraczy za automaty do gier, jest poszukiwany przez gdańską prokuraturę listem gończym. Co interesujące - jak wynika ze śledztwa - ludzie, którzy przychodzili po haracze, powoływali się na znajomości w rządzie i tłumaczyli, że gotówka jest potrzebna po to, by "przepchnąć" w Sejmie ustawę o grach losowych! - Nie wiedziałem o zeznaniach Masy w sprawie automatów do gier. "Wprost" to wie, a ja nie, bo niby skąd?! Po tym, co przeczytałem, nie wykluczam przesłuchania Masy - mówi Ryszard Paszkiewicz, zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku, nadzorujący wydział do walki z przestępczością zorganizowaną.
Jak ukryć zeznanie świadka koronnego
Masa w swoich wyjaśnieniach mówił o związkach mafii z politykami, policjantami i prokuratorami, podając konkretne nazwiska. Opowiadał o współpracy "Pruszkowa" z SLD w przynoszącym ogromne zyski interesie na automatach do gier, ale także m.in. o powiązaniach i wspólnych przedsięwzięciach z gangiem Bogdana T., byłego przewodniczącego Rady Warszawy z nadania AWS. Prokuratorzy w ogóle nie podjęli tych wątków, mimo że od chwili złożenia przez Masę wyjaśnień upłynęły trzy lata. Choć Zygmunt Kapusta, szef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, potwierdził na konferencji prasowej, że opublikowane przez nas zeznania są prawdziwe i zostały złożone w latach 2000-2001, to śledztwa w sprawie wątków politycznych nie rozpoczęto. Doczekaliśmy się oskarżeń, że nasza publikacja doprowadzi do podważenia zaufania do instytucji świadka koronnego. Jest przeciwnie: zaufanie do instytucji świadka koronnego podważa sama prokuratura, wybiórczo podchodząc do jego wyjaśnień, podejmując jedne wątki, inne przemilczając, bo "to tylko gangster".
- Padły nazwiska polityków, więc dlaczego tego nie wyjaśniono? Jeśli ktoś mówi o współpracy polityków z bandytami, trzeba sprawdzić takie informacje, a potem na przykład ogłosić, że to bzdura albo nie. Przecież to wiąże się z istotnymi interesami państwa. Dlaczego tego do dziś nie wyjaśniono i nie poinformowano o efekcie? - pyta Stanisław Iwanicki, były minister sprawiedliwości. - Bardzo często zdarza się, że za zasłoną tajemnicy służbowej czy państwowej ukrywa się zwykłą nieudolność albo niechęć do szybkiego zakończenia śledztwa.
Barbara Piwnik, była minister sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera, zwraca uwagę, że w wypadku świadków koronnych istnieje możliwość utajnienia ich zeznań na zawsze. Zna je tylko prokurator i tylko on decyduje, co dalej z nimi zrobić. Prokurator Kapusta odmówił niedawno prawa wglądu w wyjaśnienia Masy sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, choć jej członkowie mają dostęp do najściślejszych tajemnic państwowych.
Gdańsk przesłucha Masę?
Kłopoty z dotarciem do nich mają też prokuratorzy zajmujący się sprawami, w których zeznania Masy mogłyby doprowadzić do skazania przestępców. Zeznań tych nie znają na przykład prokuratorzy z wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Od ponad pół roku prowadzą oni w Trójmieście śledztwo związane ze ściąganiem przez rezydentów "Pruszkowa" haraczy od właścicieli lokali, w których stoją automaty do gier. A właśnie Masa trzy lata temu mówił na ten temat bardzo obszernie. I właśnie w tej sprawie splatają się wątki dotyczące interesów "Pruszkowa" i SLD.
Gdańskie Centralne Biuro Śledcze i prokuratura ustaliły, że za milionowymi zyskami z haraczy, które zaczęto zbierać w 1998 r., stali członkowie pomorskiego odłamu gangu pruszkowskiego. Wiosną tego roku do aresztu trafił m.in. Sergiusz A., bliski współpracownik Pershinga. Robert Frankowski (Franek), o którym wspomina w swoich zeznaniach Masa i który miał się zajmować pobieraniem haraczy za automaty do gier, jest poszukiwany przez gdańską prokuraturę listem gończym. Co interesujące - jak wynika ze śledztwa - ludzie, którzy przychodzili po haracze, powoływali się na znajomości w rządzie i tłumaczyli, że gotówka jest potrzebna po to, by "przepchnąć" w Sejmie ustawę o grach losowych! - Nie wiedziałem o zeznaniach Masy w sprawie automatów do gier. "Wprost" to wie, a ja nie, bo niby skąd?! Po tym, co przeczytałem, nie wykluczam przesłuchania Masy - mówi Ryszard Paszkiewicz, zastępca prokuratora okręgowego w Gdańsku, nadzorujący wydział do walki z przestępczością zorganizowaną.
Więcej możesz przeczytać w 33/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.