Tysiące Polaków nie umierałyby co roku na zawał serca, gdyby nie przestarzałe przepisy
Każdy, kto w domu lub na ulicy dozna zawału serca, ma jedynie 5-10 proc. szans na przeżycie. Tylko w jednym wypadku na dwadzieścia lekarz pogotowia ratunkowego zdąży na czas dotrzeć do pacjenta, by wykonać defibrylacjź przywracającą prawidłową pracź miźśnia sercowego. Tymczasem, jeszcze przed przybyciem karetki, mogłoby ją bezpiecznie przeprowadzić nawet sześcioletnie dziecko. Obowiązujące w Polsce przestarzałe przepisy pozwalają jednak wykonać taki zabieg wyłącznie wyspecjalizowanemu zespołowi ratunkowemu pod kontrolą lekarza.
"Prezydent USA zawsze podróżuje z defibrylatorem. Jeżeli takie postźpowanie jest właściwe w wypadku jednego z naszych pracowników, to powinno być właściwe również w odniesieniu do nas wszystkich" - powiedział C. Richard Conti, amerykański kardiolog, redaktor naczelny "Clinical Cardiology". 80-90 proc. nagłych zgonów jest spowodowanych zawałem serca poprzedzonym nagłą utratą przytomności. Co tydzień w Polsce ginie w ten sposób 1200 osób. Prawie do 60 proc. zgonów, których przyczyną jest ostry zawał, dochodzi poza szpitalem. Na ogół jeszcze przed przybyciem lekarza umiera 30-40 proc. chorych. Z tego powodu tylko czźść osób ma szansź skorzystać z dobrodziejstw nowoczesnej terapii, takich jak tzw. pierwotna angioplastyka wieńcowa (poszerzenie zwźżonych w wyniku miażdżycy tźtnic wieńcowych, czyli naczyń, których zamkniźcie prowadzi do zawału serca).
Ratunek dla zawałowców
100 tys. Polaków choruje co roku na zawał serca. Głównym powodem nagłych zgonów sercowych u osób po 35. roku życia jest choroba wieńcowa. Aż w 85 proc. przypadków bezpośrednią przyczyną nagłego zgonu sercowego jest migotanie komór. Jedyny skuteczny sposób przywracania prawidłowego rytmu serca to defibrylacja. W 80 proc. przypadków można tego dokonać jednym z trzech pierwszych wstrząsów wyzwolonych z defibrylatora. Wczesna defibrylacja mogłaby zatem zapobiec wiźkszości nagłych zgonów w pierwszych godzinach zawału.
Przy udzielaniu pomocy przedszpitalnej defibrylacja powinna być stosowana jak najwcześniej, najlepiej równocześnie z podstawowymi czynnościami ratującymi życie - sztuczną wentylacją metodą usta-usta i masażem zewnźtrznym serca. Taka reanimacja na ogół nie przywraca właściwego rytmu serca, wydolnego oddechu i świadomości, a pozwala jedynie dotrwać choremu do momentu zastosowania defibrylacji. Z każdą minutą opóźnienia w wykonaniu tego zabiegu szansa przeżycia zmniejsza siź o 10 proc. - po 10 minutach jest bliska zeru. Reanimacja jest wiźc ciągłym wyścigiem z czasem, którego stawką jest życie chorego.
Zabójcze przepisy
Najnowsze miźdzynarodowe standardy postźpowania reanimacyjnego zalecają wykonanie wczesnej defibrylacji przez piźć minut od chwili przyjźcia telefonicznego zgłoszenia o zdarzeniu, do którego doszło poza szpitalem, oraz w ciągu trzech minut, gdy do zatrzymania krążenia doszło w szpitalu, poradni, ambulatorium lub innej placówce służby zdrowia.
Polskie standardy medycyny ratunkowej (ujźte w ustawie o ratownictwie medycznym) przewidują, że pomoc w terenie zabudowanym dotrze do chorego najpóźniej osiem minut po wezwaniu, a w terenie nie zabudowanym w ciągu 15 minut. Tak wiźc ustawa, której wprowadzenie ciągle siź opóźnia, nie spełnia podstawowych standardów światowych.
Widok policjanta, strażaka czy przechodnia wykonującego defibrylacjź nie jest już niczym nadzwyczajnym na ulicach wielu miast Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Codziennością stają siź również niewielkie defibrylatory wiszące na ścianach portów lotniczych, stacji metra i w innych miejscach publicznych. W Polsce wiele osób z ostrym zawałem umiera codziennie na oczach bezradnej rodziny lub ciekawskiego tłumu gapiów.
Cena życia
Obsługa zautomatyzowanych zewnźtrznych defibrylatorów (AED) jest łatwa. Urządzenia same analizują rytm serca i rozpoznają potrzebź defibrylacji (czyli diagnozują migotanie komór). Informują użytkownika, co należy zrobić - powiedzą i pokażą to na ekranie monitora. Dziźki temu defibrylacjź mogą wykonać osoby, które robią to pierwszy raz, nawet dzieci. Poza tym defibrylatory eliminują ryzyko przypadkowego wstrząsu. Przycisk wyzwalający wstrząs świeci i miga, kiedy urządzenie jest gotowe do defibrylacji. Aparat głośno ostrzega, by w tym czasie nie dotykać pacjenta. Dodatkowo wyświetlacz wyraźnie pokazuje czas upływający od początku reanimacji, liczbź przeprowadzonych wstrząsów oraz informacjź o konieczności prowadzenia masażu zewnźtrznego serca i sztucznej wentylacji.
Najprostsze defibrylatory kosztują 5-10 tys. zł. Czy tyle nie jest warte ludzkie życie? Koszt nowoczesnego leczenia chorego ze świeżym zawałem serca (koronarografia, angioplastyka, stent, leki obniżające krzepniźcie krwi, pobyt na oddziale intensywnej opieki kardiologicznej) wynosi około 15 tys. zł.
Osoba nie mająca doświadczenia w udzielaniu pierwszej pomocy nie powinna siź bać przeprowadzenia defibrylacji. W tym wypadku zaniechanie przesądza o śmierci chorego, a osobie, której krążenie siź zatrzymało, już bardziej zaszkodzić nie można. W USA przyjźto zasadź, że nikt, kto w dobrej wierze, ratując ludzkie życie, wykonał defibrylacjź, nie może być pociągniźty do odpowiedzialności prawnej (prawo dobrego Samarytanina).
Od zatrzymania pracy serca i oddechu do chwili podjźcia czynności ratowniczych nie może upłynąć wiźcej niż piźć minut. Później niemal zawsze dochodzi do nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. W Polsce na przyjazd karetki trzeba niekiedy czekać nawet 10-20 minut. Czy nadal mają nam pozostać jedynie słowa pieśni naszych przodków: "Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie"?
"Prezydent USA zawsze podróżuje z defibrylatorem. Jeżeli takie postźpowanie jest właściwe w wypadku jednego z naszych pracowników, to powinno być właściwe również w odniesieniu do nas wszystkich" - powiedział C. Richard Conti, amerykański kardiolog, redaktor naczelny "Clinical Cardiology". 80-90 proc. nagłych zgonów jest spowodowanych zawałem serca poprzedzonym nagłą utratą przytomności. Co tydzień w Polsce ginie w ten sposób 1200 osób. Prawie do 60 proc. zgonów, których przyczyną jest ostry zawał, dochodzi poza szpitalem. Na ogół jeszcze przed przybyciem lekarza umiera 30-40 proc. chorych. Z tego powodu tylko czźść osób ma szansź skorzystać z dobrodziejstw nowoczesnej terapii, takich jak tzw. pierwotna angioplastyka wieńcowa (poszerzenie zwźżonych w wyniku miażdżycy tźtnic wieńcowych, czyli naczyń, których zamkniźcie prowadzi do zawału serca).
Ratunek dla zawałowców
100 tys. Polaków choruje co roku na zawał serca. Głównym powodem nagłych zgonów sercowych u osób po 35. roku życia jest choroba wieńcowa. Aż w 85 proc. przypadków bezpośrednią przyczyną nagłego zgonu sercowego jest migotanie komór. Jedyny skuteczny sposób przywracania prawidłowego rytmu serca to defibrylacja. W 80 proc. przypadków można tego dokonać jednym z trzech pierwszych wstrząsów wyzwolonych z defibrylatora. Wczesna defibrylacja mogłaby zatem zapobiec wiźkszości nagłych zgonów w pierwszych godzinach zawału.
Przy udzielaniu pomocy przedszpitalnej defibrylacja powinna być stosowana jak najwcześniej, najlepiej równocześnie z podstawowymi czynnościami ratującymi życie - sztuczną wentylacją metodą usta-usta i masażem zewnźtrznym serca. Taka reanimacja na ogół nie przywraca właściwego rytmu serca, wydolnego oddechu i świadomości, a pozwala jedynie dotrwać choremu do momentu zastosowania defibrylacji. Z każdą minutą opóźnienia w wykonaniu tego zabiegu szansa przeżycia zmniejsza siź o 10 proc. - po 10 minutach jest bliska zeru. Reanimacja jest wiźc ciągłym wyścigiem z czasem, którego stawką jest życie chorego.
Zabójcze przepisy
Najnowsze miźdzynarodowe standardy postźpowania reanimacyjnego zalecają wykonanie wczesnej defibrylacji przez piźć minut od chwili przyjźcia telefonicznego zgłoszenia o zdarzeniu, do którego doszło poza szpitalem, oraz w ciągu trzech minut, gdy do zatrzymania krążenia doszło w szpitalu, poradni, ambulatorium lub innej placówce służby zdrowia.
Polskie standardy medycyny ratunkowej (ujźte w ustawie o ratownictwie medycznym) przewidują, że pomoc w terenie zabudowanym dotrze do chorego najpóźniej osiem minut po wezwaniu, a w terenie nie zabudowanym w ciągu 15 minut. Tak wiźc ustawa, której wprowadzenie ciągle siź opóźnia, nie spełnia podstawowych standardów światowych.
Widok policjanta, strażaka czy przechodnia wykonującego defibrylacjź nie jest już niczym nadzwyczajnym na ulicach wielu miast Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Codziennością stają siź również niewielkie defibrylatory wiszące na ścianach portów lotniczych, stacji metra i w innych miejscach publicznych. W Polsce wiele osób z ostrym zawałem umiera codziennie na oczach bezradnej rodziny lub ciekawskiego tłumu gapiów.
Cena życia
Obsługa zautomatyzowanych zewnźtrznych defibrylatorów (AED) jest łatwa. Urządzenia same analizują rytm serca i rozpoznają potrzebź defibrylacji (czyli diagnozują migotanie komór). Informują użytkownika, co należy zrobić - powiedzą i pokażą to na ekranie monitora. Dziźki temu defibrylacjź mogą wykonać osoby, które robią to pierwszy raz, nawet dzieci. Poza tym defibrylatory eliminują ryzyko przypadkowego wstrząsu. Przycisk wyzwalający wstrząs świeci i miga, kiedy urządzenie jest gotowe do defibrylacji. Aparat głośno ostrzega, by w tym czasie nie dotykać pacjenta. Dodatkowo wyświetlacz wyraźnie pokazuje czas upływający od początku reanimacji, liczbź przeprowadzonych wstrząsów oraz informacjź o konieczności prowadzenia masażu zewnźtrznego serca i sztucznej wentylacji.
Najprostsze defibrylatory kosztują 5-10 tys. zł. Czy tyle nie jest warte ludzkie życie? Koszt nowoczesnego leczenia chorego ze świeżym zawałem serca (koronarografia, angioplastyka, stent, leki obniżające krzepniźcie krwi, pobyt na oddziale intensywnej opieki kardiologicznej) wynosi około 15 tys. zł.
Osoba nie mająca doświadczenia w udzielaniu pierwszej pomocy nie powinna siź bać przeprowadzenia defibrylacji. W tym wypadku zaniechanie przesądza o śmierci chorego, a osobie, której krążenie siź zatrzymało, już bardziej zaszkodzić nie można. W USA przyjźto zasadź, że nikt, kto w dobrej wierze, ratując ludzkie życie, wykonał defibrylacjź, nie może być pociągniźty do odpowiedzialności prawnej (prawo dobrego Samarytanina).
Od zatrzymania pracy serca i oddechu do chwili podjźcia czynności ratowniczych nie może upłynąć wiźcej niż piźć minut. Później niemal zawsze dochodzi do nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. W Polsce na przyjazd karetki trzeba niekiedy czekać nawet 10-20 minut. Czy nadal mają nam pozostać jedynie słowa pieśni naszych przodków: "Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie"?
Ratunek dla serca |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 33/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.