Podatek liniowy stał się listkiem figowym rządu Millera
Im trudniej i gorzej, tym łatwiej wierzyć w cuda. Im gorzej wypada ocena naszego państwa, władzy, samorządu i gospodarki, tym chętniej daje się posłuch obietnicy, że jedną decyzją uda się dokonać dzieła naprawy. Problemem jest to, że w Polsce cały system organizacji państwa nadaje się do rekonstrukcji, a częściowe remonty wpisują się tylko w stan permanentnej prowizorki.
Receptą na uzdrowienie samorządów miały być bezpośrednie wybory prezydentów, burmistrzów i wójtów. Metodę słuszną (a jakże!) zastosowano. Efekty okazały się jednak o wiele mniej owocne, niż zakładano. Podobnie rzecz będzie się miała z jednomandatowymi okręgami wyborczymi czy z podatkiem liniowym. Obawiam się, że bez uświadomienia sobie iluzoryczności takiego "cudownego myślenia" przywołane inicjatywy będzie można podsumować, cytując powiedzenie: "Chcieliśmy dobrze, ale wyszło jak zawsze".
Biedne, rozrzutne państwo
Zainicjowana z hukiem przez Leszka Millera dyskusja o możliwości wprowadzenia podatku liniowego jest rodzajem debaty zastępczej. Nie dlatego, że podatek liniowy jest zbędny czy niepotrzebny, lecz przede wszystkim dlatego, iż w tej dziedzinie Polsce potrzeba zmian znacznie głębszych.
Po pierwsze, trzeba zreformować nie tylko podatek od osób fizycznych (PIT) i osób prawnych (CIT), lecz również, a może przede wszystkim, VAT, podatek rolny i leśny. Należy też zlikwidować przynoszące małe dochody, ale uprzykrzające życie i jawnie krzywdzące podatki, takie jak podatek od czynności cywilnoprawnych czy podatek od spadku i darowizn. Czeka nas ponadto odkładana od lat reforma opodatkowania nieruchomości i niezbędne zmiany w podatku akcyzowym.
Po drugie, reforma podatku nie może być przeprowadzana bez generalnej reformy finansów publicznych, szczególnie wydatków budżetu państwa. Dziś w wielu dziedzinach biedne państwo polskie jest bardziej rozrzutne niż zamożni sąsiedzi z Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. Według raportu Banku Światowego, w Polsce renty (notabene masowo wyłudzane) pochłaniają około 4 proc. PKB, czyli dwa razy więcej niż wynosi średnia dla krajów OECD. W drugiej na liście Norwegii na renty przeznaczane jest 2,8 proc. PKB.
Polska jest również jedynym krajem z grupy państw o gospodarce przejściowej mającym odrębne systemy ubezpieczeń społecznych dla różnych grup społecznych. Co charakterystyczne, świadczenia z Kasy Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych (KRUS) są niemalże w całości finansowane przez budżet. W ten sposób wszyscy wspomagamy nawet tych, którym na niczym nie zbywa.
Grab zagrabione
Wprowadzenie podatku liniowego bez przeprowadzenia generalnej naprawy finansów publicznych nie przesądza o obniżeniu zobowiązań podatkowych. Rozumiem, że wspierający pomysł podatku liniowego chcieliby zarazem niższych podatków. Z deklaracji rządu wcale to jednak nie wynika. Oczywiście warto się domagać uproszczenia zobowiązań fiskalnych, likwidacji ulg i licznych zwolnień podatkowych. Co więcej, daremne wydaje się wprowadzenie podatku liniowego bez zastosowania standardów cywilizowanego świata w pracy polskiej administracji skarbowej. Dziś ta administracja działa zgodnie z bolszewickim hasłem "grab zagrabione". Wreszcie, postulowanych zmian nie zrea-lizuje się bez całościowej reformy struktury rządu, sprowadzającej się do likwidacji mnogich, acz niewiele robiących rządowych agend specjalnych.
Jeżeli podatek liniowy ma oznaczać podjęcie wszystkich tych działań, w imię lepszej przyszłości państwa i jego obywateli należy go wprowadzić natychmiast, a nie traktować jak swego rodzaju listek figowy rządu. Jeżeli ma być zaś tajemniczą abrakadabrą, która zwolni rządzących od przeprowadzania rzeczywistej naprawy państwa, lepiej włożyć go między bajki.
Receptą na uzdrowienie samorządów miały być bezpośrednie wybory prezydentów, burmistrzów i wójtów. Metodę słuszną (a jakże!) zastosowano. Efekty okazały się jednak o wiele mniej owocne, niż zakładano. Podobnie rzecz będzie się miała z jednomandatowymi okręgami wyborczymi czy z podatkiem liniowym. Obawiam się, że bez uświadomienia sobie iluzoryczności takiego "cudownego myślenia" przywołane inicjatywy będzie można podsumować, cytując powiedzenie: "Chcieliśmy dobrze, ale wyszło jak zawsze".
Biedne, rozrzutne państwo
Zainicjowana z hukiem przez Leszka Millera dyskusja o możliwości wprowadzenia podatku liniowego jest rodzajem debaty zastępczej. Nie dlatego, że podatek liniowy jest zbędny czy niepotrzebny, lecz przede wszystkim dlatego, iż w tej dziedzinie Polsce potrzeba zmian znacznie głębszych.
Po pierwsze, trzeba zreformować nie tylko podatek od osób fizycznych (PIT) i osób prawnych (CIT), lecz również, a może przede wszystkim, VAT, podatek rolny i leśny. Należy też zlikwidować przynoszące małe dochody, ale uprzykrzające życie i jawnie krzywdzące podatki, takie jak podatek od czynności cywilnoprawnych czy podatek od spadku i darowizn. Czeka nas ponadto odkładana od lat reforma opodatkowania nieruchomości i niezbędne zmiany w podatku akcyzowym.
Po drugie, reforma podatku nie może być przeprowadzana bez generalnej reformy finansów publicznych, szczególnie wydatków budżetu państwa. Dziś w wielu dziedzinach biedne państwo polskie jest bardziej rozrzutne niż zamożni sąsiedzi z Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. Według raportu Banku Światowego, w Polsce renty (notabene masowo wyłudzane) pochłaniają około 4 proc. PKB, czyli dwa razy więcej niż wynosi średnia dla krajów OECD. W drugiej na liście Norwegii na renty przeznaczane jest 2,8 proc. PKB.
Polska jest również jedynym krajem z grupy państw o gospodarce przejściowej mającym odrębne systemy ubezpieczeń społecznych dla różnych grup społecznych. Co charakterystyczne, świadczenia z Kasy Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych (KRUS) są niemalże w całości finansowane przez budżet. W ten sposób wszyscy wspomagamy nawet tych, którym na niczym nie zbywa.
Grab zagrabione
Wprowadzenie podatku liniowego bez przeprowadzenia generalnej naprawy finansów publicznych nie przesądza o obniżeniu zobowiązań podatkowych. Rozumiem, że wspierający pomysł podatku liniowego chcieliby zarazem niższych podatków. Z deklaracji rządu wcale to jednak nie wynika. Oczywiście warto się domagać uproszczenia zobowiązań fiskalnych, likwidacji ulg i licznych zwolnień podatkowych. Co więcej, daremne wydaje się wprowadzenie podatku liniowego bez zastosowania standardów cywilizowanego świata w pracy polskiej administracji skarbowej. Dziś ta administracja działa zgodnie z bolszewickim hasłem "grab zagrabione". Wreszcie, postulowanych zmian nie zrea-lizuje się bez całościowej reformy struktury rządu, sprowadzającej się do likwidacji mnogich, acz niewiele robiących rządowych agend specjalnych.
Jeżeli podatek liniowy ma oznaczać podjęcie wszystkich tych działań, w imię lepszej przyszłości państwa i jego obywateli należy go wprowadzić natychmiast, a nie traktować jak swego rodzaju listek figowy rządu. Jeżeli ma być zaś tajemniczą abrakadabrą, która zwolni rządzących od przeprowadzania rzeczywistej naprawy państwa, lepiej włożyć go między bajki.
Więcej możesz przeczytać w 33/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.