Poselskie bezprawie demoralizuje społeczeństwo
Pierwsza w III Rzeczypospolitej zgoda Sejmu na aresztowanie posła wyzwoliła falę spekulacji na temat sprawowania mandatu spoza więziennych krat. Pojawiły się pytania, czy poseł aresztant ma prawo do przepustki na czas obrad parlamentu, przyjmowania w celi wyborców, składania interpelacji i podejmowania interwencji w urzędach. Z pełną powagą zaczęli analizować te kwestie prawnicy, wnet jednak wyszło na jaw, że nasz system prawny jest zupełnie nie przygotowany na taką sytuację.
Nie ma w tym żadnego mankamentu. Niepokojące byłoby dopiero, gdyby konstytucja i regulamin Sejmu przewidywały wykonywanie mandatu przez człowieka pozbawionego wolności. Usankcjonowałoby to oficjalnie przestępczość na szczytach władzy, stanowiąc żałosny rekord publicznej demoralizacji.
Zamiast się zastanawiać nad uprawnieniami i codziennym funkcjonowaniem posła przestępcy, lepiej doprowadzić do ustrojowego zablokowania takiej możliwości. Należy pilnie uchwalić przepisy stanowiące, że parlamentarzysta skazany prawomocnym wyrokiem sądu na karę pozbawienia wolności automatycznie traci mandat. Byłoby to logicznym dopełnieniem konstytucyjnych zapisów mówiących o ślubowaniu poselskim. Zgodnie z zawartą w artykule 104 Konstytucji RP rotą przysięgi poseł zobowiązuje się "przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej". Jeśli więc łamie to zobowiązanie, winien stracić mandat, podobnie jak traci go - w myśl art. 104 - za odmowę złożenia ślubowania.
Taka interpretacja przyrzeczenia nadałaby mu rzeczywisty, a nie wyłącznie rytualny wymiar. Coraz więcej jest bowiem parlamentarzystów, którzy otwarcie kpią sobie z prawa. Nie mają żadnych zahamowań, żeby łamać jego rygory, a ścigani przez sądy nie stawiają się przed ich obliczem i obrzucają wymiar sprawiedliwości niewybrednymi epitetami. Zachowują się jak XVII-wieczny awanturnik Samuel Łaszcz, bezskutecznie ścigany niemal trzystoma wyrokami sądowymi. Jeśli Polska nie ma przypominać pogrążającej się w anarchii szlacheckiej Rzeczypospolitej, trzeba położyć tamę parlamentarnemu jaśniepaństwu. Trudno przecież o coś bardziej gorszącego niż widok posła, który - powołany do stanowienia prawa - ostentacyjnie i bezkarnie je narusza.
Dopóki nie położymy kresu poselskiemu bezprawiu, nie wymagajmy poszanowania prawa od milionów obywateli. Ryba najszybciej psuje się od głowy i dlatego o kondycję tej części organizmu trzeba się zatroszczyć w pierwszej kolejności.
Nie ma w tym żadnego mankamentu. Niepokojące byłoby dopiero, gdyby konstytucja i regulamin Sejmu przewidywały wykonywanie mandatu przez człowieka pozbawionego wolności. Usankcjonowałoby to oficjalnie przestępczość na szczytach władzy, stanowiąc żałosny rekord publicznej demoralizacji.
Zamiast się zastanawiać nad uprawnieniami i codziennym funkcjonowaniem posła przestępcy, lepiej doprowadzić do ustrojowego zablokowania takiej możliwości. Należy pilnie uchwalić przepisy stanowiące, że parlamentarzysta skazany prawomocnym wyrokiem sądu na karę pozbawienia wolności automatycznie traci mandat. Byłoby to logicznym dopełnieniem konstytucyjnych zapisów mówiących o ślubowaniu poselskim. Zgodnie z zawartą w artykule 104 Konstytucji RP rotą przysięgi poseł zobowiązuje się "przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej". Jeśli więc łamie to zobowiązanie, winien stracić mandat, podobnie jak traci go - w myśl art. 104 - za odmowę złożenia ślubowania.
Taka interpretacja przyrzeczenia nadałaby mu rzeczywisty, a nie wyłącznie rytualny wymiar. Coraz więcej jest bowiem parlamentarzystów, którzy otwarcie kpią sobie z prawa. Nie mają żadnych zahamowań, żeby łamać jego rygory, a ścigani przez sądy nie stawiają się przed ich obliczem i obrzucają wymiar sprawiedliwości niewybrednymi epitetami. Zachowują się jak XVII-wieczny awanturnik Samuel Łaszcz, bezskutecznie ścigany niemal trzystoma wyrokami sądowymi. Jeśli Polska nie ma przypominać pogrążającej się w anarchii szlacheckiej Rzeczypospolitej, trzeba położyć tamę parlamentarnemu jaśniepaństwu. Trudno przecież o coś bardziej gorszącego niż widok posła, który - powołany do stanowienia prawa - ostentacyjnie i bezkarnie je narusza.
Dopóki nie położymy kresu poselskiemu bezprawiu, nie wymagajmy poszanowania prawa od milionów obywateli. Ryba najszybciej psuje się od głowy i dlatego o kondycję tej części organizmu trzeba się zatroszczyć w pierwszej kolejności.
Więcej możesz przeczytać w 33/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.