Kwaśniewskiego czeka jeszcze jeden awans - na nadprezydenta Aleksander Kwaśniewski idzie w ślady Borysa Jelcyna. Tamten zabezpieczył przyszłość swoją i swojej rodziny, kreując na premiera mało znaczącego polityka Władimira Putina. Potem premier został następcą Jelcyna na stanowisku prezydenta Rosji. I rządzi do dzisiaj, a familia Jelcynów może się cieszyć zgromadzoną fortuną, choć poszła w polityczną odstawkę. Kwaśniewski podobnie chce zadbać o swą przyszłość, tyle że nie myśli o emeryturze, a zamiast Putina musi mu wystarczyć Marek Belka. Właśnie dlatego Kwaśniewski tak uparcie lansował obecnego premiera. Choć w końcu Belka otrzymał wotum zaufania, prezydentowi łatwiej byłoby przecież stworzyć rząd, któremu przewodziłby któryś z liderów SLD.
Taki rząd wsparliby ludowcy i - w końcu - partia Borowskiego,wystraszona perspektywą wcześniejszych wyborów. Kwaśniewski trwał jednak przy Belce, fundując sobie i nam niemrawy, bo niemrawy, ale jednak horror, w którym przyszłość zależała od kilku sejmowych szabel. Stawką w tym spektaklu był autorytet głowy państwa. Prezydent zdecydował się jednak zaryzykować. Udało mu się obronić swoją pozycję, choć jego rządowe igraszki spowodowały, że Polacy nabawili się alergii na politykę. Dystans obywateli wobec salonów wielkiej polityki stał się na tyle wielki, że zatroskał się nim prezydent i rozpoczął poszukiwanie winnych tego stanu. Jak na polityka z kilkudziesięcioletnim stażem pokazał taką dawkę obłudy, że pani Dulska może mu pozazdrościć.
DWÓCH WJEDNYM
Dlaczego rozleniwiony ostatnio Kwaśniewski zdecydował się na podjęcie wielkiego ryzyka forsowania Belki? Bo ma nadzieję, że Belka będzie polskim wcieleniem Władimira Putina. Najpierw opanuje kryzys na politycznej scenie, potem spacyfikuje skłóconą lewicę (albo uczyni to w odwrotnej kolejności), wreszcie stanie do boju o prezydenturę. Kwaśniewski liczy na to, że w 2005 r. Polacy odczują już błogosławione skutki wzrostu gospodarczego, więc Belka wygra w cuglach. Zwłaszcza że będzie nadal popierany przez głowę państwa - wciąż najpopularniejszego polityka w Polsce. Aktywny udział odchodzącego prezydenta w kampanii wyborczej może się okazać wielkim, być może decydującym, atutem w walce o Pałac Prezydencki. Tak naprawdę Belka może otrzymać głosy oddane na dwóch polityków - na siebie i Aleksandra Kwaśniewskiego. Trzecia kadencja Kwaśniewskiego byłaby wielce prawdopodobna, gdyby nie konstytucyjna blokada. W Pałacu Prezydenckim zastanawiano się zapewne, jak tę przeszkodę pokonać. Przez pewien czas wydawało się, że gwarantem ciągłości interesów rodziny Kwaśniewskich będzie prezydencka małżonka. Uznano jednak, że to zbyt trudne wyzwanie dla kobiety nieprzywykłej do ostrej politycznej walki. A poza tym zakładanie dynastii robiło po prostu groteskowe wrażenie. Poszukano zatem człowieka, na którego prezydencka familia mogła przelać całą swą popularność. Marek Belka nadawał się do tego idealnie.
MEDIA DLA PREZYDENTA
Planów Kwaśniewskiego, choć są wierną kopią pomysłu Jelcyna, nie będzie łatwo zrealizować. Polska to jednak kraj leżący zdecydowanie na zachód od Rosji. Partie, choć często żenująco niekompetentne, są bytami mimo wszystko realnymi. Siła państwowej administracji jest znacznie mniejsza niż w zbiurokratyzowanej Rosji, a pokora poddanych też jakby mało azjatycka. Polakom może daleko do społeczeństwa obywatelskiego, ale nie jest łatwo ich rozkochać w nowym idolu. Prywatne media nie muszą chórem zachwalać zalet Marka Belki, choć zapewne znajdą się takie, które będą to robiły. Najpotężniejszym narzędziem komunikacji w Polsce pozostaje publiczna telewizja i na nią liczy duet Kwaśniewski - Belka. Sprzyja temu fakt, że prezes Jan Dworak ma znacznie mniejszą siłę przebicia, niż się początkowo wydawało. W najistotniejszych sprawach, dotyczących programu i personaliów, decydujący głos należy do Ryszarda Pacławskiego, człowieka bliskiego prezydentowi Kwaśniewskiemu. Jeśli w TVP nie nastąpi przesilenie, możemy być pewni, że Kwaśniewski będzie miał poręczne narzędzie do realizacji swoich planów. Niepubliczne media będzie prezydentowi trudniej przekonać do swego faworyta Belki, ale i to jest możliwe. Telewizję publiczną można po prostu zawłaszczyć, ale i na stacje komercyjne można wywierać mocny wpływ. Telewizje wciąż zależą przecież od decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a w tej niezmiennie od lat pierwsze skrzypce grają ludzie prezydenta Kwaśniewskiego. Jego domeną pozostają też pisma kobiece, tak zapatrzone w jego żonę. Także cześć poważnych periodyków może uznać rządy Marka Belki za najlepsze rozwiązanie dla Polski. Ot, choćby z powodu jego probrukselskiej polityki, rzekomo górującej nad antybrukselskimi koncepcjami Donalda Tuska czy Lecha Kaczyńskiego, o Lepperze czy Giertychu nie wspominając.
PREZYDENCKI DUUMWIRAT
Manewr Jecyna w polskich warunkach nie tylko będzie trudniej przeprowadzić, ale też jego wynik pozostanie niewiadomą do drugiej tury wyborów prezydenckich. Zwłaszcza w obliczu przesuwania się wahadł a nastrojów społecznych na prawo. Kwaśniewski nie ma jednak powodu, żeby nie próbować. Jeśli mu się powiedzie, nowy prezydent utrzyma układ misternie utkany wokół pałacu familii Kwśniewskich. W odróżnieniu od Jelcyna Aleksander Kwaśniewski nie wycofa się do zacisza dacz, klinik i sanatoriów. Pozostając w cieniu, będzie tworzył ze swym następcą coś w rodzaju prezydenckiego duumwiratu. Twierdzono, że Kwaśniewski osiągnął w polskiej polityce wszystko, co było można. Nie przypuszczano, że przed nim jeszcze jeden awans - na nadprezydenta.
DWÓCH WJEDNYM
Dlaczego rozleniwiony ostatnio Kwaśniewski zdecydował się na podjęcie wielkiego ryzyka forsowania Belki? Bo ma nadzieję, że Belka będzie polskim wcieleniem Władimira Putina. Najpierw opanuje kryzys na politycznej scenie, potem spacyfikuje skłóconą lewicę (albo uczyni to w odwrotnej kolejności), wreszcie stanie do boju o prezydenturę. Kwaśniewski liczy na to, że w 2005 r. Polacy odczują już błogosławione skutki wzrostu gospodarczego, więc Belka wygra w cuglach. Zwłaszcza że będzie nadal popierany przez głowę państwa - wciąż najpopularniejszego polityka w Polsce. Aktywny udział odchodzącego prezydenta w kampanii wyborczej może się okazać wielkim, być może decydującym, atutem w walce o Pałac Prezydencki. Tak naprawdę Belka może otrzymać głosy oddane na dwóch polityków - na siebie i Aleksandra Kwaśniewskiego. Trzecia kadencja Kwaśniewskiego byłaby wielce prawdopodobna, gdyby nie konstytucyjna blokada. W Pałacu Prezydenckim zastanawiano się zapewne, jak tę przeszkodę pokonać. Przez pewien czas wydawało się, że gwarantem ciągłości interesów rodziny Kwaśniewskich będzie prezydencka małżonka. Uznano jednak, że to zbyt trudne wyzwanie dla kobiety nieprzywykłej do ostrej politycznej walki. A poza tym zakładanie dynastii robiło po prostu groteskowe wrażenie. Poszukano zatem człowieka, na którego prezydencka familia mogła przelać całą swą popularność. Marek Belka nadawał się do tego idealnie.
MEDIA DLA PREZYDENTA
Planów Kwaśniewskiego, choć są wierną kopią pomysłu Jelcyna, nie będzie łatwo zrealizować. Polska to jednak kraj leżący zdecydowanie na zachód od Rosji. Partie, choć często żenująco niekompetentne, są bytami mimo wszystko realnymi. Siła państwowej administracji jest znacznie mniejsza niż w zbiurokratyzowanej Rosji, a pokora poddanych też jakby mało azjatycka. Polakom może daleko do społeczeństwa obywatelskiego, ale nie jest łatwo ich rozkochać w nowym idolu. Prywatne media nie muszą chórem zachwalać zalet Marka Belki, choć zapewne znajdą się takie, które będą to robiły. Najpotężniejszym narzędziem komunikacji w Polsce pozostaje publiczna telewizja i na nią liczy duet Kwaśniewski - Belka. Sprzyja temu fakt, że prezes Jan Dworak ma znacznie mniejszą siłę przebicia, niż się początkowo wydawało. W najistotniejszych sprawach, dotyczących programu i personaliów, decydujący głos należy do Ryszarda Pacławskiego, człowieka bliskiego prezydentowi Kwaśniewskiemu. Jeśli w TVP nie nastąpi przesilenie, możemy być pewni, że Kwaśniewski będzie miał poręczne narzędzie do realizacji swoich planów. Niepubliczne media będzie prezydentowi trudniej przekonać do swego faworyta Belki, ale i to jest możliwe. Telewizję publiczną można po prostu zawłaszczyć, ale i na stacje komercyjne można wywierać mocny wpływ. Telewizje wciąż zależą przecież od decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a w tej niezmiennie od lat pierwsze skrzypce grają ludzie prezydenta Kwaśniewskiego. Jego domeną pozostają też pisma kobiece, tak zapatrzone w jego żonę. Także cześć poważnych periodyków może uznać rządy Marka Belki za najlepsze rozwiązanie dla Polski. Ot, choćby z powodu jego probrukselskiej polityki, rzekomo górującej nad antybrukselskimi koncepcjami Donalda Tuska czy Lecha Kaczyńskiego, o Lepperze czy Giertychu nie wspominając.
PREZYDENCKI DUUMWIRAT
Manewr Jecyna w polskich warunkach nie tylko będzie trudniej przeprowadzić, ale też jego wynik pozostanie niewiadomą do drugiej tury wyborów prezydenckich. Zwłaszcza w obliczu przesuwania się wahadł a nastrojów społecznych na prawo. Kwaśniewski nie ma jednak powodu, żeby nie próbować. Jeśli mu się powiedzie, nowy prezydent utrzyma układ misternie utkany wokół pałacu familii Kwśniewskich. W odróżnieniu od Jelcyna Aleksander Kwaśniewski nie wycofa się do zacisza dacz, klinik i sanatoriów. Pozostając w cieniu, będzie tworzył ze swym następcą coś w rodzaju prezydenckiego duumwiratu. Twierdzono, że Kwaśniewski osiągnął w polskiej polityce wszystko, co było można. Nie przypuszczano, że przed nim jeszcze jeden awans - na nadprezydenta.
Więcej możesz przeczytać w 27/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.