Morderczyni nie wystarcza już sama zbrodnia. Chce, by świat się dowiedział, że i kobieta potrafi być potworem Dla kota zabawa, dla myszy śmierć. Tak można by w skrócie określić klimat kryminalnych powieści szwedzkiego pisarza Henninga Mankella. Już ponad trzy miliony Szwedów dowiedział o się z jego książek, kto był w stanie okrutnie zabić parę starych rolników, a potem pójść do stajni, by nakarmić ich konia, kto w afrykańską noc brutalnie zamordował cztery francuskie zakonnice oraz tytułową bohaterkę i kim jest zabójca skalpujący swe ofiary. Zawodowe i sercowe perypetie komisarza Wallandera przetłumaczono już na dwadzieścia pięć języków.
Bohater Mankella ma pięćdziesiątkę na karku, za sobą nieudane związki z kobietami i pełne gwałtowności relacje z ojcem. Stylem życia i pracy przypomina innego słynnego detektywa - Chandlerowskiego Marlowe'a. Bywa, że tak jak on wypije za dużo, prześpi się nie z tą kobietą, z którą chciałby się rano obudzić, i wierzy, że kiedyś będzie miał domek z ogródkiem i psa. Wallander z wyraźnym upodobaniem snuje rozważania natury filozoficznej i równie często jak nad zbrodnią pochyla się nad własnym życiem - pełnym komplikacji. "Musi się zobaczyć z Bajbą. Jeszcze tego wieczora do niej zadzwoni. Miał dosyć samotności. Nękała go dostatecznie długo. Rozwiedziony od pięciu lat, zamieniał się w stare, kudłate i stroniące od ludzi psisko. Nie chciał tego". Mankell i jego alter ego Wallander to także wnikliwy obserwator skandynawskiej rzeczywistości. "Wciągu tych lat widział zmiany w społeczeństwie, sam im podlegał, ale dopiero teraz uświadomił sobie, że jedynie ich część jest widoczna. Coś również odbywało się pod powierzchnią, po cichu, jak wirusowa choroba o długim i bezobjawowym okresie inkubacji". Bo skandynawski raj to tylko przykrywka dla rozprzestrzeniającej się dokoła przemocy i moralnej degrengolady. Legia Cudoziemska, prostytucja, narkotyki, przemoc wobec uchodźców. Świat oszalał, świat jest zły. Świat jest także pełen nieszczęśliwych kobiet. Wallander zaś to prawdziwy feminista. Przez wiele lat pracy napatrzył się na pełen wzlotów i upadków kobiecy los. Bite niemal do nieprzytomności żony. Bite, kiedy były w ciąży i kiedy urodziło się im dziecko. Dla kota zabawa, dla myszy śmierć. Nie potrafi się pogodzić z tym, że w historie zbrodni, które wyjaśnia, wpisane są dramaty kobiet maltretowanych i poniżanych. Nic więc dziwnego, że niejedna z mrocznych bohaterek powieści Menkella zastanawia się nad własną słabością. Chociaż nie wszystkie. "Nie rozumiała ich. Pomyślała, że właściwie nimi gardzi. Bo nie stawiają oporu". Wallander szczególnie dla takich ma wiele zrozumienia. Zbrodnia nie bierze się przecież znikąd. Nadchodzi odpowiedni moment i ofiara zamienia się w oprawcę.
Co ciekawe, koledzy Wallandera uważają, że kobiety nie nadają się do pracy w policji, a i morderczynie nie wzbudzają ich specjalnego zainteresowania. Tak jak nie przyjmują do wiadomości, że nadejdą czasy, gdy kobieta zostanie ich szefem, tak sprawca zbrodni kojarzy im się z czymś wyrażnie męskim.
I sam Wallander długo nie spotkał kobiety, która zaplanowałaby zbrodnię. Wkażdym razie nie tak skrupulatnie jak mężczyzna. Może dlatego, że kobiety używają przemocy niemal wyłącznie w obronie własnej albo dzieci. Działają instynktownie i tak mordują. "Do tej pory nie miała pojęcia ani o tym, że czeka, ani o tym, na co czeka. Teraz wiedziała. Najwyższy czas spełnić misję". Kończy się improwizacja i odwracają się role. To ona staje się kotem. Dla niej zaczyna się zabawa, która dla niego oznacza śmierć. "Jeszcze nie zdecydowała, jak go zabije. Były różne możliwości. Miała czas. Przemyśli to, co zrobił. I będzie wiedziała, jak powinien umrzeć".
Wallander natomiast dowie się czegoś nowego o tych delikatnych istotach: "kobieta nie nadziewa mężczyzn na pale ani nie przywiązuje ich do drzewa, żeby potem udusić gołymi rękoma" - do niedawna był jeszcze tego pewien. Idzie nowe. Morderczyni nie wystarcza już sama zbrodnia, chce, żeby ten, kto ją ściga, nie miał wątpliwości, że i kobieta potrafi być potworem. "Może wreszcie zaczęli podejrzewać, że za tym wszystkim kryje się kobieta? Na to liczyła. Najpierw uznają, że to mężczyzna, potem dopadną ich wątpliwości. Wkońcu wszystko obróci się wokół osi i stanie się swoim przeciwieństwem. Chociaż nigdy jej nie znajdą" - myślała jedna z nich. Dla kota zabawa, dla myszy śmierć. Znajdą. Wystarczy tylko po kobiecemu zapakować neseser, a komisarz feminista przyzna: "po raz pierwszy zetknąłem się z kimś, kto jest mądry i szalony zarazem". Ona po raz pierwszy uzna, że "może zaufać męż- czyźnie". Mimo że do końca życia będzie pamiętała "swój głos z dzieciństwa. Mocny i łagodny. Cisza przyszła później. Kiedy zobaczyła krew. I matkę na stole, bliską śmierci. Nie krzyczała. Ukryła się w ciszy. Tam była niewidzialna. Stało się to właśnie wtedy, gdy płacząca i krwawiąca matka pozbawiła jej siostry, na którą tak długo czekała". Dziś nie odczuwa nienawiści do mężczyzny, to nie jej przysporzył tylu nieszczęść. Stała w ciemnościach gotowa zrobić to, co konieczne. Mści się za inne kobiety.
Co ciekawe, koledzy Wallandera uważają, że kobiety nie nadają się do pracy w policji, a i morderczynie nie wzbudzają ich specjalnego zainteresowania. Tak jak nie przyjmują do wiadomości, że nadejdą czasy, gdy kobieta zostanie ich szefem, tak sprawca zbrodni kojarzy im się z czymś wyrażnie męskim.
I sam Wallander długo nie spotkał kobiety, która zaplanowałaby zbrodnię. Wkażdym razie nie tak skrupulatnie jak mężczyzna. Może dlatego, że kobiety używają przemocy niemal wyłącznie w obronie własnej albo dzieci. Działają instynktownie i tak mordują. "Do tej pory nie miała pojęcia ani o tym, że czeka, ani o tym, na co czeka. Teraz wiedziała. Najwyższy czas spełnić misję". Kończy się improwizacja i odwracają się role. To ona staje się kotem. Dla niej zaczyna się zabawa, która dla niego oznacza śmierć. "Jeszcze nie zdecydowała, jak go zabije. Były różne możliwości. Miała czas. Przemyśli to, co zrobił. I będzie wiedziała, jak powinien umrzeć".
Wallander natomiast dowie się czegoś nowego o tych delikatnych istotach: "kobieta nie nadziewa mężczyzn na pale ani nie przywiązuje ich do drzewa, żeby potem udusić gołymi rękoma" - do niedawna był jeszcze tego pewien. Idzie nowe. Morderczyni nie wystarcza już sama zbrodnia, chce, żeby ten, kto ją ściga, nie miał wątpliwości, że i kobieta potrafi być potworem. "Może wreszcie zaczęli podejrzewać, że za tym wszystkim kryje się kobieta? Na to liczyła. Najpierw uznają, że to mężczyzna, potem dopadną ich wątpliwości. Wkońcu wszystko obróci się wokół osi i stanie się swoim przeciwieństwem. Chociaż nigdy jej nie znajdą" - myślała jedna z nich. Dla kota zabawa, dla myszy śmierć. Znajdą. Wystarczy tylko po kobiecemu zapakować neseser, a komisarz feminista przyzna: "po raz pierwszy zetknąłem się z kimś, kto jest mądry i szalony zarazem". Ona po raz pierwszy uzna, że "może zaufać męż- czyźnie". Mimo że do końca życia będzie pamiętała "swój głos z dzieciństwa. Mocny i łagodny. Cisza przyszła później. Kiedy zobaczyła krew. I matkę na stole, bliską śmierci. Nie krzyczała. Ukryła się w ciszy. Tam była niewidzialna. Stało się to właśnie wtedy, gdy płacząca i krwawiąca matka pozbawiła jej siostry, na którą tak długo czekała". Dziś nie odczuwa nienawiści do mężczyzny, to nie jej przysporzył tylu nieszczęść. Stała w ciemnościach gotowa zrobić to, co konieczne. Mści się za inne kobiety.
Więcej możesz przeczytać w 27/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.