Drogi Przyjacielu! Trzymam oto w dłoni krągłą zieloną smaczliwkę wdzięczną. Pod mocną skórką kryje się cudowny miąższ o maślanej konsystencji i łagodnym smaku z wyraźną nutą orzechów laskowych. Owoc ten bardziej jest znany jako awokado, choć ja lubię jego polską nazwę botaniczną, która tak pięknie oddaje jego istotę - jest niezwykle smaczliwy i bardzo wdzięczny, zwłaszcza pod względem kulinarnym. Z kolei nazwa awokado pochodzi od meksykańskiego ahuacatl, co oznacza kulisty element męskich genitaliów.
No i sam powiedz? Za chwilę zamienię moją smaczliwkę na potrawę, choć jeszcze nie zdecydowałem jaką. Co prawda restauratorzy w Polsce podają awokado wyłącznie z krewetkami i majonezem lub w postaci ostrego meksykańskiego dipu guacamole, ale ja poznałem wiele innych, i to dużo lepszych sposobów. Można zrobić genialny suflet albo farsz do naleśników na zimno (z cayenne i oliwą); zupę krem; sos do zimnych mięs i drobiu z dodatkiem soku z cytryny i bitej śmietany. Można obsmażyć awokado z szalotką i szczypiorkiem; upiec na ruszcie (zgrillować) z mozzarellą; pomieszać z krewetkami i pomidorami i polać winegretem doprawionym whisky; zrobić sałatkę z ogórkiem. Bywają lody o smaku awokado (smaczliwkowe?). Narodową potrawą na Martynice są kawałki dorsza wymieszane z plastrami tego owocu. W Afryce robią z niego napoje alkoholowe (szczegółów brak). No, trochę się zagalopowałem. Na razie przekroję na pół, wyjmę olbrzymią pestkę i skropię miąższ cytryną, żeby nie ściemniał. Oczywiście awokado traci cały swój urok, kiedy podaje się je niedojrzałe, a takie najczęściej oferują nasze sklepy. Dojrzałe awokado rozpoznaję przez dotyk - miąższ pod twardą skórką powinien wyraźnie ustępować pod naciskiem palca. Jeśli nie jest dostatecznie miękkie, można je zawinąć w papier, co w cudowny sposób przyspiesza jego dojrzewanie. Tymczasem wbiję w pestkę szpilki z trzech stron i umieszczę na szklance z wodą. Jak zakieł kuje, przesadzę do donicy i będę patrzył, jak rośnie.
Bikont Hodowca Smaczliwki
Piotrusiu!
Cóż za niespodzianka, sam hodujesz roślinki. A jeśli wyrośnie Ci awokado gigant? Będziesz wówczas musiał specjalnie ogrzewać i nawilżać swe mieszkanie, by zagwarantować smaczliwce najlepsze warunki. Jako osobnik ciepłolubny będę Cię wówczas odwiedzał z jeszcze większą przyjemnością, bowiem Twe normalne żmudzińskie potrzeby temperaturowe są dla mnie zdecydowanie zbyt północne. Na ewentualny urodzaj awokado w Twym domu nie czekam jednak z wielką niecierpliwością, bowiem spożywam ów owoc (a może warzywo, bo od kiedy unia potraktowała marchewki na równi z pomarańczami i jabłkami, nic już nie jest pewne) nader rzadko. Pamiętam, że pierwszy raz jadłem awokado nadziewane krewetkami z majonezem, a było to w Belgii. Fakt, to sztampa, ale w latach 80. dla synka z kraju prześladowanego politycznie i spożywczo było to połączenie wręcz sybaryckie. Potem jadałem awokado wiele razy. Owszem, bardzo lubię guacamole, w meksykańskiej restauracji to w zasadzie obowiązkowy punkt programu, ale sam przyrządziłem ów specjał najwyżej dwa, trzy razy. Problem leży w "sklepowej" niedojrzałości owoców. Rzadko robię zakupy z myślą o przyszłym tygodniu, a jak celnie zauważyłeś, awokado trzeba zawinąć w papier i odstawić na minimum kilka dni, by zmiękło. Kierując się zatem chęcią błyskawicznej konsumpcji, od kilku dni kupuję bób. Jest on jeszcze drogi (11 zł za kg), ale bajecznie miękki, do spożywania z łupinami. Gotuję go na parze i mieszam z oliwą, czosnkiem i cytryną lub oliwą, czosnkiem i jogurtem (w sklepach pojawił się turecki naturalny jogurt Yayla) i pożeram bez namysłu. Komu by się chciało w takiej sytuacji owijać cokolwiek w gazetę?
Ukłony!
Twój RM
Bikont Hodowca Smaczliwki
Piotrusiu!
Cóż za niespodzianka, sam hodujesz roślinki. A jeśli wyrośnie Ci awokado gigant? Będziesz wówczas musiał specjalnie ogrzewać i nawilżać swe mieszkanie, by zagwarantować smaczliwce najlepsze warunki. Jako osobnik ciepłolubny będę Cię wówczas odwiedzał z jeszcze większą przyjemnością, bowiem Twe normalne żmudzińskie potrzeby temperaturowe są dla mnie zdecydowanie zbyt północne. Na ewentualny urodzaj awokado w Twym domu nie czekam jednak z wielką niecierpliwością, bowiem spożywam ów owoc (a może warzywo, bo od kiedy unia potraktowała marchewki na równi z pomarańczami i jabłkami, nic już nie jest pewne) nader rzadko. Pamiętam, że pierwszy raz jadłem awokado nadziewane krewetkami z majonezem, a było to w Belgii. Fakt, to sztampa, ale w latach 80. dla synka z kraju prześladowanego politycznie i spożywczo było to połączenie wręcz sybaryckie. Potem jadałem awokado wiele razy. Owszem, bardzo lubię guacamole, w meksykańskiej restauracji to w zasadzie obowiązkowy punkt programu, ale sam przyrządziłem ów specjał najwyżej dwa, trzy razy. Problem leży w "sklepowej" niedojrzałości owoców. Rzadko robię zakupy z myślą o przyszłym tygodniu, a jak celnie zauważyłeś, awokado trzeba zawinąć w papier i odstawić na minimum kilka dni, by zmiękło. Kierując się zatem chęcią błyskawicznej konsumpcji, od kilku dni kupuję bób. Jest on jeszcze drogi (11 zł za kg), ale bajecznie miękki, do spożywania z łupinami. Gotuję go na parze i mieszam z oliwą, czosnkiem i cytryną lub oliwą, czosnkiem i jogurtem (w sklepach pojawił się turecki naturalny jogurt Yayla) i pożeram bez namysłu. Komu by się chciało w takiej sytuacji owijać cokolwiek w gazetę?
Ukłony!
Twój RM
Smaczliwka z patelni (podaje Piotr Bikont) |
Rozgrzewam na patelni masło i obsmażam awokado z obu stron (po mniej więcej 2 minuty na raczej dużym ogniu). Przekładam z patelni na talerz. Zmniejszam ogień (ewentualnie dodaję trochę masła), wrzucam drobno posiekaną cebulę i gdy się przeszkli, kładę z powrotem awokado i smażę jeszcze chwilę razem na małym ogniu. Przed podaniem posypuję czosnkowym szczypiorkiem (można go sobie wyhodować w kuchni - kiełkuje z ząbków czosnku). |
Więcej możesz przeczytać w 27/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.