LPR i i Samoobrona wskrzeszają upiory polskiej polityki Kiedy historyk obserwuje zachowania liderów Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony, wraca myślami do najciemniejszych czasów XVIII-wiecznej polskiej anarchii. Widzi kopiowanie zarówno celów, jak i metod politycznego działania. Dawni obrońcy "złotej szlacheckiej wolności", podobnie jak ich współcześni naśladowcy, chcieli zakonserwować polskie anachronizmy, nie dopuścić do modernizacji kraju, odizolować go od Europy, bo tylko w takim społecznym i politycznym skansenie mogli marzyć o sięgnięciu po rząd dusz. Aby zrealizować swój program, nie cofali się przed żadną, najbardziej nawet drastyczną i szkodzącą krajowi polityczną dywersją. Dla egoistycznej korzyści bez wahania zrywali sejmy, nie bacząc, że to oznacza paraliż władzy i zablokowanie rozwiązywania najpilniejszych spraw kraju.
Dokładnie tym samym śladem chciał ostatnio podążyć Roman Giertych. Obawiając się, że znajdzie się w mniejszości, wezwał opozycję do opuszczenia sali sejmowej w czasie głosowania nad wotum zaufania dla rządu Marka Belki. Tym współczesnym liberum veto chciał doprowadzić do sparaliżowania Sejmu i rozpisania wcześniejszych wyborów.
Jak sceny z ponurego filmu na temat osiemnastowiecznej Rzeczypospolitej przedstawia się też reakcja LPR na przyjęcie konstytucji europejskiej. Krokodyle łzy wylewane z powodu "utraty niepodległości" i "stania się prowincją europejską" jako żywo przypominają reakcję konserwatywnej magnaterii na uchwalenie Konstytucji 3 maja. "Straciliśmy wolność - pisał Szczęsny Potocki do Potemkina - nasi sąsiedzi wkrótce utracą spokój. Jest więc w interesie ich i naszym złamać fatalną Konstytucję narzuconą przez króla, przywrócić republikę i nadać jej formę trwałą. Każdy dobry Polak, który nie dał się uwieść kabale pruskiej i królewskiej, jest przekonany, że zbawienie ojczyzny może przyjść jedynie od Rosji".
Tylko czekać, jak ten sformułowany przed dwoma stuleciami wniosek zostanie powtórzony w całej pełni. W coraz bardziej komplikującym się i niebezpiecznym świecie Polska nie może być przecież osamotniona. A skoro - jak twierdzą antyeuropejczycy - Europa zagraża jej swoją zachłannością i amoralnością, to alternatywnego oparcia pozostaje szukać wyłącznie na Wschodzie. Andrzej Lepper już pielgrzymuje do Moskwy, a Samoobrona czynnie wspiera panslawizm, będący nową odmianą starego, imperialnego parcia Rosji na zachód. Z powrotem w dawne prorosyjskie koleiny nie będzie też miał kłopotu Roman Giertych. Wszak za swojego mistrza uznaje Romana Dmowskiego, po którym nawet odziedziczył imię. A ten przed flirtem z Moskwą nie miał żadnych zahamowań, nawet wtedy, gdy carat rządził nad Wisłą za pomocą bata i nahajki.
Gołym okiem widać reaktywację upiorów polskiej polityki. Stroją się one - jak przed dwoma wiekami - w superpatriotyczne kostiumy. Zarzucają zdradę wszystkim, którzy chcą unowocześnienia Polski i wkomponowania jej w europejski nurt modernizacji. Oby tylko finał tej batalii był odmienny niż przed dwoma stuleciami!
Tomasz Nałęcz
Jak sceny z ponurego filmu na temat osiemnastowiecznej Rzeczypospolitej przedstawia się też reakcja LPR na przyjęcie konstytucji europejskiej. Krokodyle łzy wylewane z powodu "utraty niepodległości" i "stania się prowincją europejską" jako żywo przypominają reakcję konserwatywnej magnaterii na uchwalenie Konstytucji 3 maja. "Straciliśmy wolność - pisał Szczęsny Potocki do Potemkina - nasi sąsiedzi wkrótce utracą spokój. Jest więc w interesie ich i naszym złamać fatalną Konstytucję narzuconą przez króla, przywrócić republikę i nadać jej formę trwałą. Każdy dobry Polak, który nie dał się uwieść kabale pruskiej i królewskiej, jest przekonany, że zbawienie ojczyzny może przyjść jedynie od Rosji".
Tylko czekać, jak ten sformułowany przed dwoma stuleciami wniosek zostanie powtórzony w całej pełni. W coraz bardziej komplikującym się i niebezpiecznym świecie Polska nie może być przecież osamotniona. A skoro - jak twierdzą antyeuropejczycy - Europa zagraża jej swoją zachłannością i amoralnością, to alternatywnego oparcia pozostaje szukać wyłącznie na Wschodzie. Andrzej Lepper już pielgrzymuje do Moskwy, a Samoobrona czynnie wspiera panslawizm, będący nową odmianą starego, imperialnego parcia Rosji na zachód. Z powrotem w dawne prorosyjskie koleiny nie będzie też miał kłopotu Roman Giertych. Wszak za swojego mistrza uznaje Romana Dmowskiego, po którym nawet odziedziczył imię. A ten przed flirtem z Moskwą nie miał żadnych zahamowań, nawet wtedy, gdy carat rządził nad Wisłą za pomocą bata i nahajki.
Gołym okiem widać reaktywację upiorów polskiej polityki. Stroją się one - jak przed dwoma wiekami - w superpatriotyczne kostiumy. Zarzucają zdradę wszystkim, którzy chcą unowocześnienia Polski i wkomponowania jej w europejski nurt modernizacji. Oby tylko finał tej batalii był odmienny niż przed dwoma stuleciami!
Tomasz Nałęcz
Więcej możesz przeczytać w 27/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.