Miał rację Roman Dmowski, mówiąc, że od Rosji się nie ucieknie. Nawet na tureckiej plaży Ten okrzyk przed laty budził trwogę. Cała powojenna historia Polski kręciła się wokół pytania "Wejdą, nie wejdą?". Dylemat był o tyle bez sensu, że Rosjanie do Polski wcale nie musieli wchodzić, gdyż już tu byli. Mimo to w trakcie politycznych przesileń, takich jak w 1970 r. czy w 1980 r., rozgorączkowana ulica ciągle analizowała "możliwość wejścia Rosjan". Sami Rosjanie straszyli często swoim rychłym wejściem. Gdy tylko protesty robotnicze w kraju przybierały na sile, urządzano w pobliżu granicy z Polską manewry wojsk Układu Warszawskiego o nazwach typu "Odwet" czy "Zbita dupa".
Miał to być czytelny sygnał: dzieci, uważajcie, jak się bawicie! My w każdej chwili możemy zepsuć wam zabawę! Okrzyk o nadciągających barbarzyńcach ze wschodu starszym kojarzył się z zabieraniem rowerów, zegarków i gwałceniem kobiet. Miało to swoje historyczne uzasadnienia, bo marsz Armii Czerwonej przez Polskę i Niemcy obfitował w takie wypadki. Po wojnie przez lata Rosjanie przybywali do nas najpierw pociągami pancernymi, a później pociągami przyjaźni. Po nastaniu kapitalizmu wyjechali swoimi ostatnimi czołgami tylko po to, by po chwili przybyć w autokarach pełnych wódki i papierosów. Zaludnili bazary, place i skwerki, a młode dziewczyny ubrane w krótkie spódniczki udawały, że łapią autostop przy każdej większej szosie. Te czasy też już minęły.
Teraz Ruskie też idą, ale wypoczywać. Spotkać ich można nie tylko w Zakopanem, ale także na Riwierze Tureckiej, na Cyprze czy na Lazurowym Wybrzeżu. Wyjeżdżając na urokliwe plaże basenu Morza Śródziemnego, lepiej odświeżyć sobie kilka słów po rosyjsku zamiast starać się zapamiętać podstawowe zwroty po grecku czy hiszpańsku. Pracujący w kurortach kelnerzy, sklepikarze, taksówkarze nastawieni są na szastających pieniędzmi Rosjan, a nie na ciułających kasę Polaków. Można popaść w schizofrenię, gdy po raz setny na nasz widok uśmiechnięty kelner powie Zdrastwujtie. Polak swoją dumę ma i najzwyczajniej wkurza się, gdy biorą go za Rosjanina. Ale teraz to Rosjanie, a nie my, dyktują szyk i tempo w nadmorskich kurortach. Są krzykliwi i nieokrzesani. Obwieszeni tandetnie złotem, odziani w przedziwne kolorowe stroje ze sklepu Drogi Badziew, dużo piją i krzyczą. Przybasenowi didżeje puszczają dla nich rosyjskie przeboje, które nam działają na nerwy.
Jadąc na drogie egzotyczne wakacje, którymi kuszą biura podróży, musisz się nastawić na podróż w stylu "Powrót do przeszłości". Twój pobyt w ekskluzywnym kurorcie typu all inclusive może przypominać obóz pionierski nad Morzem Czarnym lub zlot emerytowanych działaczy TPPR. Na cypryjskiej plaży szybciej przyswoisz sobie rosyjski niż przez te kilka lat, kiedy dawno temu męczyłeś się z tym w szkole. Wypoczynek wśród gromady Rosjan przypomina jazdę w zatłoczonym tramwaju.
W obliczy zalewu rosyjskich turystów instynktownie szukamy swoich i łączymy się w grupy. Lekko podśmiewamy się z nich, ale też łapiemy doła i popadamy w kompleksy. Polak od zawsze uważał się za kogoś lepszego od swoich braci ze Wschodu. To oni byli ci zacofani, biedni i zniewoleni, to im należało współczuć. Tymczasem Rosjanie wypoczywający na plażach kurortów nie wyglądają ani na biednych, ani na szczególnie zniewolonych. I skąd oni mają te pieniądze? Mafia? Nie wszyscy przecież należą do mafii. Może to urzędnicy średniego szczebla, którzy wypoczywają tu za kasę z łapówek? A może zwykli ludzie, którym udało się odłożyć trochę forsy na urlop i teraz szaleją? Tego nigdy się nie dowiemy, bo Polacy nie integrują się na wakacjach z Rosjanami.
W świadomości Polaka to Rosjanin ma być ten biedny i zahukany, który w walonkach śpi na piecu i żłopie wódę prosto z butelki. Jak Polakowi coś burzy ten idealny wizerunek, to Polak robi się zły. Zawsze byliśmy bliżej magicznego Zachodu i naiwnie myśleliśmy, że to po nas widać. Tymczasem teraz byle turecki kelner czy francuski taksówkarz bierze nas za Rosjanina. Gorzej, bo jak dowie się, że nie jesteśmy z Rosji, robi się mniej usłużny i przymilny. W dawnych czasach Polacy, wyjeżdżając za granicę, często udawali inne nacje, by nie mieć problemów, gdyż Polaków na całym świecie traktuje się jak wariatów i złodziei. W Ameryce można było udawać Francuza, bo Amerykanie kochają Francuzów, a nikt nie zna języka, a w Europie wystarczyło powiedzieć, że jest się z Norwegii i każdy dawał ci spokój, bo nikt oprócz Norwegów norweskiego nie kuma. Wychodzi na to, że teraz nadeszły czasy, że warto udawać bogatego Rosjanina. Nam przyjdzie to z łatwością, tylko straty psychicznie mogą być znaczne. Miał rację Roman Dmowski, mówiąc, że od Rosji się nie ucieknie. Szkoda, że nawet na tureckiej plaży w wakacje jest to niemożliwe.
Teraz Ruskie też idą, ale wypoczywać. Spotkać ich można nie tylko w Zakopanem, ale także na Riwierze Tureckiej, na Cyprze czy na Lazurowym Wybrzeżu. Wyjeżdżając na urokliwe plaże basenu Morza Śródziemnego, lepiej odświeżyć sobie kilka słów po rosyjsku zamiast starać się zapamiętać podstawowe zwroty po grecku czy hiszpańsku. Pracujący w kurortach kelnerzy, sklepikarze, taksówkarze nastawieni są na szastających pieniędzmi Rosjan, a nie na ciułających kasę Polaków. Można popaść w schizofrenię, gdy po raz setny na nasz widok uśmiechnięty kelner powie Zdrastwujtie. Polak swoją dumę ma i najzwyczajniej wkurza się, gdy biorą go za Rosjanina. Ale teraz to Rosjanie, a nie my, dyktują szyk i tempo w nadmorskich kurortach. Są krzykliwi i nieokrzesani. Obwieszeni tandetnie złotem, odziani w przedziwne kolorowe stroje ze sklepu Drogi Badziew, dużo piją i krzyczą. Przybasenowi didżeje puszczają dla nich rosyjskie przeboje, które nam działają na nerwy.
Jadąc na drogie egzotyczne wakacje, którymi kuszą biura podróży, musisz się nastawić na podróż w stylu "Powrót do przeszłości". Twój pobyt w ekskluzywnym kurorcie typu all inclusive może przypominać obóz pionierski nad Morzem Czarnym lub zlot emerytowanych działaczy TPPR. Na cypryjskiej plaży szybciej przyswoisz sobie rosyjski niż przez te kilka lat, kiedy dawno temu męczyłeś się z tym w szkole. Wypoczynek wśród gromady Rosjan przypomina jazdę w zatłoczonym tramwaju.
W obliczy zalewu rosyjskich turystów instynktownie szukamy swoich i łączymy się w grupy. Lekko podśmiewamy się z nich, ale też łapiemy doła i popadamy w kompleksy. Polak od zawsze uważał się za kogoś lepszego od swoich braci ze Wschodu. To oni byli ci zacofani, biedni i zniewoleni, to im należało współczuć. Tymczasem Rosjanie wypoczywający na plażach kurortów nie wyglądają ani na biednych, ani na szczególnie zniewolonych. I skąd oni mają te pieniądze? Mafia? Nie wszyscy przecież należą do mafii. Może to urzędnicy średniego szczebla, którzy wypoczywają tu za kasę z łapówek? A może zwykli ludzie, którym udało się odłożyć trochę forsy na urlop i teraz szaleją? Tego nigdy się nie dowiemy, bo Polacy nie integrują się na wakacjach z Rosjanami.
W świadomości Polaka to Rosjanin ma być ten biedny i zahukany, który w walonkach śpi na piecu i żłopie wódę prosto z butelki. Jak Polakowi coś burzy ten idealny wizerunek, to Polak robi się zły. Zawsze byliśmy bliżej magicznego Zachodu i naiwnie myśleliśmy, że to po nas widać. Tymczasem teraz byle turecki kelner czy francuski taksówkarz bierze nas za Rosjanina. Gorzej, bo jak dowie się, że nie jesteśmy z Rosji, robi się mniej usłużny i przymilny. W dawnych czasach Polacy, wyjeżdżając za granicę, często udawali inne nacje, by nie mieć problemów, gdyż Polaków na całym świecie traktuje się jak wariatów i złodziei. W Ameryce można było udawać Francuza, bo Amerykanie kochają Francuzów, a nikt nie zna języka, a w Europie wystarczyło powiedzieć, że jest się z Norwegii i każdy dawał ci spokój, bo nikt oprócz Norwegów norweskiego nie kuma. Wychodzi na to, że teraz nadeszły czasy, że warto udawać bogatego Rosjanina. Nam przyjdzie to z łatwością, tylko straty psychicznie mogą być znaczne. Miał rację Roman Dmowski, mówiąc, że od Rosji się nie ucieknie. Szkoda, że nawet na tureckiej plaży w wakacje jest to niemożliwe.
Więcej możesz przeczytać w 27/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.