Ministerstwo Skarbu Państwa stworzyło lewą giełdę
Deficytowy koncern Polski Cukier dostał od skarbu państwa na tzw. dokapitalizowanie około 80 mln zł. To kolejne nasze pieniądze wyrzucone w błoto. Wcześniej marnotrawiono je, "dokapitalizowując" kopalnie, PKP i inne posocjalistyczne mastodonty. Dość powiedzieć, że poprzednie rządy wydały na "dokapitalizowanie" przedsiębiorstw około 7 mld zł - większość dokapitalizowanych firm przejadła potem te pieniądze. Rząd Marka Belki zamierza wydać na różne formy "dokapitalizowania" około 2,6 mld zł. Co zatem powinniśmy zrobić z wpływami z pozostałości po państwowej gospodarce? Sensowna i sprawiedliwa była koncepcja z początku lat 90., aby przeznaczyć dochody z prywatyzacji na przykład na dofinansowanie funduszy emerytalnych. Niestety, od pięciu lat malejący majątek skarbu państwa jest wykorzystywany przede wszystkim na próby reanimowania gospodarczych trupów.
- Finowie też dokapitalizowują - tłumaczy minister skarbu Jacek Socha. To prawda, ale oni to robią z głową. Dokapitalizowana niegdyś Nokia jest dziś perłą Finlandii. Większość polskich kopalni, kolei itp. pozostaje zaś na garnuszku państwa.
Zamienne obligacje Belki
Instrument umożliwiający "dokapitalizowanie" wymyślił Marek Belka. W 1997 r. wpadł na pomysł, aby przy okazji prywatyzacji Banku Handlowego wyemitować tzw. obligacje zamienne (wymieniane na akcje tej spółki) i przekazać je skarbowi państwa, który wykorzysta je na dofinansowanie funduszy emerytalnych. I Rada Ministrów podjęła odpowiednią uchwałę. Walne zgromadzenie akcjonariuszy, czyli minister, uchwałę wykonało i w 1997 r. Bank Handlowy wyemitował 28 mln obligacji zamiennych, z których 22,6 mln objął skarb państwa. Wartość nominalna jednej obligacji wynosiła 4 zł i teoretycznie skarb państwa zapłacił za nie 90,4 mln zł. W rzeczywistości jednak ich objęcie nie kosztowało nic, bo Rzeczpospolita Polska zażądała przekazania przez BH dywidendy, którą "zapłaciła" za owe papiery.
Z koncepcji finansowania reformy emerytalnej dochodami prywatyzacyjnymi niewiele wyszło. W toku prac sejmowych projekt był stale rozmywany i w ostatecznej wersji ustawy z 25 czerwca 1997 r. o wykorzystaniu wpływów z prywatyzacji części mienia skarbu państwa na cele związane z reformą systemu ubezpieczeń społecznych znalazł się jedynie zapis, że na ten cel przeznaczy się "wpływy z prywatyzacji niektórych przedsiębiorstw".
Emil Wąsacz, minister skarbu w kolejnym rządzie, zasłynął jako geniusz inżynierii finansowej (inżynierią finansową nazywamy - w pewnym uproszczeniu - proceder tworzenia pieniędzy z niczego). Postanowił mianowicie na początku 1999 r. "dokapitalizować" wspominanymi obligacjami PZU. Akcje BH kosztowały już około 40 zł, czyli wartość 22,6 mln obligacji sięgała 900 mln zł. Następne miesiące to czas prosperity na giełdzie. 16 mln papierów BH PZU sprzedał Citibankowi za 1,04 mld zł. W trzy lata z majątku państwowego wycenionego na 90 mln zł powstał więc majątek - w znacznym stopniu prywatny - o wartości ponad 1,5 mld zł! I tyle też stracił na tym skarb państwa (gdyby sam sprzedał wszystkie obligacje Citibankowi, dostałby 1,5 mld zł).
Bankruci pod kroplówką
A potem już poszło. Można wręcz powiedzieć, że władza popadła w nałóg rozdawania papierów wartościowych dobrych spółek złym spółkom, które z kolei uzależniły się od "dokapitalizacyjnej" kroplówki. W 2000 r. "dokapitalizowano" PKO BP, przekazując mu akcje sześciu spółek, w tym takie ciasteczka, jak 10,5 mln akcji KGHM i 1,5 mln akcji Banku Handlowego (ich łączną wartość można wyceniać na 350-500 mln zł), oraz PZL Świdnik, zasilając je 5,2 mln akcji KGHM (te dwa przykłady mają jeszcze jakieś uzasadnienie, bowiem obie firmy wyszły na prostą). W 2001 r. akcjami 11 firm (w chwili przekazania o łącznej wartości 442,49 mln zł) zostało wzmocnione Towarzystwo Finansowe Silesia. Jest to "spółka skarbu państwa powołana do ratowania polskich przedsiębiorstw o strategicznym znaczeniu" (ostatnio ratuje m.in. klub piłkarski Ruch Chorzów), czyli de facto pieniądze te zostały utopione w śląskich bankrutach. Beneficjantem został też LOT, który otrzymał 2,41 proc. akcji Pekao SA, 2,5 proc. akcji KGHM Polska Miedź i 26 proc. akcji Impexmetalu. W 2002 r. na "dokapitalizowanie" wykorzystywano głównie akcje TP SA. Przekazano je Bankowi Gospodarki Żywnościowej (14 mln akcji), Bankowi Gospodarstwa Krajowego (40 mln akcji), Agencji Rozwoju Przemysłu (11,3 mln akcji "w celu wsparcia procesu restrukturyzacji sektora stoczniowego", a więc pieniądze te - dosłownie - utopiono). Dodatkowo ARP otrzymała 999 900 akcji Orbisu SA, 1,1 mln akcji Stomilu Olsztyn i ponad 4,6 mln akcji Kogeneracji). Kolejne 3 mln akcji TP SA dostały Zakłady H. Cegielski - Poznań. W zeszłym roku "dokapitalizowano" Kompanię Węglową. Najpierw w marcu otrzymała ona 3,3 proc. akcji TP SA, a następnie jeszcze 1,9 proc. akcji tej spółki (o łącznej wartości 800 mln zł).
Giełda absurdów
Dokładna odpowiedź na pytanie, ile już zmarnowaliśmy przez "dokapitalizowywanie", jest niemożliwa. Ba, nie można nawet określić, ile pieniędzy firmom przekazano. Jest tak dlatego, że akcje są warte tyle, ile chcą za nie zapłacić nabywcy. A to zależy od ogólnej koniunktury na giełdzie i aktualnej wyceny spółki. Ponieważ wiadomo, że obdarowani sprzedają posiadane walory najwcześniej, jak mogą, samo "dokapitalizowanie" psuje rynek i obniża notowania spółki, której akcje przekazano przedsiębiorstwu w kłopotach. Zmiany kursów wywołane takim obdarowywaniem sprawiają także, że łączną wartość "dokapitalizowania" można wyceniać na 4 mln zł, a można i na 7 mld zł.
Mimo że obecny minister skarbu był przewodniczącym Komisji Papierów Wartościowych, a więc świetnie o tym wie, ma zamiar dalej "dokapitalizowywać". Jak stwierdził, potrzebuje 2,1-2,6 mld zł na dokapitalizowanie Kompanii Węglowej, Agencji Rozwoju Przemysłu (100 mln zł na dalsze "ratowanie" stoczni) oraz dwóch banków (500 mln zł dla BGŻ, 1,5 mld zł dla BGK). Nie ma pieniędzy, więc najpewniej użyje w tym celu akcji spółek giełdowych. To plany, zdecydowano już natomiast o przekazaniu Kompanii Węglowej akcji Węglozbytu (37 mln zł), Krajowej Spółce Cukrowej 1,3 mln akcji spółki Kopex (80--100 mln zł), Stoczni Szczecińskiej Nowej 25,9 proc. akcji Jelfy (1,763 mln akcji - inwestorzy byli gotowi płacić za nie po 50 zł, czyli mamy następne 90 mln zł), a w kolejce stoją PKP Przewozy Regionalne i wielu innych.
Kapitalista za 20 gr
Wynika z tego, że my kapitalistami z pomocą skarbu państwa nie zostaniemy. I to mimo że wciąż dysponuje on kolosalnym majątkiem produkcyjnym. Według stanu z 31 grudnia 2002 r. (ostatnie dostępne oficjalne dane, które w lipcu MSP przedstawiło posłom), nominalna wartość akcji znajdujących się w dyspozycji skarbu państwa wynosi 32 mld zł. Są wśród nich "srebra rodowe", takie jak PGNiG (akcje warte 5 mld zł), Nafta Polska (1,677 mld zł), Południowy Koncern Energetyczny (1,326 mld zł), KWB Bełchatów (1,145 mld zł), PKO BP (1,0 mld zł) czy 44 proc. udziałów w KGHM wycenianych na 0,9 mld zł.
My ich jednak nie dostaniemy. Jeśli chcemy coś mieć, musimy sobie kupić. No i słuszne, bo mamy kapitalizm. Dlatego warto przeglądać urzędowe wykazy ministerstwa w poszukiwaniu atrakcyjnej oferty. Osobiście wybrałem firmę najtańszą. Jest to Tartak Parowy i Fabryka Betonów Postęp sp. z o.o. w Bieczu o kapitale zakładowym 0,80 zł, podzielonym na cztery udziały, z czego skarb państwa ma jeden udział (25 proc.) o wartości 0,20 zł. Wprawdzie w dokumencie "Wykaz spółek z mniejszościowym udziałem skarbu państwa, wg stanu na 19.11.2003 r." jest zaznaczone, że "spółka aktualnie nie prowadzi działalności", ale mimo to warto wesprzeć skarb państwa, wykupując ten jego udział. 20 gr nie jest zbyt wygórowaną ceną za możliwość zostania kapitalistą, a minister Socha będzie miał trochę więcej pieniędzy, by sobie "podokapitalizowywać".
Pomocna dłoń Wartość akcji przekazanych wybranym firmom przez skarb państwa w latach 1999-2004 |
---|
Kompania Węglowa 800 mln zł PKO BP 500 mln zł LOT 460 mln zł Towarzystwo Finansowe Silesia 440 mln zł PZL Świdnik 150 mln zł Polski Cukier 80 mln zł |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.