Dzieci zrodzone z gwałtów na Bałkanach są szkolone na islamskich fanatyków Gwałt to element strategii wojennej i czystek etnicznych - twierdzi znana chorwacka pisarka Dubravka Ugresić. Na największą skalę gwałtów wojennych dokonywano w ostatnich latach w Bośni i Hercegowinie - ich ofiarą padło co najmniej 80 tys. kobiet. Większość z poszkodowanych wyjechała za granicę. Ich dzieci są szkolone na mudżahedinów.
Gwałt polityczny
Gwałt stał się współcześnie nie tylko żołdackim wybrykiem, ale i elementem strategii wojennej. W 1993 r. ONZ uznała gwałty za zbrodnię przeciw ludzkości i narzędzie wojny. We wszystkich kulturach najbardziej upokarza się mężczyznę, gwałcąc jego kobietę - żonę, matkę, siostrę lub córkę. Upragnionym przez oprawców owocem gwałtu jest ciąża. W czasie wojny w Bośni Serbowie gwałcili Bośniaczki i Chorwatki, by rodzili się mali Serbowie. Identyczne przesłanki kierowały Muzułmanami i Chorwatami. Podobny scenariusz powtórzył się podczas konfliktu serbsko-albańskiego w Kosowie.
Dziesięć lat temu media nagłaśniały tragedię kobiet bośniackich, kanadyjskie działaczki charytatywne robiły na drutach skarpetki dla mających się dopiero urodzić dzieci, a feministki wykorzystały sytuację do przepuszczenia kolejnego ataku w wojnie o prawo do aborcji. Wówczas mówiono nawet o 100 tys. zgwałconych kobiet: Muzułmanek, Serbek i Chorwatek. Ostatecznie dane mówią o 80 tys. ofiar. - Wszyscy politycy potraktowali kobiety jako narzędzie do walki między sobą. Wykorzystując ten dramat, udowadniali barbarzyństwo przeciwników. I tak kobiety zgwałcono po raz drugi, teraz przez swoich - mówi Selma Hadżihalilović, prawniczka z Sarajewa.
Medika koszmarów
W położonej w środkowej Bośni Zenicy mieszkają głównie Muzułmanie. Ta jednolitość etniczna i religijna sprawiła, że nie toczono tu wielkich bitew i miasto stało się schronieniem dla uchodźców z całej Bośni. Jeszcze w czasie wojny prawniczki, lekarki i psycholożki założyły ośrodek Medika. Do niewielkiego, barakowatego budynku trafiały setki poszkodowanych. Dzisiaj z pomocy ośrodka korzystają głównie ofiary przemocy domowej.
50-letnią dziś Hadihę w czasie wojny zgwałcili zamaskowani mężczyzni, na oczach znajomych i sąsiadów. Jej mąż zginął w czasie wojny. Opuściła rodzinną miejscowość, bo wszystko przypominało jej o upokorzeniu. W Medice próbuje dojść do siebie. Nie wyobraża sobie jednak życia poza ośrodkiem. - Wiele z naszych podopiecznych było w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym. Prowadziłyśmy zajęcia terapeutyczne, grupy wsparcia, ale takich urazów nie da się szybko wyleczyć, to trwa latami - mówi Aisza, psycholog pracująca w ośrodku od początku. Do Mediki trafiały też kobiety, które zaszły w ciążę wskutek gwałtu. - Pamiętam pacjentkę, która jako jedna z nielicznych zdecydowała się urodzić i zatrzymać dziecko. Teraz jej córka ma 11 lat. Matka ją wychowuje, ale nie potrafi pokochać. Mówi, że ilekroć patrzy na małą, widzi twarz swego oprawcy.
Nikt nie potrafi opisać dalszych losów pokrzywdzonych Bośniaczek. Według organizacji kobiecych, większość z nich zaczęła nowe życie za granicą - głównie w Niemczech i Turcji, ale też w krajach skandynawskich i Francji. W wyjazdach pomagały organizacje charytatywne. Wtedy wszyscy chcieli uciekać na Zachód - ewidentne ofiary przemocy miały zielone światło. Za granicą najpierw trafiały do obozów dla uchodźców. Do Bośni niewiele z nich wróciło, mimo że np. rząd niemiecki w 1996 r. ofiarowywał każdemu azylantowi wracającemu do kraju 12 tys. marek na nowy start. - Za granicą, gdzie nikt ich nie znał, kobiety rodziły się na nowo. Nie prowadzono statystyk, dlatego trudno dziś dotrzeć choć do części pokrzywdzonych - opowiada pracownica sarajewskiej filii ONZ.
Dzieci niczyje
Według danych organizacji Kobiety w Czerni, "owocem" gwałtów wojennych było kilka tysięcy dzieci. Większość z nich trafiła od razu do bośniackich domów dziecka i podzieliła los sierot wojennych. Pod koniec i po wojnie wielu z podopiecznych sierocińców... zniknęło. Dopiero teraz specjalna komisja parlamentu bośniackiego próbuje wyjaśnić tajemnicę zaginionych dzieci. Na razie ustalono jedynie, że większość dzieci wywieziono do Włoch, gdzie trafiły do adopcji. Tam ślad się urywa. Niezależni eksperci natrafili jednak na nowe dane. Według nich, część dzieci z Włoch trafiła do krajów arabskich, gdzie adoptowały je bogate rodziny, i na pogranicze afgańsko-pakistańskie, pod skrzydła Pasztunów. Podobny los spotkał sieroty wojenne. Nastoletnie już dzieci są szkolone na mudżahedinów.
Obozy dla przyszłych wojowników islamskich działały też w środkowej i zachodniej Bośni. Specjaliści z Arabii Saudyjskiej, która je finansowała, szkolili dzieci w sztukach walki i wpajali doktrynę islamską. Bywał tam Osama bin Laden ze współpracownikami. Po 11 września 2001 r. większość obozów oficjalnie zlikwidowano, a naprawdę zmieniono ich lokalizację. Proroczo brzmią w tym kontekście słowa Salmana Rushdiego, który tuż po wojnie ostrzegał, że gdy bośniackie sieroty dorosną, w sercu Europy wybuchnie intifada.
Zdaniem ekspertów z NATO, wyszkolone przez mudżahedinów bośniackie dzieci w przyszłości nie powinny zaatakować w samej Bośni. Zemstę na "zepsutej i nieczułej Europie" będą raczej realizować na zachodzie naszego kontynentu.
Gwałt stał się współcześnie nie tylko żołdackim wybrykiem, ale i elementem strategii wojennej. W 1993 r. ONZ uznała gwałty za zbrodnię przeciw ludzkości i narzędzie wojny. We wszystkich kulturach najbardziej upokarza się mężczyznę, gwałcąc jego kobietę - żonę, matkę, siostrę lub córkę. Upragnionym przez oprawców owocem gwałtu jest ciąża. W czasie wojny w Bośni Serbowie gwałcili Bośniaczki i Chorwatki, by rodzili się mali Serbowie. Identyczne przesłanki kierowały Muzułmanami i Chorwatami. Podobny scenariusz powtórzył się podczas konfliktu serbsko-albańskiego w Kosowie.
Dziesięć lat temu media nagłaśniały tragedię kobiet bośniackich, kanadyjskie działaczki charytatywne robiły na drutach skarpetki dla mających się dopiero urodzić dzieci, a feministki wykorzystały sytuację do przepuszczenia kolejnego ataku w wojnie o prawo do aborcji. Wówczas mówiono nawet o 100 tys. zgwałconych kobiet: Muzułmanek, Serbek i Chorwatek. Ostatecznie dane mówią o 80 tys. ofiar. - Wszyscy politycy potraktowali kobiety jako narzędzie do walki między sobą. Wykorzystując ten dramat, udowadniali barbarzyństwo przeciwników. I tak kobiety zgwałcono po raz drugi, teraz przez swoich - mówi Selma Hadżihalilović, prawniczka z Sarajewa.
Medika koszmarów
W położonej w środkowej Bośni Zenicy mieszkają głównie Muzułmanie. Ta jednolitość etniczna i religijna sprawiła, że nie toczono tu wielkich bitew i miasto stało się schronieniem dla uchodźców z całej Bośni. Jeszcze w czasie wojny prawniczki, lekarki i psycholożki założyły ośrodek Medika. Do niewielkiego, barakowatego budynku trafiały setki poszkodowanych. Dzisiaj z pomocy ośrodka korzystają głównie ofiary przemocy domowej.
50-letnią dziś Hadihę w czasie wojny zgwałcili zamaskowani mężczyzni, na oczach znajomych i sąsiadów. Jej mąż zginął w czasie wojny. Opuściła rodzinną miejscowość, bo wszystko przypominało jej o upokorzeniu. W Medice próbuje dojść do siebie. Nie wyobraża sobie jednak życia poza ośrodkiem. - Wiele z naszych podopiecznych było w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym. Prowadziłyśmy zajęcia terapeutyczne, grupy wsparcia, ale takich urazów nie da się szybko wyleczyć, to trwa latami - mówi Aisza, psycholog pracująca w ośrodku od początku. Do Mediki trafiały też kobiety, które zaszły w ciążę wskutek gwałtu. - Pamiętam pacjentkę, która jako jedna z nielicznych zdecydowała się urodzić i zatrzymać dziecko. Teraz jej córka ma 11 lat. Matka ją wychowuje, ale nie potrafi pokochać. Mówi, że ilekroć patrzy na małą, widzi twarz swego oprawcy.
Nikt nie potrafi opisać dalszych losów pokrzywdzonych Bośniaczek. Według organizacji kobiecych, większość z nich zaczęła nowe życie za granicą - głównie w Niemczech i Turcji, ale też w krajach skandynawskich i Francji. W wyjazdach pomagały organizacje charytatywne. Wtedy wszyscy chcieli uciekać na Zachód - ewidentne ofiary przemocy miały zielone światło. Za granicą najpierw trafiały do obozów dla uchodźców. Do Bośni niewiele z nich wróciło, mimo że np. rząd niemiecki w 1996 r. ofiarowywał każdemu azylantowi wracającemu do kraju 12 tys. marek na nowy start. - Za granicą, gdzie nikt ich nie znał, kobiety rodziły się na nowo. Nie prowadzono statystyk, dlatego trudno dziś dotrzeć choć do części pokrzywdzonych - opowiada pracownica sarajewskiej filii ONZ.
Dzieci niczyje
Według danych organizacji Kobiety w Czerni, "owocem" gwałtów wojennych było kilka tysięcy dzieci. Większość z nich trafiła od razu do bośniackich domów dziecka i podzieliła los sierot wojennych. Pod koniec i po wojnie wielu z podopiecznych sierocińców... zniknęło. Dopiero teraz specjalna komisja parlamentu bośniackiego próbuje wyjaśnić tajemnicę zaginionych dzieci. Na razie ustalono jedynie, że większość dzieci wywieziono do Włoch, gdzie trafiły do adopcji. Tam ślad się urywa. Niezależni eksperci natrafili jednak na nowe dane. Według nich, część dzieci z Włoch trafiła do krajów arabskich, gdzie adoptowały je bogate rodziny, i na pogranicze afgańsko-pakistańskie, pod skrzydła Pasztunów. Podobny los spotkał sieroty wojenne. Nastoletnie już dzieci są szkolone na mudżahedinów.
Obozy dla przyszłych wojowników islamskich działały też w środkowej i zachodniej Bośni. Specjaliści z Arabii Saudyjskiej, która je finansowała, szkolili dzieci w sztukach walki i wpajali doktrynę islamską. Bywał tam Osama bin Laden ze współpracownikami. Po 11 września 2001 r. większość obozów oficjalnie zlikwidowano, a naprawdę zmieniono ich lokalizację. Proroczo brzmią w tym kontekście słowa Salmana Rushdiego, który tuż po wojnie ostrzegał, że gdy bośniackie sieroty dorosną, w sercu Europy wybuchnie intifada.
Zdaniem ekspertów z NATO, wyszkolone przez mudżahedinów bośniackie dzieci w przyszłości nie powinny zaatakować w samej Bośni. Zemstę na "zepsutej i nieczułej Europie" będą raczej realizować na zachodzie naszego kontynentu.
Więcej możesz przeczytać w 36/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.