Czy Adolf Eichman był tylko specjalistą od rozkładów jazdy pociągów, który nie zasłużył na śmierć? Adolf Eichmann mówił trochę po hebrajsku i codziennie pytał strażnika o zdrowie rodziny. - Nosił okulary w rogowej oprawie, za wszystko przepraszał, a do funkcjonariuszy więziennych zwracał się "Herr Komendant". A tak w ogóle to nie był żadnym potworem współodpowiedzialnym za ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, lecz skromnym zawiadowcą kolejowym - zwyczajnym urzędnikiem, jakich znamy dziesiątki. Tak przynajmniej pokazuje go izraelski film dokumentalny "Specjalista" wyprodukowany cztery lata temu.
Manipulacja prehistorią
Film poświęcony Eichmannowi wzbudził sensację w Berlinie, a w Nowym Jorku wywołał niemal rozruchy, a w każdym razie doprowadził do interwencji policji. W Tel Awiwie film właściwie nie został zauważony, bo w Izraelu obrazy dotyczące Zagłady nigdy nie cieszyły się popularnością). Tylko nieśmiało protestowano przeciwko promocji nieprawdziwego wizerunku Eichmanna. Może dlatego, że w latach 80. głośni stali się nowi postsyjonistyczni historycy, którzy z zapałem godnym uczciwszej sprawy specjalizowali się w zarzynaniu świętych żydowskich krów.
Po czterech latach okazuje się, że film o Eichmannie, nagrodzony na wielu festiwalach, nie jest oparty na autentycznych materiałach z procesu Eichmanna, lecz jest zwykłym fałszerstwem. Wszystko jest tu podporządkowane tezie reżysera Eyala Sivana, że bohater filmu był tylko specjalistą od rozkładów jazdy i niczym nie zasłużył sobie na śmierć.
Trudno zrozumieć, dlaczego dopiero teraz odkryto manipulację. Niewykluczone, że podczas intifady nikt nie śmiał podjąć tematyki z pogranicza prehistorii (z najnowszych badań przeprowadzonych wśród izraelskiej młodzieży wynika, że jedynie 17 proc. coś wie o Eichmannie).
Wielkie oszustwo
Dyrektor Archiwum Filmu Żydowskiego im. Stevena Spielberga Hillel Tryster uważa, że film Sivana jest "wielkim oszustwem". W ostatnich tygodniach porównał on materiał zdjęciowy "Specjalisty" z nagraniami z procesu. I okazało się, że zmieniono cały sens procesu, posługując się fikcyjnymi dialogami, fotomontażem i zdjęciami, których autentyczność budzi poważne wątpliwości. Innymi słowy: film Sivana jest wielką bujdą na resorach.
Tym, co wywołuje szczególne oburzenie (głównie wśród ocalonych z Zagłady), jest krytykowanie przez reżysera ofiar, które rzekomo nie zrobiły nic, by się przeciwstawić oprawcom. W czasach tzw. wczesnego Izraela dominował pogląd, że Żydzi szli na rzeź jak barany. Ich przeciwieństwem miał być dumny i waleczny Hebrajczyk - obywatel odrodzonego państwa żydowskiego. Menachem Szefer ze Związku Bojowników i Partyzantów w Izraelu, uważa, że autorzy "Specjalisty" świadomie fałszują historię i powracają do zbankrutowanych mitów.
Wśród galerii postaci w filmie zwraca uwagę Franz Majer - świadek w procesie Eichmanna. Opowiada on o pierwszym spotkaniu z Eichmannem już podczas realizacji planu ostatecznego rozwiązania. - Był uprzejmy, prosił, bym spoczął w fotelu. Cierpliwie wysłuchał tego, co miałem do powiedzenia, i obiecał pomóc. "Muszę to jednak uzgodnić z moimi przełożonymi - tłumaczył. - Ale zrobię wszystko, co możliwe. Proszę być dobrej myśli" - opowiadał Majer. Do takiej rozmowy rzeczywiście doszło, tyle że jeszcze przed wojną - w 1937 r. Na sali sądowej Majer opowiadał o późniejszym spotkaniu - "w zupełnie innych okolicznościach". "Wrzeszczał i przeklinał. Ciągle groził, mówiąc, że jest panem życia i śmierci Żydów. Krzyczał, że nas zniszczy, że zrobi z nami wszystko, co będzie chciał. Miałem przed sobą zwierzę w ludzkiej skórze" - zeznawał podczas procesu Majer.
Lękliwy poczciwiec
Hilel Trajster znalazł kilkadziesiąt fikcyjnych scen i dialogów w filmie. Reżyser opowiada na przykład o spotkaniu Eichmanna z przywódcami społeczności żydowskiej na Węgrzech. Niemiec codziennie wysyłał nocne transporty do Oświęcimia, ale w filmie jest zmartwiony sytuacją Żydów: "Radźcie, panowie, co robić. To prawdziwa tragedia. Mówcie swobodnie. Znacie mnie i wiecie, że naprawdę chcę pomóc. Musimy coś wymyślić". Członkowie kierownictwa Judenratu w Budapeszcie skarżą się, a Eichmann wszystko zapisuje w notatniku. I znowu, takie spotkanie rzeczywiście się odbyło, ale nie w tym czasie, nie w tym miejscu i nie z Żydami.
O jednym z prawdziwych spotkań Eichmanna z liderami społeczności węgierskich Żydów tak mówili świadkowie na sali sądowej w Jerozolimie: "Był wściekły, machał szpicrutą. Groził, że wyśle nas natychmiast do gazu, jeśli nie dostarczymy nowych transportów: >>Nie pozwolę na żadną zwłokę. Wszyscy Żydzi muszą pojechać do Oświęcimia<< - krzyczał". Takiego Eichmanna nie ma w "Specjaliście". Jest ktoś przypominający poczciwca z sąsiedztwa, który chciałby pomóc, ale się boi.
Pamiętniki Eichmanna
Tamar Rawe, córka głównego oskarżyciela w procesie Eichmanna Gideona Hausera, autora pamiętnych słów "Wraz ze mną stoi tu przed sądem 6 mln prokuratorów", zapowiedziała wniesienie do sądu sprawy przeciwko twórcom filmu. Nazwała ich fałszerzami i kłamcami, a ich dzieło - pseudodokumentem.
Sprawa fałszerstw twórców "Specjalisty" rozgorzała w chwili, gdy odtajniono pamiętnik Eichmanna napisany w więzieniu. Historycy od lat domagali się wglądu w liczący prawie 1000 stron rękopis, ale władze z jakichś powodów trzymały te zapiski pod kluczem. - Skoro nie udostępnia się pamiętnika Eichmanna, to może Sivan ma rację? - zastanawiali się niektórzy. Może rzeczywiście Eichmann był bardziej ofiarą niż katem? Gdy pamiętnik został opublikowany, okazało się, że potwierdził znane fakty.
Ideologia kontra prawda historyczna
- Nie przyjmowałem żadnej tezy z góry - broni się reżyser Sivan. - Dlaczego archiwum Spielberga potrzebowało kilku lat, aby się doszukać fałszerstw? - pyta. I tłumaczy, że przecież każde dzieło podlega redakcji i obróbce. Trzeba coś obciąć, coś zmienić. Czy w imię wolności słowa z filmem dokumentalnym można robić wszystko, co się podoba? Tym bardziej że chodzi o film, który dotyczy największej tragedii narodu żydowskiego? Reżyserowi odpowiada (na łamach najważniejszej izraelskiej gazety "Haaretz") Hillel Tryster: "W imieniu wszystkich tych, których słowa, czyny, gesty, a nawet myśli zostały sfałszowane, zmienione, poprawione i wymyślone w tej bezczelnej manipulacji, zwracam się do twórców >>Specjalisty<< z pytaniem: >>Czy nie ma w was nawet kropli uczciwości?<<".
Eyal Sivan nie ma zamiaru dyskutować z Trajserem. - Tak naprawdę chodzi tu o ideologię, a nie o film. Ludziom Spielberga bardziej zależy na fałszywie zrozumianej Pamięci niż na prawdzie historycznej. Byłoby lepiej, gdyby zajęli się właściwym odczytywaniem dokumentów, a nie krytykowaniem mojego filmu, bo na tym kompletnie się nie znają - mówi.
Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie zwrócił się o opinie do prawników, czy można postawić Sivana przed sądem. Szanse są niewielkie. Cała sprawa ma jednak pozytywny aspekt: izraelska młodzież, która jeździ za granicę, by w hitlerowskich obozach śmierci dotknąć ręką Zagłady, ma obecnie szansę na przerobienie pasjonującej lekcji historii.
Film poświęcony Eichmannowi wzbudził sensację w Berlinie, a w Nowym Jorku wywołał niemal rozruchy, a w każdym razie doprowadził do interwencji policji. W Tel Awiwie film właściwie nie został zauważony, bo w Izraelu obrazy dotyczące Zagłady nigdy nie cieszyły się popularnością). Tylko nieśmiało protestowano przeciwko promocji nieprawdziwego wizerunku Eichmanna. Może dlatego, że w latach 80. głośni stali się nowi postsyjonistyczni historycy, którzy z zapałem godnym uczciwszej sprawy specjalizowali się w zarzynaniu świętych żydowskich krów.
Po czterech latach okazuje się, że film o Eichmannie, nagrodzony na wielu festiwalach, nie jest oparty na autentycznych materiałach z procesu Eichmanna, lecz jest zwykłym fałszerstwem. Wszystko jest tu podporządkowane tezie reżysera Eyala Sivana, że bohater filmu był tylko specjalistą od rozkładów jazdy i niczym nie zasłużył sobie na śmierć.
Trudno zrozumieć, dlaczego dopiero teraz odkryto manipulację. Niewykluczone, że podczas intifady nikt nie śmiał podjąć tematyki z pogranicza prehistorii (z najnowszych badań przeprowadzonych wśród izraelskiej młodzieży wynika, że jedynie 17 proc. coś wie o Eichmannie).
Wielkie oszustwo
Dyrektor Archiwum Filmu Żydowskiego im. Stevena Spielberga Hillel Tryster uważa, że film Sivana jest "wielkim oszustwem". W ostatnich tygodniach porównał on materiał zdjęciowy "Specjalisty" z nagraniami z procesu. I okazało się, że zmieniono cały sens procesu, posługując się fikcyjnymi dialogami, fotomontażem i zdjęciami, których autentyczność budzi poważne wątpliwości. Innymi słowy: film Sivana jest wielką bujdą na resorach.
Tym, co wywołuje szczególne oburzenie (głównie wśród ocalonych z Zagłady), jest krytykowanie przez reżysera ofiar, które rzekomo nie zrobiły nic, by się przeciwstawić oprawcom. W czasach tzw. wczesnego Izraela dominował pogląd, że Żydzi szli na rzeź jak barany. Ich przeciwieństwem miał być dumny i waleczny Hebrajczyk - obywatel odrodzonego państwa żydowskiego. Menachem Szefer ze Związku Bojowników i Partyzantów w Izraelu, uważa, że autorzy "Specjalisty" świadomie fałszują historię i powracają do zbankrutowanych mitów.
Wśród galerii postaci w filmie zwraca uwagę Franz Majer - świadek w procesie Eichmanna. Opowiada on o pierwszym spotkaniu z Eichmannem już podczas realizacji planu ostatecznego rozwiązania. - Był uprzejmy, prosił, bym spoczął w fotelu. Cierpliwie wysłuchał tego, co miałem do powiedzenia, i obiecał pomóc. "Muszę to jednak uzgodnić z moimi przełożonymi - tłumaczył. - Ale zrobię wszystko, co możliwe. Proszę być dobrej myśli" - opowiadał Majer. Do takiej rozmowy rzeczywiście doszło, tyle że jeszcze przed wojną - w 1937 r. Na sali sądowej Majer opowiadał o późniejszym spotkaniu - "w zupełnie innych okolicznościach". "Wrzeszczał i przeklinał. Ciągle groził, mówiąc, że jest panem życia i śmierci Żydów. Krzyczał, że nas zniszczy, że zrobi z nami wszystko, co będzie chciał. Miałem przed sobą zwierzę w ludzkiej skórze" - zeznawał podczas procesu Majer.
Lękliwy poczciwiec
Hilel Trajster znalazł kilkadziesiąt fikcyjnych scen i dialogów w filmie. Reżyser opowiada na przykład o spotkaniu Eichmanna z przywódcami społeczności żydowskiej na Węgrzech. Niemiec codziennie wysyłał nocne transporty do Oświęcimia, ale w filmie jest zmartwiony sytuacją Żydów: "Radźcie, panowie, co robić. To prawdziwa tragedia. Mówcie swobodnie. Znacie mnie i wiecie, że naprawdę chcę pomóc. Musimy coś wymyślić". Członkowie kierownictwa Judenratu w Budapeszcie skarżą się, a Eichmann wszystko zapisuje w notatniku. I znowu, takie spotkanie rzeczywiście się odbyło, ale nie w tym czasie, nie w tym miejscu i nie z Żydami.
O jednym z prawdziwych spotkań Eichmanna z liderami społeczności węgierskich Żydów tak mówili świadkowie na sali sądowej w Jerozolimie: "Był wściekły, machał szpicrutą. Groził, że wyśle nas natychmiast do gazu, jeśli nie dostarczymy nowych transportów: >>Nie pozwolę na żadną zwłokę. Wszyscy Żydzi muszą pojechać do Oświęcimia<< - krzyczał". Takiego Eichmanna nie ma w "Specjaliście". Jest ktoś przypominający poczciwca z sąsiedztwa, który chciałby pomóc, ale się boi.
Pamiętniki Eichmanna
Tamar Rawe, córka głównego oskarżyciela w procesie Eichmanna Gideona Hausera, autora pamiętnych słów "Wraz ze mną stoi tu przed sądem 6 mln prokuratorów", zapowiedziała wniesienie do sądu sprawy przeciwko twórcom filmu. Nazwała ich fałszerzami i kłamcami, a ich dzieło - pseudodokumentem.
Sprawa fałszerstw twórców "Specjalisty" rozgorzała w chwili, gdy odtajniono pamiętnik Eichmanna napisany w więzieniu. Historycy od lat domagali się wglądu w liczący prawie 1000 stron rękopis, ale władze z jakichś powodów trzymały te zapiski pod kluczem. - Skoro nie udostępnia się pamiętnika Eichmanna, to może Sivan ma rację? - zastanawiali się niektórzy. Może rzeczywiście Eichmann był bardziej ofiarą niż katem? Gdy pamiętnik został opublikowany, okazało się, że potwierdził znane fakty.
Ideologia kontra prawda historyczna
- Nie przyjmowałem żadnej tezy z góry - broni się reżyser Sivan. - Dlaczego archiwum Spielberga potrzebowało kilku lat, aby się doszukać fałszerstw? - pyta. I tłumaczy, że przecież każde dzieło podlega redakcji i obróbce. Trzeba coś obciąć, coś zmienić. Czy w imię wolności słowa z filmem dokumentalnym można robić wszystko, co się podoba? Tym bardziej że chodzi o film, który dotyczy największej tragedii narodu żydowskiego? Reżyserowi odpowiada (na łamach najważniejszej izraelskiej gazety "Haaretz") Hillel Tryster: "W imieniu wszystkich tych, których słowa, czyny, gesty, a nawet myśli zostały sfałszowane, zmienione, poprawione i wymyślone w tej bezczelnej manipulacji, zwracam się do twórców >>Specjalisty<< z pytaniem: >>Czy nie ma w was nawet kropli uczciwości?<<".
Eyal Sivan nie ma zamiaru dyskutować z Trajserem. - Tak naprawdę chodzi tu o ideologię, a nie o film. Ludziom Spielberga bardziej zależy na fałszywie zrozumianej Pamięci niż na prawdzie historycznej. Byłoby lepiej, gdyby zajęli się właściwym odczytywaniem dokumentów, a nie krytykowaniem mojego filmu, bo na tym kompletnie się nie znają - mówi.
Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie zwrócił się o opinie do prawników, czy można postawić Sivana przed sądem. Szanse są niewielkie. Cała sprawa ma jednak pozytywny aspekt: izraelska młodzież, która jeździ za granicę, by w hitlerowskich obozach śmierci dotknąć ręką Zagłady, ma obecnie szansę na przerobienie pasjonującej lekcji historii.
Więcej możesz przeczytać w 7/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.