Niemcy są jedynym krajem, który Bush wyróżni całodzienną wizytą podczas podróży po Europie Jedynym amerykańskim kanałem telewizyjnym, gdzie Niemcy są stale obecni, jest History Chanel, zwany Hitler Chanel. Według niemieckich analiz, jedna trzecia publikacji o RFN w amerykańskich gazetach zawiera słowo "naziści". Już przed wizytą prezydenta Billa Clintona w Niemczech w sondażu Chicago Council on Foreign Relations znaczenie RFN dla USA oceniono na równi z Koreą Południową i Kubą, a na skali sympatii Amerykanów Niemcy są w tyle. "Prawie nie ma nas na ekranach amerykańskich telewizorów" - ubolewał "Hamburger Abendblatt". Programy telewizyjne o RFN ograniczają się do orgii piwnej i Bawarczyków w skórzanych porteczkach. Od upadku żelaznej kurtyny notowania Niemiec w USA zleciały na łeb, na szyję i dziś w obu krajach już nikt nie mówi o serdecznych więzach. - W ostatnim miesiącu poprawialiśmy dwustronne stosunki, teraz nastąpi "nowy początek" - deklaruje jednak Karsten D. Voigt, koordynator rządu RFN ds. współpracy niemiecko-amerykańskiej. Tylko czy podczas jednego spotkania można wyprasować to, co pognieciono przez piętnaście lat?
Kolekcja afrontów
Do upadku komunizmu Niemcy jako wschodnia flanka NATO były pupilem Ameryki. Po zjednoczeniu, gdy Helmut Kohl ogłosił cele swej polityki: "Nie chcemy mniej Ameryki, chcemy więcej Europy", Waszyngton zrozumiał, że "karzeł polityczny" odmawia mu roli arbitra i przez wzmocnienie struktur europejskich oraz forsowanie nowej koncepcji europejskiej polityki bezpieczeństwa i obrony chce podnieść rangę Niemiec na arenie międzynarodowej. Od tej chwili w kontaktach USA i RFN było coraz gorzej. Pierwsze wyraźne tąpnięcie nastąpiło po napaści Iraku na Kuwejt, gdy na ulice Bonn wyległo ćwierć miliona demonstrantów pod hasłami "Amis go home". W odpowiedzi wywiad USA opublikował "listę eksporterów śmierci", na której znalazło się kilkadziesiąt niemieckich fabryk dozbrajających państwa objęte międzynarodowym embargiem.
Między Berlinem i Waszyngtonem zgrzytało niemal w każdej kwestii: od odrzucania przez Niemcy starań Turcji, sojusznika z NATO, o przyjęcie do UE, po falę nienawiści do cudzoziemców i podpaleń hoteli dla azylantów. Po odwołaniu amerykańskiego ambasadora Charlesa E. Redmana USA przez półtora roku nie przysłały do Niemiec jego następcy. Gdy ówczesny szef dyplomacji RFN Klaus Kinkel przyleciał do Waszyngtonu, powitali go demonstranci z transparentami: "Niemiecka powtórka z historii" i "Totalitarne świnie". O traktowaniu zjednoczonych Niemiec przez Biały Dom najlepiej świadczy to, że na fetę z okazji otwarcia nowej American Academy w Berlinie z udziałem prezydenta RFN, kanclerza i przewodniczącą Bundestagu, USA wysłały eksszefa dyplomacji. Rozdźwięki polityczne i utarczki gospodarcze pogłębiły skandale skrywane przed opinią publiczną, jak uprowadzenie przez CIA z Berlina byłego agenta Jeffreya M. Carneya, który przeszedł na niemiecką stronę, czy wydalenie z RFN szpiega z dyplomatycznym paszportem USA.
Doraźni sojusznicy
W uwalnianiu Europy od - jak pisano w niemieckiej prasie - "aroganckich Amis" i "decydenckiej wyłączności USA" sojusznikiem RFN stała się Francja, wypróbowany antagonista Waszyngtonu. Marzenia tandemu Chirac - Schröder o zjednoczonej Europie pod francusko-niemieckim przywództwem prysły jednak jak bańka mydlana. W konflikcie irackim Europa podzieliła się. Niemiec i Francji nie poparły Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania oraz nowi członkowie NATO i UE, którzy zdają sobie sprawę, że wyrwania się z orbity ZSRR nie zawdzięczają ani Francuzom, ani Niemcom. David Gumpert, były doradca prezydenta Busha, ocenił pęknięcia w konstrukcji mostu transatlantyckiego jednym zdaniem: "USA myślą kategoriami globalnymi i prą ku integracji, a Europa myśli kategoriami regionalnymi i przejawia tendencje izolacjonistyczne".
Pierwsza próba poprawy relacji z Niemcami przeprowadzona przez prezydenta USA w maju 2002 r. spaliła na panewce. Nad Szprewą powitali George'a Busha - nie bez inspiracji polityków - demonstranci z hasłami: "Strefa wolna od Busha", "Bush go home!", "Fuck U$A", "USA - centrala ludobójstwa!". Próba, którą podejmie za kilka dni, ma dzięki staraniom obu stron wypaść inaczej. Ton komentarzy w niemieckiej prasie zelżał, podkreślane są postępy w demokratyzacji Iraku, a w telewizji publicznej pojawiły się filmy amerykańskie, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia.
Nowy dialog nie będzie łatwy. Schröder i Bush się nie znoszą. Prezydent USA na początku pierwszej kadencji nie odwiedził Niemiec i jedynie przyjął szefa rządu RFN w swym biurze. Początkowo Schröder liczył, że RFN będzie języczkiem u wagi w stosunkach Rosji i USA, ale zamach na Word Trade Center, przymknięcie oka na sytuację w Czeczenii i wspólna wojna z terroryzmem zbliżyły Moskwę i Waszyngton na tyle, że nie potrzebują adwokatów. Niemcy w towarzystwie Francji popadły w izolację, ich stosunki z Wielką Brytanią sprowadzają się do politycznej poprawności, a w relacjach z Polską wieje chłodem, czego nie rekompensują im czołobitne śluby złożone przez premiera Hiszpanii José Luisa Zapatero.
"Mocarstwo regionalne"
Szef MSZ i wicekanclerz Joschka Fischer, który usilnie chce odwilży w stosunkach z USA, poleciał na rozmowy z Condoleezzą Rice, przed uzyskaniem przez nią formalnej nominacji na szefową dyplomacji. W efekcie Niemcy to jedyny kraj, który prezydent Stanów Zjednoczonych wyróżni całodziennym pobytem podczas podróży do Europy. Schröder i Bush chcieliby przełomu, ale nie zrezygnują ze swych aspiracji. Niegdyś pacyfista Zielonych, krytyk zabiegów Kohla o miejsce Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, przeszedł metamorfozę i sam walczy o tę sprawę. Fischer ustawicznie sygnalizuje wolę do porozumienia. Niemcy nie chcą tkwić w politycznej próżni, a skoro Bush zapewnił sobie reelekcję, dłużej czekać nie mogą. Z kolei Biały Dom nie chce dłużej ignorować niemieckiego "mocarstwa regionalnego" i chętnie pozyskałby RFN jako sojusznika.
W orszaku weselnym nie mówi się o kryzysie małżeńskim, ale Niemcy i Francja wiedzą, że konflikt o prymat w Europie i w polityce globalnej jest między nimi nieunikniony. 23 lutego w Moguncji Bush z pewnością zagra tą kartą. W porównaniu ze skłóconym z Bushem Jakiem Chirakiem Schröder powściągliwie nie wybiegał przed orkiestrę. W przeciwieństwie do Francji Niemcy nie są "antyatlantyccy", a w Kongresie USA nie ma nastawienia antyniemieckiego, jest antyfrancuskie. To niezły punkt wyjścia. Zostają kwestie merytoryczne: co mogą zaakceptować obie strony.
Prezenty Schrödera
Pierwsze efekty zmiany kursu Niemiec już widać. Schröder nie nazywa interwencji USA w Iraku "nielegalną", podpisał się pod amerykańsko-niemiecką deklaracją o wspólnych celach na Bliskim Wschodzie, a kilka dni temu niemiecka policja zatrzymała - jak stwierdził prokurator generalny Kay Nehm - członków Al-Kaidy: Irakijczyka Ibrahima Mohameda K. oraz Jasera Abu S., Palestyńczyka z Libii. Aresztowani przygotowywali zamachy i chcieli zdobyć materiały nuklearne. Spełniając życzenia USA, wbrew chadeckiej opozycji Schröder poparł starania Turcji o członkostwo w Unii Europejskiej. Kanclerz chciałby towarzyszyć prezydentowi Bushowi podczas wizyty w amerykańskich koszarach. Świadczy to o gotowości Schrödera do "nowego początku" w stosunkach z USA. W kuluarach mówi się o różnych formach inicjacji: od uzgodnienia pojednawczej treści przemówień przywódców, po wspólne wieczory amerykańskich i niemieckich weteranów z Afganistanu. Prezydent USA będzie chciał dotrzeć do społeczeństwa niemieckiego argumentami, że same Niemcy uwolniły się od hitlerowskiej tyranii i stały się demokratyczne, że dziś na nich i całej Europie spoczywa obowiązek walki z politycznym terrorem i dyktaturą na świecie - jeśli to konieczne także zbrojnie. Będzie to także sygnał dla Teheranu, że USA nie zamierzają tolerować atomowych ambicji Iranu.
W tej ostatniej kwestii Bush wystawi Schrödera na próbę. Kanclerz będzie miał do wyboru: poprzeć USA w polityce bliskowschodniej i zaangażować się m.in. w stabilizację Iraku i wywrzeć nacisk na niemieckie firmy, by ograniczyły dostęp Iranu do nowoczesnych technologii, albo podkreślić niezależność RFN w polityce światowej. - Gdyby nie było woli porozumienia, do spotkania by nie doszło - komentuje Karsten D. Voigt. Rzecznik rządu przewiduje ważne efekty tej wizyty, także dla Polski: - Jej rola zostanie wzmocniona, gdyż zaangażowanie Warszawy na Ukrainie uprzytamnia, że Berlin i Moskwa nie są bezpośrednimi sąsiadami...
Kanclerz Schröder kieruje się zasadami Realpolitik: najpierw zbliżenie z USA, potem własne cele - zdobycie miejsca i prawa weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Czy z pomocą tego lassa zrealizuje zadanie podjęte już przez chadeckiego poprzednika? Prezydent USA na razie milczy..
Do upadku komunizmu Niemcy jako wschodnia flanka NATO były pupilem Ameryki. Po zjednoczeniu, gdy Helmut Kohl ogłosił cele swej polityki: "Nie chcemy mniej Ameryki, chcemy więcej Europy", Waszyngton zrozumiał, że "karzeł polityczny" odmawia mu roli arbitra i przez wzmocnienie struktur europejskich oraz forsowanie nowej koncepcji europejskiej polityki bezpieczeństwa i obrony chce podnieść rangę Niemiec na arenie międzynarodowej. Od tej chwili w kontaktach USA i RFN było coraz gorzej. Pierwsze wyraźne tąpnięcie nastąpiło po napaści Iraku na Kuwejt, gdy na ulice Bonn wyległo ćwierć miliona demonstrantów pod hasłami "Amis go home". W odpowiedzi wywiad USA opublikował "listę eksporterów śmierci", na której znalazło się kilkadziesiąt niemieckich fabryk dozbrajających państwa objęte międzynarodowym embargiem.
Między Berlinem i Waszyngtonem zgrzytało niemal w każdej kwestii: od odrzucania przez Niemcy starań Turcji, sojusznika z NATO, o przyjęcie do UE, po falę nienawiści do cudzoziemców i podpaleń hoteli dla azylantów. Po odwołaniu amerykańskiego ambasadora Charlesa E. Redmana USA przez półtora roku nie przysłały do Niemiec jego następcy. Gdy ówczesny szef dyplomacji RFN Klaus Kinkel przyleciał do Waszyngtonu, powitali go demonstranci z transparentami: "Niemiecka powtórka z historii" i "Totalitarne świnie". O traktowaniu zjednoczonych Niemiec przez Biały Dom najlepiej świadczy to, że na fetę z okazji otwarcia nowej American Academy w Berlinie z udziałem prezydenta RFN, kanclerza i przewodniczącą Bundestagu, USA wysłały eksszefa dyplomacji. Rozdźwięki polityczne i utarczki gospodarcze pogłębiły skandale skrywane przed opinią publiczną, jak uprowadzenie przez CIA z Berlina byłego agenta Jeffreya M. Carneya, który przeszedł na niemiecką stronę, czy wydalenie z RFN szpiega z dyplomatycznym paszportem USA.
Doraźni sojusznicy
W uwalnianiu Europy od - jak pisano w niemieckiej prasie - "aroganckich Amis" i "decydenckiej wyłączności USA" sojusznikiem RFN stała się Francja, wypróbowany antagonista Waszyngtonu. Marzenia tandemu Chirac - Schröder o zjednoczonej Europie pod francusko-niemieckim przywództwem prysły jednak jak bańka mydlana. W konflikcie irackim Europa podzieliła się. Niemiec i Francji nie poparły Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania oraz nowi członkowie NATO i UE, którzy zdają sobie sprawę, że wyrwania się z orbity ZSRR nie zawdzięczają ani Francuzom, ani Niemcom. David Gumpert, były doradca prezydenta Busha, ocenił pęknięcia w konstrukcji mostu transatlantyckiego jednym zdaniem: "USA myślą kategoriami globalnymi i prą ku integracji, a Europa myśli kategoriami regionalnymi i przejawia tendencje izolacjonistyczne".
Pierwsza próba poprawy relacji z Niemcami przeprowadzona przez prezydenta USA w maju 2002 r. spaliła na panewce. Nad Szprewą powitali George'a Busha - nie bez inspiracji polityków - demonstranci z hasłami: "Strefa wolna od Busha", "Bush go home!", "Fuck U$A", "USA - centrala ludobójstwa!". Próba, którą podejmie za kilka dni, ma dzięki staraniom obu stron wypaść inaczej. Ton komentarzy w niemieckiej prasie zelżał, podkreślane są postępy w demokratyzacji Iraku, a w telewizji publicznej pojawiły się filmy amerykańskie, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia.
Nowy dialog nie będzie łatwy. Schröder i Bush się nie znoszą. Prezydent USA na początku pierwszej kadencji nie odwiedził Niemiec i jedynie przyjął szefa rządu RFN w swym biurze. Początkowo Schröder liczył, że RFN będzie języczkiem u wagi w stosunkach Rosji i USA, ale zamach na Word Trade Center, przymknięcie oka na sytuację w Czeczenii i wspólna wojna z terroryzmem zbliżyły Moskwę i Waszyngton na tyle, że nie potrzebują adwokatów. Niemcy w towarzystwie Francji popadły w izolację, ich stosunki z Wielką Brytanią sprowadzają się do politycznej poprawności, a w relacjach z Polską wieje chłodem, czego nie rekompensują im czołobitne śluby złożone przez premiera Hiszpanii José Luisa Zapatero.
"Mocarstwo regionalne"
Szef MSZ i wicekanclerz Joschka Fischer, który usilnie chce odwilży w stosunkach z USA, poleciał na rozmowy z Condoleezzą Rice, przed uzyskaniem przez nią formalnej nominacji na szefową dyplomacji. W efekcie Niemcy to jedyny kraj, który prezydent Stanów Zjednoczonych wyróżni całodziennym pobytem podczas podróży do Europy. Schröder i Bush chcieliby przełomu, ale nie zrezygnują ze swych aspiracji. Niegdyś pacyfista Zielonych, krytyk zabiegów Kohla o miejsce Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, przeszedł metamorfozę i sam walczy o tę sprawę. Fischer ustawicznie sygnalizuje wolę do porozumienia. Niemcy nie chcą tkwić w politycznej próżni, a skoro Bush zapewnił sobie reelekcję, dłużej czekać nie mogą. Z kolei Biały Dom nie chce dłużej ignorować niemieckiego "mocarstwa regionalnego" i chętnie pozyskałby RFN jako sojusznika.
W orszaku weselnym nie mówi się o kryzysie małżeńskim, ale Niemcy i Francja wiedzą, że konflikt o prymat w Europie i w polityce globalnej jest między nimi nieunikniony. 23 lutego w Moguncji Bush z pewnością zagra tą kartą. W porównaniu ze skłóconym z Bushem Jakiem Chirakiem Schröder powściągliwie nie wybiegał przed orkiestrę. W przeciwieństwie do Francji Niemcy nie są "antyatlantyccy", a w Kongresie USA nie ma nastawienia antyniemieckiego, jest antyfrancuskie. To niezły punkt wyjścia. Zostają kwestie merytoryczne: co mogą zaakceptować obie strony.
Prezenty Schrödera
Pierwsze efekty zmiany kursu Niemiec już widać. Schröder nie nazywa interwencji USA w Iraku "nielegalną", podpisał się pod amerykańsko-niemiecką deklaracją o wspólnych celach na Bliskim Wschodzie, a kilka dni temu niemiecka policja zatrzymała - jak stwierdził prokurator generalny Kay Nehm - członków Al-Kaidy: Irakijczyka Ibrahima Mohameda K. oraz Jasera Abu S., Palestyńczyka z Libii. Aresztowani przygotowywali zamachy i chcieli zdobyć materiały nuklearne. Spełniając życzenia USA, wbrew chadeckiej opozycji Schröder poparł starania Turcji o członkostwo w Unii Europejskiej. Kanclerz chciałby towarzyszyć prezydentowi Bushowi podczas wizyty w amerykańskich koszarach. Świadczy to o gotowości Schrödera do "nowego początku" w stosunkach z USA. W kuluarach mówi się o różnych formach inicjacji: od uzgodnienia pojednawczej treści przemówień przywódców, po wspólne wieczory amerykańskich i niemieckich weteranów z Afganistanu. Prezydent USA będzie chciał dotrzeć do społeczeństwa niemieckiego argumentami, że same Niemcy uwolniły się od hitlerowskiej tyranii i stały się demokratyczne, że dziś na nich i całej Europie spoczywa obowiązek walki z politycznym terrorem i dyktaturą na świecie - jeśli to konieczne także zbrojnie. Będzie to także sygnał dla Teheranu, że USA nie zamierzają tolerować atomowych ambicji Iranu.
W tej ostatniej kwestii Bush wystawi Schrödera na próbę. Kanclerz będzie miał do wyboru: poprzeć USA w polityce bliskowschodniej i zaangażować się m.in. w stabilizację Iraku i wywrzeć nacisk na niemieckie firmy, by ograniczyły dostęp Iranu do nowoczesnych technologii, albo podkreślić niezależność RFN w polityce światowej. - Gdyby nie było woli porozumienia, do spotkania by nie doszło - komentuje Karsten D. Voigt. Rzecznik rządu przewiduje ważne efekty tej wizyty, także dla Polski: - Jej rola zostanie wzmocniona, gdyż zaangażowanie Warszawy na Ukrainie uprzytamnia, że Berlin i Moskwa nie są bezpośrednimi sąsiadami...
Kanclerz Schröder kieruje się zasadami Realpolitik: najpierw zbliżenie z USA, potem własne cele - zdobycie miejsca i prawa weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Czy z pomocą tego lassa zrealizuje zadanie podjęte już przez chadeckiego poprzednika? Prezydent USA na razie milczy..
Więcej możesz przeczytać w 7/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.