Sensacja! Okazuje się, że poza Frasyniukiem, Geremkiem i Potockim są w UW jeszcze jacyś inni ludzie. Ci inni ludzie nazywają się Jan Hoffman i domagają się delegalizacji Młodzieży Wszechpolskiej. Postulat słuszny, ale tylko częściowo. Z punktu widzenia unii lepsza byłaby delegalizacja młodzieży w ogóle. A najlepiej byłoby zdelegalizować wszystkich, z wyjątkiem mieszkańców Krakowa powyżej 60. roku życia.
Prezydent Warszawy Lech Kaczyński nawiązuje do najlepszych wzorców swych zacnych poprzedników. Jego litościwe serce nie pozwoliło przegonić kupców spod Pałacu Kultury i Nauki. Na szczęście! Wszak nowoczesna architektura w centrum miasta zniszczyłaby niepowtarzalny charakter stolicy z jej blaszanymi barakami w paski. A jak jakiś turysta spyta, czy to są właśnie "polskie obozy", trzeba mu powiedzieć, że to efekt paktu Ribbentrop - Mołotow.
W programie "Lekka jazda Mazurka i Zalewskiego" nieładnie obeszliśmy się z redaktorem naczelnym "Rzeczpospolitej". Oburzony Grzegorz Gauden stwierdził na kolegium, że trzeba bronić gazety i ktoś powinien dać nam publicystyczny odpór. Niestety, nikt się nie zgłosił. Gauden ma pecha, że nie pracują u niego Bereś i Skoczylas. Oni za swoim naczelnym w ogień by skoczyli.
Zupełnie przypadkiem i absolutnie nie `A propos po wywaleniu Wildsteina zapaliło się zielone światło dla prywatyzacji "Rzeczpospolitej". Drogi ministrze skarbu, czy jak z tej rubryki wyrzucimy dajmy na to Mazurka, to pozostali mają szanse na jakieś uwłaszczonko?
Doda Elektroda chwilowo została zepchnięta w cień przez nową partię centrum, którą tworzy Władysław Frasyniuk. Ma się ona składać z Unii Wolności, do której doczepiony zostanie Jerzy Hausner, Janusz Steinhoff oraz Tadeusz Mazowiecki. Są już pierwsze efekty nowego aliansu - w kawiarni Czytelnika rozległ się szmerek aprobaty.
Człowiek, który wmówił Mazowieckiemu, że naród oczekuje jego powrotu do polityki jak manny z nieba, powinien się smażyć w piekle. To okropne tak mieszać człowiekowi w głowie. A mieszających łobuzów jest całkiem sporo. Już od kilku lat faszerowano nas informacjami, że "premier jest w świetnej formie" oraz "to doskonały moment na jego powrót". Zamiast kpiny tym razem nieco poważniej: panowie, naprawdę powinniście mu oszczędzić kolejnych rozczarowań.
Nowe centrum już się spiera. Bo stare centrum (czyli Partia Centrum) popiera kandydaturę Zbigniewa Religi na prezydenta. Tymczasem Unia Wolności z przyległościami woli Janusza Onyszkiewicza, sympatycznego faceta, który charyzmę kupuje w aptece na receptę. Z tych centrowych kandydatów najlepszy jest chyba Marek Borowski, niegdysiejszy pracownik Domów Towarowych Centrum.
A w prezydenckich notowaniach po staremu: Religa z Lisem idą łeb w łeb. Poglądy obu kandydatów nie są zbyt dobrze znane. Natomiast zdecydowanie różni ich stosunek do fryzjerów.
Jest w Sejmie specjalna podkomisja, która się zajmuje ważnym projektem ustawy, dzięki której adwokatem w Polsce będzie mógł zostać człowiek nie mający żadnych krewnych w palestrze. Niestety, prace legislacyjne idą jak po grudzie, a to za sprawą niesamowitej przemiany materii Marii Zbyrowskiej z Samoobrony. Posłanka przychodzi na obrady, podpisuje listę, a potem mówi, że idzie do toalety i już nie wraca, zrywając przy okazji kworum. I bądź tu mądry, człowieku: obstrukcja to czy nie obstrukcja?
Zrozpaczeni studenci prawa, którym zależy na tej ustawie, wydobyli ze Zbyrowskiej obietnicę, że przybędzie na ważne głosowanie. Niestety, nie przyszła. Tym razem nie była w toalecie, ale - jak wyjaśniła przez telefon - na lotnisku w Rzeszowie, nad którym szalała właśnie burza śnieżna. Dla pewności studenci zadzwonili do kontroli lotów w Rzeszowie, gdzie usłyszeli, że pogoda jest prześliczna. Śmierdząca sprawa.
Prezydent Warszawy Lech Kaczyński nawiązuje do najlepszych wzorców swych zacnych poprzedników. Jego litościwe serce nie pozwoliło przegonić kupców spod Pałacu Kultury i Nauki. Na szczęście! Wszak nowoczesna architektura w centrum miasta zniszczyłaby niepowtarzalny charakter stolicy z jej blaszanymi barakami w paski. A jak jakiś turysta spyta, czy to są właśnie "polskie obozy", trzeba mu powiedzieć, że to efekt paktu Ribbentrop - Mołotow.
W programie "Lekka jazda Mazurka i Zalewskiego" nieładnie obeszliśmy się z redaktorem naczelnym "Rzeczpospolitej". Oburzony Grzegorz Gauden stwierdził na kolegium, że trzeba bronić gazety i ktoś powinien dać nam publicystyczny odpór. Niestety, nikt się nie zgłosił. Gauden ma pecha, że nie pracują u niego Bereś i Skoczylas. Oni za swoim naczelnym w ogień by skoczyli.
Zupełnie przypadkiem i absolutnie nie `A propos po wywaleniu Wildsteina zapaliło się zielone światło dla prywatyzacji "Rzeczpospolitej". Drogi ministrze skarbu, czy jak z tej rubryki wyrzucimy dajmy na to Mazurka, to pozostali mają szanse na jakieś uwłaszczonko?
Doda Elektroda chwilowo została zepchnięta w cień przez nową partię centrum, którą tworzy Władysław Frasyniuk. Ma się ona składać z Unii Wolności, do której doczepiony zostanie Jerzy Hausner, Janusz Steinhoff oraz Tadeusz Mazowiecki. Są już pierwsze efekty nowego aliansu - w kawiarni Czytelnika rozległ się szmerek aprobaty.
Człowiek, który wmówił Mazowieckiemu, że naród oczekuje jego powrotu do polityki jak manny z nieba, powinien się smażyć w piekle. To okropne tak mieszać człowiekowi w głowie. A mieszających łobuzów jest całkiem sporo. Już od kilku lat faszerowano nas informacjami, że "premier jest w świetnej formie" oraz "to doskonały moment na jego powrót". Zamiast kpiny tym razem nieco poważniej: panowie, naprawdę powinniście mu oszczędzić kolejnych rozczarowań.
Nowe centrum już się spiera. Bo stare centrum (czyli Partia Centrum) popiera kandydaturę Zbigniewa Religi na prezydenta. Tymczasem Unia Wolności z przyległościami woli Janusza Onyszkiewicza, sympatycznego faceta, który charyzmę kupuje w aptece na receptę. Z tych centrowych kandydatów najlepszy jest chyba Marek Borowski, niegdysiejszy pracownik Domów Towarowych Centrum.
A w prezydenckich notowaniach po staremu: Religa z Lisem idą łeb w łeb. Poglądy obu kandydatów nie są zbyt dobrze znane. Natomiast zdecydowanie różni ich stosunek do fryzjerów.
Jest w Sejmie specjalna podkomisja, która się zajmuje ważnym projektem ustawy, dzięki której adwokatem w Polsce będzie mógł zostać człowiek nie mający żadnych krewnych w palestrze. Niestety, prace legislacyjne idą jak po grudzie, a to za sprawą niesamowitej przemiany materii Marii Zbyrowskiej z Samoobrony. Posłanka przychodzi na obrady, podpisuje listę, a potem mówi, że idzie do toalety i już nie wraca, zrywając przy okazji kworum. I bądź tu mądry, człowieku: obstrukcja to czy nie obstrukcja?
Zrozpaczeni studenci prawa, którym zależy na tej ustawie, wydobyli ze Zbyrowskiej obietnicę, że przybędzie na ważne głosowanie. Niestety, nie przyszła. Tym razem nie była w toalecie, ale - jak wyjaśniła przez telefon - na lotnisku w Rzeszowie, nad którym szalała właśnie burza śnieżna. Dla pewności studenci zadzwonili do kontroli lotów w Rzeszowie, gdzie usłyszeli, że pogoda jest prześliczna. Śmierdząca sprawa.
Więcej możesz przeczytać w 7/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.