Nie stać nas na kontynuację dotychczasowej gospodarki czy raczej antygospodarki budżetowej
Przez całe minione 16-lecie Polski niepodległej byłem przekonany, że mimo wszelkich przeciwności i nieporozumień jesteśmy na dobrej drodze do nowoczesnego państwa. Państwa sprzyjającego powszechnej aktywności i rozwojowi społeczeństwa obywatelskiego, przekształcającego człowieka z przedmiotu centralnego zarządzania w świadomy podmiot wpływający na losy kraju. Wbrew szkodliwym, deprecjonującym tę epokę oskarżeniom rodzimych arywistów ranga Polski znakomicie wzrosła. Staliśmy się państwem z dobrym pieniądzem, zapewniającym stabilność warunków gospodarowania, z przyzwoitym tempem wzrostu produkcji i eksportu, otwierającym drogę nowoczesnej gospodarce rynkowej. Postawiliśmy na prywatną własność jako podstawę ustroju gospodarczego.
Niestety, rządy ugrupowania pod zarozumiałą nazwą Prawo i Sprawiedliwość nie pozwalają na dotychczasowy optymizm. Elita tej partii, a w jeszcze większym stopniu jej niemal egzotyczni sojusznicy uznają za nieistotne pryncypia, których przestrzeganie warunkuje sukces. Sukces nie chwilowy, lecz długofalowy - ustrojowy, społeczny i ekonomiczny. Cechą koncepcji i polityki rządzącego ugrupowania jest błędna reinterpretacja i - co tu dużo mówić - prymitywizacja, a także relatywizacja fundamentów nowoczesnego, demokratycznego państwa. Obserwując polską scenę polityczną, ma się wrażenie, że jej rządzącym aktorom przeszkadzają zarówno konstytucyjne instytucje, jak i prawa ekonomiczne. Odżegnywanie się od liberalizmu jest tego jaskrawym dowodem. Wyraźnie widoczne jest pragnienie dominacji władzy wykonawczej nad ustawodawczą i sądowniczą, dążenie do przekształcenia Sejmu i sądownictwa w posłuszne instrumentarium spełniające życzenia rządzących dzięki poparciu kompromitujących sojuszników. Wyraźna jest tendencja do zwiększenia obecności państwa w gospodarce i do lekceważenia pryncypiów gospodarki rynkowej, jasno określających niezbywalne obowiązki państwa. Tymczasem dyrygistyczne zapędy władzy prowadzą jedynie do podrożenia, a nie potanienia państwa i do wyobcowania obywateli.
Nowoczesne państwo demokratyczne oparte jest na zasadzie subsydiarności, czyli pomocniczości, a nie dominacji państwowego aparatu nad społeczeństwem i gospodarką. Im więcej państwa w gospodarce, tym więcej korupcji! Czyżby PiS miał już tego świadomość, tworząc urząd antykorupcyjny?
Warto tu naszej prawicy i jej sojuszniczemu radiu przypomnieć, że ojciec święty Benedykt XVI w pierwszej encyklice "Deus Caritas Est" ("Bóg jest miłością") wskazuje wyraźnie na zasadę pomocniczości państwa w nowoczesnym społeczeństwie. Pisze wręcz m.in., że "państwo, które chce zapewnić wszystko, które wszystko przyjmuje na siebie, w końcu staje się instancją biurokratyczną". I nieco dalej: "(...) nie państwo, które ustala i panuje nad wszystkim, jest tym, którego potrzebujemy, lecz państwo, które dostrzeże i wesprze w duchu pomocniczości inicjatywy podejmowane przez różnorakie siły społeczne..." (p. 28, str. 32, wyd. Księgarnia św. Wojciecha).
Tymczasem propagatorzy IV Rzeczypospolitej zdradzają zbyt często centralistyczne ciągoty. Eksponuje się postacie partyjnych przywódców, którym bardzo blisko do totalitarnych wzorców. Prominentom IV Rzeczypospolitej szczególnie przeszkadzają pryncypia zdrowych finansów publicznych i polityki pieniężnej. Ujawnia się w tych sprawach nie tylko brak szacunku dla stanu wiedzy ekonomicznej, lecz także zwykła krótkowzroczność. Aż nadto widoczne jest populistyczne, fatalne z perspektywicznego punktu widzenia, podejście do struktury budżetu państwa i do długu publicznego, o którym usiłuje się jak najmniej mówić. Nie było też, oczywiście, żadnej merytorycznej informacji o spotkaniu premiera z Leszkiem Balcerowiczem i Radą Polityki Pieniężnej.
Przywódcy IV RP nie mają odwagi wyraźnie powiedzieć społeczeństwu, że nie stać nas na kontynuację dotychczasowej gospodarki czy raczej antygospodarki budżetowej. Werbalnie krytykując poprzednie rządy za wzrost zadłużenia (przypomnijmy, że to nie Balcerowicz je spowodował!), "dobroczyńcy" ci wpędzają państwo w coraz większe długi. Kto by się tam w rządzącym obozie martwił tym, że roczne koszty obsługi naszego długu wynoszą ponad 28 mld zł, że przez to nie ma i nie będzie pieniędzy na rzeczywiście pilne wydatki, że nasz dług publiczny zbliża się do pół biliona zł! Między dwojgiem wicepremierów o chyba dość odmiennych światopoglądach już iskrzy. Ciekaw jestem, czy prominenci IV RP potrafią powiedzieć, że zrywamy z populizmem. Jeśli tak, to który z nich i kiedy? Trudno sobie to wyobrazić w wykonaniu miłościwie nam panującej koalicji.
Niestety, rządy ugrupowania pod zarozumiałą nazwą Prawo i Sprawiedliwość nie pozwalają na dotychczasowy optymizm. Elita tej partii, a w jeszcze większym stopniu jej niemal egzotyczni sojusznicy uznają za nieistotne pryncypia, których przestrzeganie warunkuje sukces. Sukces nie chwilowy, lecz długofalowy - ustrojowy, społeczny i ekonomiczny. Cechą koncepcji i polityki rządzącego ugrupowania jest błędna reinterpretacja i - co tu dużo mówić - prymitywizacja, a także relatywizacja fundamentów nowoczesnego, demokratycznego państwa. Obserwując polską scenę polityczną, ma się wrażenie, że jej rządzącym aktorom przeszkadzają zarówno konstytucyjne instytucje, jak i prawa ekonomiczne. Odżegnywanie się od liberalizmu jest tego jaskrawym dowodem. Wyraźnie widoczne jest pragnienie dominacji władzy wykonawczej nad ustawodawczą i sądowniczą, dążenie do przekształcenia Sejmu i sądownictwa w posłuszne instrumentarium spełniające życzenia rządzących dzięki poparciu kompromitujących sojuszników. Wyraźna jest tendencja do zwiększenia obecności państwa w gospodarce i do lekceważenia pryncypiów gospodarki rynkowej, jasno określających niezbywalne obowiązki państwa. Tymczasem dyrygistyczne zapędy władzy prowadzą jedynie do podrożenia, a nie potanienia państwa i do wyobcowania obywateli.
Nowoczesne państwo demokratyczne oparte jest na zasadzie subsydiarności, czyli pomocniczości, a nie dominacji państwowego aparatu nad społeczeństwem i gospodarką. Im więcej państwa w gospodarce, tym więcej korupcji! Czyżby PiS miał już tego świadomość, tworząc urząd antykorupcyjny?
Warto tu naszej prawicy i jej sojuszniczemu radiu przypomnieć, że ojciec święty Benedykt XVI w pierwszej encyklice "Deus Caritas Est" ("Bóg jest miłością") wskazuje wyraźnie na zasadę pomocniczości państwa w nowoczesnym społeczeństwie. Pisze wręcz m.in., że "państwo, które chce zapewnić wszystko, które wszystko przyjmuje na siebie, w końcu staje się instancją biurokratyczną". I nieco dalej: "(...) nie państwo, które ustala i panuje nad wszystkim, jest tym, którego potrzebujemy, lecz państwo, które dostrzeże i wesprze w duchu pomocniczości inicjatywy podejmowane przez różnorakie siły społeczne..." (p. 28, str. 32, wyd. Księgarnia św. Wojciecha).
Tymczasem propagatorzy IV Rzeczypospolitej zdradzają zbyt często centralistyczne ciągoty. Eksponuje się postacie partyjnych przywódców, którym bardzo blisko do totalitarnych wzorców. Prominentom IV Rzeczypospolitej szczególnie przeszkadzają pryncypia zdrowych finansów publicznych i polityki pieniężnej. Ujawnia się w tych sprawach nie tylko brak szacunku dla stanu wiedzy ekonomicznej, lecz także zwykła krótkowzroczność. Aż nadto widoczne jest populistyczne, fatalne z perspektywicznego punktu widzenia, podejście do struktury budżetu państwa i do długu publicznego, o którym usiłuje się jak najmniej mówić. Nie było też, oczywiście, żadnej merytorycznej informacji o spotkaniu premiera z Leszkiem Balcerowiczem i Radą Polityki Pieniężnej.
Przywódcy IV RP nie mają odwagi wyraźnie powiedzieć społeczeństwu, że nie stać nas na kontynuację dotychczasowej gospodarki czy raczej antygospodarki budżetowej. Werbalnie krytykując poprzednie rządy za wzrost zadłużenia (przypomnijmy, że to nie Balcerowicz je spowodował!), "dobroczyńcy" ci wpędzają państwo w coraz większe długi. Kto by się tam w rządzącym obozie martwił tym, że roczne koszty obsługi naszego długu wynoszą ponad 28 mld zł, że przez to nie ma i nie będzie pieniędzy na rzeczywiście pilne wydatki, że nasz dług publiczny zbliża się do pół biliona zł! Między dwojgiem wicepremierów o chyba dość odmiennych światopoglądach już iskrzy. Ciekaw jestem, czy prominenci IV RP potrafią powiedzieć, że zrywamy z populizmem. Jeśli tak, to który z nich i kiedy? Trudno sobie to wyobrazić w wykonaniu miłościwie nam panującej koalicji.
Więcej możesz przeczytać w 9/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.