Polaka w Polaku jest niewiele, za to dużo w nas Europy i trochę Azji
Szanowny panie prezesie, uprzejmie proszę o zatrudnienie mnie w pana sądzie jako sędziego (...). Moje kwalifikacje są następujące: iloraz inteligencji - 25 (debil), dyplom kupiłem w Internecie za 5 tys. zł, jestem wyjątkowo odporny na moralność". Takie podanie o pracę wpłynęło w lutym do prezesa dużego sądu, o czym informuje w swojej polemice z ubiegłotygodniowym tematem okładkowym sędzia Piotr Górecki, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa i jej rzecznik prasowy ("Nie jesteśmy kliką"). Nic, na szczęście, nie wskazuje, że żartowniś został przyjęty do pracy, ale za to dowiaduję się, kto to inspirował. Winę za takie listy, za to, że autorytet wymiaru sprawiedliwości narażony jest na szwank, ponosi minister Ziobro i - oczywiście - prasa, której rolą powinno być studzenie emocji, jak uważa mecenas Marek Małecki ("Chcemy zmian"). Szanowni polemiści przedstawili wiele mądrych uwag, ale jak wiadomo, i Homerowi zdarzało się zdrzemnąć.
Nic tak nie niszczy autorytetu sędziów jak inni sędziowie. Jeżeli sędziowie muszą być chronieni tak szerokim immunitetem przed wymiarem sprawiedliwości, czyli sami nie mają zaufania do siebie, to kto ponosi winę za podważanie autorytetu sądownictwa? Skoro Sąd Najwyższy potrafi przywrócić immunitet sędziemu, sprawcy tragicznego wypadku drogowego, uchylony wcześniej przez niższą instancję, to kto niszczy szacunek dla stanu sędziowskiego? Odpowiedź jest prosta - to dziennikarze, którzy informują o takich wypadkach, podsycają niechęć i szerzą nieufność. "Trzeba rozrywać polskie rany, by nie zabliźniły się błoną podłości" - pisał w 1910 r. Stefan Żeromski i to przesłanie jest jak najbardziej aktualne.
Niestety, klajstrowanie ma liczne grono zwolenników. "Trzeba będzie posprzątać po IV RP" - zapowiada w "Rzeczpospolitej" prof. Andrzej Zoll i od razu zabiera się do roboty, używając młotka i obcęgów z lat 50. Na ostre wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego oskarżające Trybunał Konstytucyjny o tchórzostwo i oportunizm reaguje jak człowiek z innej epoki. Zdaniem prof. Zolla, "wypowiedź pana Kaczyńskiego to, według kodeksu karnego, przestępstwo poniżenia konstytucyjnego organu państwa". Jeśli za pomocą bata z czasów stalinowskich wybitny profesor chce wymusić szacunek dla organów państwa, to po co było obalać PRL. To mówi były rzecznik praw obywatelskich, który powinien walczyć o usunięcie tego typu zapisów z kodeksu karnego. Według tego zapisu, trzeba by wsadzić za kratki byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który przed sejmową komisją śledczą chciał zatańczyć i zaśpiewać. Nie słyszałem wówczas żadnych głosów oburzenia na ten wybryk.
Skąd ta histeria, która opanowała niektóre środowiska prawnicze - nie sposób tego zrozumieć. Sami adwersarze ministra Ziobry pogubili się w polemicznym zamęcie i - na szczęście - wycofują się z tej opętańczej nagonki. Badania zlecone przez "Wprost" potwierdzają, że przytłaczająca większość społeczeństwa opowiada się po stronie Zbigniewa Ziobry, co być może jest bolesne dla wielu autorytetów. Jeśli minister sprawiedliwości wycofa się z obietnicy lustracji majątkowej prawników, to grozi mu niechybnie tytuł autorytetu moralnego III RP z przysługującymi temu tytułowi apanażami.
"Skąd pochodzą Polacy" - pyta autor tematu okładkowego Zbigniew Wojtasiński, i to pytanie jest aktualne jak nigdy wcześniej. Jarosław Kaczyński zapytał, skąd wywodzą się dziennikarze, a myśmy to pytanie rozszerzyli na całą polską populację. Redakcja znowu znalazła się w awangardzie czynu partyjnego, wykorzystując do tego najnowsze osiągnięcia nauki. Po sprawdzeniu DNA Lecha Wałęsy, które wykazało, że jego przodkowie żyli w całej Europie, komisja redakcyjna zabrała się do naczelnych. Jak wiadomo, tylko nieliczna część redaktorów należy do naczelnych. Co z tych badań wynika? Otóż to, że Polaka w Polaku jest niewiele, za to dużo w nas Europy i trochę Azji. Potwierdza się więc to, co zauważył Jarosław Iwaszkiewicz, że Polacy są zbyt inteligentni jak na swoje położenie geograficzne. Pytanie: "skąd?" - jest ważne, ale jeszcze ważniejsze i trudniejsze jest pytanie: "dokąd?". Dzisiaj odpowiadamy na pytania ważne, trudniejsze zostawiając na przyszłość. To już nasza tradycja - poruszamy się skąd donikąd.
Nic tak nie niszczy autorytetu sędziów jak inni sędziowie. Jeżeli sędziowie muszą być chronieni tak szerokim immunitetem przed wymiarem sprawiedliwości, czyli sami nie mają zaufania do siebie, to kto ponosi winę za podważanie autorytetu sądownictwa? Skoro Sąd Najwyższy potrafi przywrócić immunitet sędziemu, sprawcy tragicznego wypadku drogowego, uchylony wcześniej przez niższą instancję, to kto niszczy szacunek dla stanu sędziowskiego? Odpowiedź jest prosta - to dziennikarze, którzy informują o takich wypadkach, podsycają niechęć i szerzą nieufność. "Trzeba rozrywać polskie rany, by nie zabliźniły się błoną podłości" - pisał w 1910 r. Stefan Żeromski i to przesłanie jest jak najbardziej aktualne.
Niestety, klajstrowanie ma liczne grono zwolenników. "Trzeba będzie posprzątać po IV RP" - zapowiada w "Rzeczpospolitej" prof. Andrzej Zoll i od razu zabiera się do roboty, używając młotka i obcęgów z lat 50. Na ostre wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego oskarżające Trybunał Konstytucyjny o tchórzostwo i oportunizm reaguje jak człowiek z innej epoki. Zdaniem prof. Zolla, "wypowiedź pana Kaczyńskiego to, według kodeksu karnego, przestępstwo poniżenia konstytucyjnego organu państwa". Jeśli za pomocą bata z czasów stalinowskich wybitny profesor chce wymusić szacunek dla organów państwa, to po co było obalać PRL. To mówi były rzecznik praw obywatelskich, który powinien walczyć o usunięcie tego typu zapisów z kodeksu karnego. Według tego zapisu, trzeba by wsadzić za kratki byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który przed sejmową komisją śledczą chciał zatańczyć i zaśpiewać. Nie słyszałem wówczas żadnych głosów oburzenia na ten wybryk.
Skąd ta histeria, która opanowała niektóre środowiska prawnicze - nie sposób tego zrozumieć. Sami adwersarze ministra Ziobry pogubili się w polemicznym zamęcie i - na szczęście - wycofują się z tej opętańczej nagonki. Badania zlecone przez "Wprost" potwierdzają, że przytłaczająca większość społeczeństwa opowiada się po stronie Zbigniewa Ziobry, co być może jest bolesne dla wielu autorytetów. Jeśli minister sprawiedliwości wycofa się z obietnicy lustracji majątkowej prawników, to grozi mu niechybnie tytuł autorytetu moralnego III RP z przysługującymi temu tytułowi apanażami.
"Skąd pochodzą Polacy" - pyta autor tematu okładkowego Zbigniew Wojtasiński, i to pytanie jest aktualne jak nigdy wcześniej. Jarosław Kaczyński zapytał, skąd wywodzą się dziennikarze, a myśmy to pytanie rozszerzyli na całą polską populację. Redakcja znowu znalazła się w awangardzie czynu partyjnego, wykorzystując do tego najnowsze osiągnięcia nauki. Po sprawdzeniu DNA Lecha Wałęsy, które wykazało, że jego przodkowie żyli w całej Europie, komisja redakcyjna zabrała się do naczelnych. Jak wiadomo, tylko nieliczna część redaktorów należy do naczelnych. Co z tych badań wynika? Otóż to, że Polaka w Polaku jest niewiele, za to dużo w nas Europy i trochę Azji. Potwierdza się więc to, co zauważył Jarosław Iwaszkiewicz, że Polacy są zbyt inteligentni jak na swoje położenie geograficzne. Pytanie: "skąd?" - jest ważne, ale jeszcze ważniejsze i trudniejsze jest pytanie: "dokąd?". Dzisiaj odpowiadamy na pytania ważne, trudniejsze zostawiając na przyszłość. To już nasza tradycja - poruszamy się skąd donikąd.
Więcej możesz przeczytać w 9/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.