Oto okaz prozy ciągnionej. Doktoranta historii sztuki babcia zabezpieczyła spadkiem w postaci dwóch kamienic. Doktorant dysponuje więc rezerwami czasowymi na ulubione penetracje: sztuki renesansu i przygodnych panienek. Na przemian daje się prowadzić umysłowi i swemu męskiemu atrybutowi. Jak górą renesans - pakuje w tekst kawałek historii sztuki, jak panienka - czytamy protokół łóżkowy. I tak epizod do epizodu. Można trzy skreślić albo pięć dopisać - różnica tylko w kosztach papieru. Co jest przyjętym w naszej prozie przejawem bezwstydu: jak mnie się coś trafiło albo pomyślało, to już - trudno i darmo - wymaga to dziesięciu stronic. Bez selekcji towaru, bez cięcia fabuły na anegdotki, bez poskramiania dygresji, usuwania waty. Klękaj, czytelniku, i się napawaj. Klawisz "delete" w pisarskim komputerze śpi pod warstwą kurzu. Ale zdarzają się przebłyski. Bohater utworu słownego "Barocco" z ćwierć setki razy brzydzi się własną historią. "Co za kicz!" - czytamy raz po raz. Święte słowa pana dobrodzieja.
Wiesław Kot
Tobiasz W. Lipny "Barocco", wydawnictwo W.A.B. 2006
Wiesław Kot
Tobiasz W. Lipny "Barocco", wydawnictwo W.A.B. 2006
Więcej możesz przeczytać w 9/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.