W tym roku raczej następuje redukcja ryzyka w postaci przegranej eurosceptyków w Holandii i we Francji, a w rodzimej gospodarce ruszają wydatki z nowej perspektywy unijnej, co koresponduje z lepszymi wskaźnikami, zarówno tymi twardymi – makroekonomicznymi, jak i dotyczącymi ocen perspektyw naszej gospodarki. Wszystko zatem wskazuje na to, że wchodzimy w dobry okres dla inwestorów indywidualnych, którzy chcą rozpocząć działania inwestycyjne lub powrócić do inwestowania na giełdzie. Dlatego warto przypomnieć kilka zasad budowania portfela inwestycyjnego, których stosowanie może stosownie chronić zainwestowany kapitał. Zanim rozpocznie się budowę portfela inwestycyjnego, trzeba odpowiedzieć sobie na kilka podstawowych pytań dotyczących naszych celów inwestycyjnych, skłonności do ryzyka oraz oczekiwanych stóp zwrotu. Celem inwestycyjnym może być np. systematyczne oszczędzanie albo zbudowanie portfela dającego regularne odsetki, a wtedy samodzielne inwestowanie w akcje nie jest optymalnym sposobem alokacji. Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę z ryzyka inwestycji w akcje. Generalnie, inwestowanie w akcje w długich (czasem bardzo długich okresach) powinno być zyskowne, jednak w trakcie tego procesu mogą pojawiać się spore, nawet kilkudziesięcioprocentowe straty.
Dlatego w akcje nie powinno się inwestować wszystkich swoich oszczędności, a jedynie ich mniejszą część. Logicznym połączeniem wysokiego ryzyka z giełdą jest w tym wypadku wysoka, oczekiwana stopa zwrotu, ale także wysoka zmienność. W związku z tym należy wypracować odporność na okresowe wahania wartości zainwestowanego kapitału, a zyski i straty liczyć tylko od zrealizowanych transakcji, a nie zmian wycen papierów wartościowych na zamknięciu sesji, bo już na kolejnej sesji sytuacja może się diametralnie zmienić. A jeśli nasza tolerancja na ryzyko jest niska, czy należy odpuścić sobie inwestowanie na giełdzie i skupić się tylko na wyborze lokat bankowych? Nie, gdyż oferta rynku finansowego jest bardzo szeroka i są tam inne, bezpieczniejsze niż giełda rozwiązania. Mogą to być na przykład jednostki czy certyfikaty funduszy gotówkowo-pieniężnych lub obligacje korporacyjne. GPW oferuje możliwość ich nabywania poprzez rynek Catalyst, gdzie jednak płynność pozostawia wiele do życzenia.
Wybierając do portfela emitentów musimy jednak pamiętać także o ryzyku kredytowym. Mając niewielki portfel nie jesteśmy w stanie odpowiednio rozdzielić aktywów na różnych emitentów, a tym samym zmniejszyć ryzyka niewypłacalności któregoś z nich. W ten sposób płynnie można przejść do jednej z najważniejszych zasad – dywersyfikacji portfela, czyli popularnej zasady „niewkładania wszystkich jaj do tego samego koszyka”. Budując portfel inwestycyjny powinno się kupić akcje i obligacje różnych emitentów. Optymalna dywersyfikacja zakłada dobór ok. 20 walorów. I choć nie zawsze może to być osiągalne, na pewno jest dużym uproszczeniem. Przy wyborze akcji sprawa jest jednak dużo bardziej złożona. Bo co z tego, że dokona się zakupu akcji kilku różnych spółek, skoro będą one z tej samej branży i ten sam czynnik będzie działał podobnie na wycenę całego sektora. Przykładem może być sektor bankowy i kwestia kredytów frankowych. Należy umiejętnie wybierać branże, a najlepiej celować w te bardziej bezpieczne, ale np. płacące wysoką dywidendę. Inną sprawą jest dywersyfikacja geograficzna. To wymaga jednak jeszcze większej wiedzy i doświadczenia. Dla inwestora indywidualnego może to stanowić spory kłopot. Dlatego warto korzystać z dostępnych, różnych funduszy inwestycyjnych, dających ekspozycję np. na rynek amerykański, rynki Europy Zachodniej czy rynki EM. Pamiętajmy też, że nie możemy zapominać o horyzoncie inwestycyjnym. Biorąc pod uwagę fakt, że powyższe rady kierowane są do początkujących inwestorów, spekulacyjny charakter inwestycji warto sobie odpuścić, przyjmując co najmniej kilkumiesięczny, a nawet dłuższy termin inwestycji, sięgający powyżej roku. Nie oznacza to, że należy stosować strategię „kup i trzymaj”, bowiem cięcie strat to także ważny mechanizm zarządzania ryzykiem. Niekoniecznie trzeba stawiać sztywne „stop lossy” na konkretnych poziomach cenowych. Warto jednak przyjąć, że przecena spółki np. o 10% powinna wzbudzić czujność i spowodować ponowne przeanalizowanie zasadności trzymania jej akcji w portfelu. Jeśli bowiem na wczesnym etapie uda się zdiagnozować poważny problem w spółce lub branży, można uniknąć większych strat.
Łukasz Rozbicki Zarządzający w MM Prime TFI S.A.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.